2018-08-29

„Trzecia siostra” Joanna Marat


Wydawca: Prószyński i S-ka

Data wydania: 23 sierpnia 2018

Liczba stron: 456

Oprawa: miękka

Cena det.: 36 zł

Tytuł recenzji: Mnogość tajemnic

Czytanie tej powieści jest w jakimś stopniu męczące nie tylko dlatego, że w zasadzie żadna z bohaterek nie wzbudza sympatii i z losami żadnej nie można być jakoś blisko. To trochę tak jak z „Nieczułością” Martyny Bundy i jej kobietami – mogłem tylko obserwować z dystansu, nikt mnie do świata przedstawionego nie zaprosił. Tu dodatkowo zgubiłem się w całej mnogości kobiecych losów. Autorka ułatwia nieco zadanie pod koniec powieści, ale i tak do tej pory myślałem, że to raczej autor rozpisuje sobie drabinkę zależności między bohaterami, a nie musi tego robić czytelnik. A tutaj musi. Bo ugrzęźnie. Całkowicie się pogubi. Portretowanych losów – kobiet przede wszystkim – na przestrzeni całego dwudziestego stulecia jest po prostu za dużo. Ta mnogość zupełnie się nie broni w kontekście odsłaniania tajemnic teraźniejszości. Trzecia siostra” proponuje mozolne autorskie dłubanie w rodzinnych koligacjach, ale nie opowiada żadnej naprawdę interesującej historii, bo jej bohaterki, te żyjące, okopują się w swoich szańcach, tkwią wciąż w tych samych uprzedzeniach i idiosynkrazjach, nie są dynamiczne, nie frapują po prostu. Joanna Marat miała na pewno duże ambicje i chciała stworzyć dość spektakularną panoramę losów kobiet zmagających się z trudnościami oraz tym, czym jest ich własna tożsamość. Ostatecznie zaproponowała powieść przesytu. Za długą, zbyt zawikłaną i dość zaskakująco prostą w ostatecznym przesłaniu. Czy trzeba poświęcić kilka wieczorów, by przyjrzeć się jej kobietom i temu, co przeżywają? Niekoniecznie.

Początek obiecuje bardzo wiele i naprawdę przykuwa uwagę. Dwie siostry czekają na lotnisku na tę trzecią. Jedna z nich nie może wytrzymać napięcia oczekiwania, druga otrzymuje na powitanie chłodną obojętność, która jest wyjątkowo bolesna. Wszystkie trzy kobiety są skłócone, nie znoszą swojego towarzystwa, mają do siebie pretensje i bardzo ciekawie portretowane są pobudki ich niechęci – te istotne, wydobywające się z mroków historii rodzinnej pomieszane ze zwyczajnymi i płytkimi, bo siostry sobie zazdroszczą, są zwyczajnie zawistne o kompletnie nieistotne drobiazgi. Intensywność negatywnych przeżyć przedstawiana jest przede wszystkim w zachowaniach, nie w słowach. To wszystko jest jednak interesujące tylko do pewnego momentu. Iskrząca atmosfera napięć, wzajemnych zarzutów, niuansowanej niechęci i niezrozumiałych początkowo powodów przedstawionej atomizacji – wszystko robi doskonały wstęp do tej powieści. Potem wkracza już historia. Jej obsesyjne eksplorowanie. Niewiarygodne pobudki, dla których kobieta przylatuje zza oceanu po wielu latach nieobecności, by pogmerać w starych zapiskach – na ile są rzeczywiście tak ważne, pokaże to ciąg dalszy książki. Albo nie pokaże.

Zmierzam do tego, że wbrew spektakularnemu otwarciu nie jest to powieść aż tak absorbująca i zasadnicze zaangażowanie, jakie wymusza, to zaangażowanie w rozszyfrowywanie, kto był dla kogo kim, i porządkowanie faktów, w których insynuacje zlewają się z ważnymi oraz nieważnymi zwrotami akcji. A wszystko ma mieć jakieś niezwykłe wyjaśnienie w tym, co jest obecnie. Czy trzy kobiety różniące się od siebie wiekiem, temperamentem i sposobem życia będą w stanie ujrzeć w sobie kogoś innego, niż widziały do tej pory? Czy nieżyjąca matka, której pogrzeb koncentruje siostry, rzeczywiście odegra tak ważną rolę, jak można przypuszczać, czytając o enigmatycznych wyimkach z jej życia?

„Trzecia siostra” jest opowieścią o fatum i przypadku. O błędach naznaczających życie kobiet w kolejnych pokoleniach i o nieumiejętności zwyczajnego wybaczania. Kumulacja negatywnych emocji i nastrojów sięga zenitu. Natalia przybywa do Polski w celu wydobycia okruchów czasu przeszłego. Ona wie wszystko, dużo rozumie. Agata jest pośrodku. Z jednej strony ma głęboką awersję do przeszłości, z drugiej jednak wciąż zadaje sobie pytania o relacje siostrzane, których fundamentem może być coś, o czym ona nie wie. Najmłodsza Miłka jest chyba największą histeryczką i jednocześnie najbardziej papierową postacią w tej powieści. Skryła się pod habitem, aby uciec od matczynej nieczułości. Od nieczułości sióstr i wszystkich ludzi, którzy nie byli w stanie dać jej tego, czego oczekiwała. Miłości, zrozumienia, szacunku.

To, co przeżywają trzy siostry, to uniwersalne doświadczenia smutku, utrat i życiowych traum, które są uzasadniane przez losy ich przodkiń. Powtarzalny jest ból wywołany odtrąceniem i powtarzalna obcość, jaką mogą względem siebie wykształcić najbliższe przecież osoby. Joanna Marat wikła nas w zbyt wiele opowieści i pozostawia na naszych barkach za duży balast bolesnych wspomnień. Celowość tego wszystkiego jest trudna do uzasadnienia, kiedy patrzy się na to, jak z relacjami wspomnianych kobiet tu i teraz autorka próbuje sobie poradzić. Stworzyć z tego mocną powieść obyczajową, która staje się kroniką przypadków odrzucenia i niechęci niesionych przez kobiety latami. Latami także niewyrażalnych.

Marat momentami nazbyt teatralnie dramatyzuje i nie waha się szantażować emocjonalnie czytającego, wplatając część historii w mrok nieludzkich warunków przetrwania na przykład w czasie drugiej wojny światowej. Obsesyjne poszukiwanie prawdy o sobie w tym, co się wydarzyło i co jest bardzo zagadkowe, też jest narzędziem utrzymania napięcia, które nie do końca się sprawdza, gdy powieść gra wciąż w tych samych rejestrach narracyjnych. Tymczasem jej teraźniejsze bohaterki pozostawione są trochę same sobie. Jakby musiały na siłę wywinąć się z tych karkołomnych wolt narracyjnych osadzonych w czasie przeszłym. Zupełnie to do mnie nie przemawia. Nie jest atrakcyjne ani twórcze na żadnym poziomie – poza wspomnianym początkiem, który rozegrany jest naprawdę po mistrzowsku. „Trzecia siostra” to monumentalna opowieść o kobiecym bólu istnienia, reakcjach emocjonalnych na fałsz i oszustwa, ale także o dwuznacznościach w zachowaniu, które mogą być właściwie zinterpretowane dopiero po latach. Bardzo ciekawy materiał i sporo do uniesienia. Pod warunkiem że uda się wejść w ten świat przedstawiony, co bez notatnika i długopisu jest chyba niemożliwe, bo grozi całkowitym zagubieniem. Tak jak ginie trochę czytelnicza empatia – zwłaszcza do sióstr, które szczędzą empatii samym sobie.

1 komentarz:

blogger pisze...

.Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, zwanemu dr Agbazarą, wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość, pomagając mi przywrócić mego kochanka, który zerwał ze mną Cztery miesiące temu, ale teraz ze mną przy pomocy dr Agbazary, wielkiego zaklęcia miłosnego odlewnik. Wszystkim dzięki niemu możesz również skontaktować się z nim o pomoc, jeśli potrzebujesz go w czasach kłopotów poprzez: ( agbazara@gmail.com ) możesz również Whatsapp na ten numer +2348104102662