Wydawca: Sic!
Data wydania: 18 maja 2018
Liczba stron: 184
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 25 zł
Tytuł recenzji: Inna perspektywa
Napisać, że najnowsza
książka Elżbiety Isakiewicz jest rzeczą dla wszystkich wielbicieli kotów, to
napisać stanowczo za mało. Nie chodzi bowiem tylko o to, że cała publikacja
koncentruje się wokół zwierząt, ale przede wszystkim o to, dla jakiego rodzaju opowieści
koty są tu punktami wyjścia. Autorka opowiada o tych własnych, doskonale
oswojonych i ukochanych. O kotach znajomych, z którymi związane są opowieści i
anegdoty. O tych zmyślonych, które opowiadają niezwykłe historie – takie, gdzie
bohaterowie uczestniczą w jakichś kluczowych zdarzeniach ich życia, mając za
świadka kota, gdy przeżywają swe „rzeczy pierwsze”. Bo Isakiewicz chce pokazać kocią dumę, niezależność, charyzmę i
samowystarczalność, portretując dodatkowo złożony świat kocich właścicieli. Albo
ludzi, na których drodze koty stanęły w bardzo istotnym momencie życia. „Kocio”
to podzielona na dwie części z intrygującym epilogiem i zabawnym aneksem
opowieść o tym, że pośród wszystkich ludzkich głupców koci król mądrości zawsze
ma rację, zawsze jest najważniejszy i nigdy nie może przestać być traktowany
podmiotowo. Isakiewicz buduje nieco dłuższe narracje niż te tworzące „Niewyśnione historie”, ale zapadają one w pamięć równie mocno, bo autorka doskonale wie,
jak skondensować treść w wysublimowanej formie. Zaskakuje frazą, układem zdań,
wydobywającymi się z nich skojarzeniami i kontekstami – o kotach można bowiem
pisać z ogromnej liczby perspektyw.
Opowiadania
Isakiewicz rozdzielają minitraktaty o wyższości kociej natury. Tu autorka pół
żartem, pół serio pozwala sobie na filozofowanie, prowokacje i uwodzenie
czytelnika. Nie wiemy, które z definicji bytu kota są
serio, które mają odnosić się do nas samych i pokazywać tę zaskakującą
zależność między człowiekiem a zwierzęciem, w której to kot definiuje strony i
zaznacza istotę wzajemnych zależności. Widzimy jednak prowokacyjną tezę, że
człowiek jest sprzeczny z naturą, a kot jej idealną egzemplifikacją. Dlaczego?
Argumentów jest wiele. Dość wspomnieć, że Elżbieta Isakiewicz porówna sposób
patrzenia na świat kota i jego właściciela oraz opowie o tym, czym kot potrafi
uwieść i czego dokonuje z dużo większą klasą niż człowiek.
Jednak ważne są też
opowieści, w których bardzo istotną rolę odgrywają kocie sprawy czy zachowania.
Większość jest tak sugestywna, że pozostaje na długo w pamięci, ale Isakiewicz
już w „Niewyśnionych historiach” udowodniła, że umiejętnie pozostawia
czytelnika ze swoim tekstem także wówczas, gdy przeczyta on ostatnie zdanie.
Duże wrażenie robią opowieści o tym, jak kot na kolanach gestapowca dał komuś
szansę na dalsze życie, albo o miłośniczce tych zwierząt, arystokratce
upokarzanej przez komunistyczny system, która oddała serce kotom, a swoimi
działaniami zostawiła trwały ślad w czyjejś pamięci. Są również historie o
zdecydowanie optymistycznym wydźwięku. Radosne, wesołe, w specyficzny sposób
opowiadające o tym, jak przecinają się drogi człowieka i kota. Poznamy
obserwatora kociej czułości. Ujrzymy czarnego kota na wydmach. Będziemy
świadkami tego, jak kocie igraszki z ćmą czy sroką stają się okazją do snucia
egzystencjalnych rozważań. Będzie też o tym, którego dnia w roku kot przestaje
być panem właściciela i staje się puchową kulą strachu. Ale to nie wszystko.
Zarówno dobór tekstów, jak i ich stylistyczna różnorodność uwiodą niejednego
kociarza. I niejednego wrażliwego czytelnika.
Podoba
mi się to, co Isakiewicz robi z językiem – są to eksperymenty, ale też świadome
gry słowne. Nie chodzi o oryginalność, ale o różnorodność poszukiwań, by
wyrazić skomplikowaną strukturę świata naznaczoną współistnieniem człowieka i
zwierzęcia. Czasami autorka jest lingwistyczną
impresjonistką, czasami skupia się absolutnie tylko na jednym detalu. Prowadzi
nas przez światy, w których kocia obecność wyznacza rytm, sens oraz motywacje
ludzkich bohaterów. Idąc przez nie, docieramy do wspomnianego już aneksu, w
którym… koty wreszcie zabiorą głos.
To teksty pełne czułości –
dla ludzkich i kocich ułomności. Przepełnione miłością, ale roszczące sobie
prawo także do tego, by dynamizować dramatyczne dylematy albo hiperbolizować
paradoksy. Elżbieta Isakiewicz zachęca do specyficznej wędrówki po przestrzeni
skojarzeń z życiem kotów, uzupełniając przesłania nawiązaniami do wielu twórców
pojawiających się tu w kontekstach nie tyle zaskakujących, ile zaskakująco
trafnych. Będzie Márai, Dostojewski, Mann, a nawet Witkacy. Będą przekazywane
myśli łączące twórców z twórczym charakterem istnienia wobec kota. Zwierzę
będzie nie tylko centrum opowiadanych historii. Kompozycja zbioru tekstów każe
upatrywać skojarzeń z kocią istotą w tym, jak oryginalnie i empatycznie
Isakiewicz ogląda otaczający ją świat. „Kocio” jest świadectwem dużej wrażliwości, ale także pewności siebie w
konstruowaniu oryginalnych fabuł. Ta książka jest wyczulona na ludzką
samotność, którą z taką łatwością wyczuwa kot. Będzie zatem opowiadać o
ludziach mierzących się z wyobcowaniem, ale także takich, którzy to wyobcowanie
przełamują. Epilog z tatrzańskimi impresjami i historią pewnego
dziewiętnastowiecznego zdjęcia pokazuje dość wyraźnie, z jaką troską Elżbieta
Isakiewicz spogląda na ludzką alienację. W końcu bycie samemu ze sobą znosimy
dużo trudniej niż koty.
Zwyczaje, przywary i
słabości futrzanego przyjaciela przekuwane są w tych historiach w
niepowtarzalne atuty. Ta książka opowiada o naszych ludzkich błędach, które są
zawsze wybaczone, jeśli poświęci się kociemu przyjacielowi czas i czułość. Podoba mi się to, że Isakiewicz z równym
szacunkiem traktuje zagubionego człowieka i pewnego siebie kota. Buduje pewien
pomost, definiuje specyficzny rodzaj porozumienia. Nie ucieka od paradoksów
i dramatów, ale każdemu nadaje ciepłe oblicze. „Kocio” to obraz ludzkiej
nieporadności i pewności siebie zwierzęcia. Taka książka o kondycji człowieka
pochylonego, ale tym razem po to, by pogłaskać swojego futrzaka. Dlatego „Kocio”
jest swobodną fantazją i książką różnorodnych odczytań. Wydobywającą się czasem
z melancholii i smutku, ale ostatecznie pełną witalizmu i radości. Po jej
lekturze każdy spojrzy na swojego kota inaczej. Być może wreszcie ujrzy go
takim, jaki jest naprawdę. A obok niego siebie – ze swoimi troskami, radościami,
zaskoczeniami, tęsknotami i oczekiwaniami wobec życia. Mała książka wielu
przesłań. Każąca spojrzeć na świat z interesującej perspektywy, której przecież
wcale dobrze nie znamy. I intrygująca tytułem, bo przecież nie musi on być
rozumiany jako przysłówek.
5 komentarzy:
Ta książka jest wprost idealna dla mnie. Kocham wszystkie zwierzęta, ale najbardziej koty. Moja Tuptusica odeszła za Tęczowy Most 15 stycznia 2015 roku, dziś miałaby 19 lat. A książkę która recenzujesz chętnie przeczytam w formie ebooka.
Właśnie wczoraj kupiłam "Kocio" na Warszawskich Targach Książki, na stoisku wydawnictwa Sic!. gdzie nawet nie była wyeksponowana... Dodałam ją do zasobów lubimyczytac. pl.
Podczytywałam i jest taka, jak piszesz.
Dziękuję za recenzję i zabieram się do czytania :)
Gdy mamy kota to naprawdę bardzo ważne jest to, aby go dobrze wychować. Jak dla mnie spodobał się artykuł o kotach w https://mojemieszkanie.ovh/norweskie-koty-lesne-co-nalezy-wiedziec-o-tych-naturalnych-poszukiwaczach/ i jestem zdania, iż z pewnością każdy z nas również tak uważa.
Ja wprost przeciwnie i muszę przyznać, że właśnie kociaki są fajnymi zwierzakami. Również jakiś czas temu miałem okazję przeczytać na stronie https://abc-kot.pl/imiona-dla-kota/ jakie imię najlepiej nadać naszemu nowemu kociakowi.
Prześlij komentarz