Wydawca: Znak
Data wydania: 22 maja 2017
Liczba stron: 224
Oprawa: twarda
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: O nas samych
Warto czasem zaskoczyć i
zrobić coś innego, by ujrzeć, w jakim kontekście sytuują nas media. Zośka
Papużanka po dwóch dobrze przyjętych powieściach zdecydowała się na
opublikowanie opowiadań. Zebrało jej się za rzekomy spadek formy, literacką
mieliznę, brak pomysłów na dalszy twórczy rozwój czy pójście na łatwiznę. Z
tego, co zdążyłem zauważyć, autorka musiała się nawet tłumaczyć z tego,
dlaczego to tym razem opowiadania. A przecież taka forma wyrazu zdaje się dużo
bardziej intymna niż w przypadku dłuższej narracji. Odnoszę wrażenie, że „Świat
dla ciebie zrobiłem” to zbiór dwunastu tekstów ujawniających wrażliwość autorki
w dużo większym stopniu niż powieści. Opowiadania
mają inną strukturę i domagają się czego innego – zarówno w procesie pisania,
jak i potem, gdy podgląda się te obrazki namalowane słowem. Bo tak to chyba
jest z tym zbiorem. Zestawem pejzaży emocjonalnych, które wydobyły się przede
wszystkim z obserwacji życia. Udowodniły, że nie przekuwa się jego prozy na
siłę w literaturę i niekoniecznie literacki ma być opis czegoś, co stawia na
ulotność oraz sugestywność. Papużanka opowiada o różnorodności świata oraz
tego, jak skomplikowane bywają relacje ludzi zasiedlających ten świat –
przypadkiem, stanowczo, na długo, z determinacją, z obojętnością, ze strachem
albo potrzebą zbliżania się do kogoś drugiego. Istotne jest tu opowiadanie o
drugim człowieku z bardzo różnych perspektyw. Najbardziej przejmująco dzieje
się to w opowiadaniu „212”, które jak żadne inne pokazuje, jakim wyzwaniem może
być dla nas druga osoba w otoczeniu. Papużanka ponownie portretuje rodzinne
relacje, ich złożoność i wyjątkowość w formach zachowań, jakie dobrze znamy.
Może to być portret rodzinny z zaznaczeniem istotności czasu przyszłego jak w
opowiadaniu „Daleko”. Może to być też intrygujące archaizowanie jak w „Śladach”,
w których najważniejsze jest chyba to, co niedopowiedziane, i gdzie kryje się
zagadka błyskotliwego tytułu.
Można sobie wydobywać z tej
książki najbardziej zapadające w pamięć historie, można też podejmować się
krytycznej analizy tego, co może być zbędne. Dla mnie słabością zbioru są
miniatury literackie takie jak „Stracciatella” czy „Spotkałem opowiadanie”,
które wydobywają się z niczego i zmierzają donikąd. Pozostaje jednak dziesięć
naprawdę interesujących tekstów. Językowy nerw Zośki Papużanki każe jej tworzyć
w różnych konwencjach, bawić się składnią, nurtować kierunkiem łączenia fraz.
Bywa lekko, bywa też nieznośnie patetycznie jak w „Ursa maior”. Jest przede
wszystkim przewrotnie i niejednoznacznie. Takie opowiadanie o kocie sąsiadów, z
którym mają nie lada problem ci, co zdecydowali się na opiekę nad zwierzęciem
pod nieobecność właścicieli. Jak dla mnie genialny tekst o tym, w jaki sposób stwarzamy
względem siebie pozory, jak możemy być dla siebie fasadowi i co skrywamy za
codziennymi uśmiechami. Nawet tymi z windy, rzekomo przelotnymi. Dla bohaterki „Szkody”
ta sąsiedzka sympatia w zamkniętej przestrzeni podążającej w dół będzie
początkiem małego prywatnego piekła. Tak, „Szkoda” czy „Każdy kot” to teksty
trochę tragikomiczne, trochę groteskowe, bardzo jednak zapadające w pamięć. W
tym zbiorze jest dużo więcej takich obrazków. Podglądania ludzi z bezpiecznej
perspektywy, ale jednocześnie opowiadania o ich troskach nierzadko w odważnej
pierwszoosobowej narracji.
Najważniejsze
u Papużanki jest to, kim jesteśmy dla siebie samych. Jak bardzo możemy być
zagadkowi, ale także jak oswojeni – we własnych neurozach, przyzwyczajeniach,
potrzebach i oczekiwaniach względem innych. Otwierające zbiór
opowiadanie snuje fantazje na temat niegotowości przeżywania intensywności
świata w pojedynkę. Związek traktowany jest przez autorkę jako przestrzeń, w
której coś nieustannie iskrzy. Bolesny brak interakcji obrazuje bohaterka
wzruszającego tekstu „Trudno”. Pozostała sama. Bez dzieci mogących przypominać
o ważnych chwilach w związku nawet wówczas, gdy trzeba już żyć w pojedynkę.
Bohater „Kaprysu” – świetnego otwarcia zbioru – musi właśnie w pojedynkę
przeżyć ten wolny czas, który był zarezerwowany dla niego i dla niej. Czy drugi
człowiek jest specyficznym lustrem, w którym możemy się przejrzeć? A może
jednak unikamy spoglądania w to lustro, bo bliska nam osoba wie więcej, czuje
bardziej intensywnie i zwyczajnie przeraża nas fakt, że każdą słabość i
ułomność jest w stanie akceptować?
Autorka „Szopki” zamyka
książkę tekstem, w którym stałość i niezmienność przekazywanych sobie
przedmiotów skonfrontowane są z upływem czasu oraz tym, jak my na ten upływ
czasu reagujemy. „Cykady” dość wyraźnie zaznaczają, że związek uznawany za
pewnik i punkt odniesienia jest na mapie mijającego czasu niczym, a nasze próby
wrośnięcia w drugiego człowieka i relację z nim mogą być jedynie fasadowe –
stają się ledwie marnymi próbami zatrzymania dla siebie czegoś, co nigdy nie
będzie na stałe. Myślę, że „Świat dla
ciebie zrobiłem” to taka książka koncentrująca się na bolesnym zderzeniu spraw
zdałoby się pewnych i niezmiennych z innym kontekstem spojrzenia na nie.
Papużanka opowiada o wszystkim, co nas dręczy i zachwyca, ale jednocześnie
wtłacza to w obraz czegoś szerszego, niezwracającego uwagi na nasze prywatne
dramaty i radości. Okazuje się czasem – jak w „212” – że bardzo chcemy być
osobni, gdyż wówczas łatwiej nam znieść świadomość tego, iż wcale nie jesteśmy
wyjątkowi. I wszyscy, w związkach i zatomizowani, naprawdę na chwilę. W
świecie, który czasami ktoś inny musi dla nas zrobić.
Myślę, że należy czytać
opowiadania Papużanki przede wszystkim ze świadomością tego, iż autorka niczego
nie chce nam narzucać. Nikogo ani niczego w tych prozach nie krytykuje. Nie
ocenia, nie stygmatyzuje, nie interesują jej frustracje i złości, a jedynie
dynamiczne zderzenia ludzi sfrustrowanych i czasami złych – na samych siebie. „Świat dla ciebie zrobiłem” to zbiór
literackich prób opowieści, które nie stawiają sobie za zadanie definiowania
przedstawianych zjawisk. To zbiór obrazków z naszego życia tak ujętych, żeby
trochę ujrzeć w nich siebie, a trochę ten świat w szerszym kontekście.
Słowo tłumaczy, ale wywołuje też poczucie zagubienia. Papużanka jest swobodna,
bezpretensjonalna i uczciwa w tym, co nam opowiada. To jej punkt widzenia i jej
perspektywy. Sugestywne i bez narzucanej tezy. Przyjemna książka o czasami
nieprzyjemnych sprawach. O człowieku, którego się podgląda, podsłuchuje, staje
obok niego, traktując z empatią. Warto!
1 komentarz:
Też odebrałam opowiadania Papużanki jako zbiór prób. Niestety, nie wszystkie są udane zarówno pod względem treści, jak i formy. Np. archaizacja w "Śladach" moim zdaniem zawieszona w pół drogi, a przez to nieudana. A szkoda, bo akurat budowanie napięcia w tym opowiadaniu jest mistrzowskie!
Prześlij komentarz