Wydawca: Karakter
Data wydania: 10 kwietnia 2019
Liczba stron: 200
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 35 zł
Tytuł recenzji: Wobec inności
Nie znałem Izy
Klementowskiej portretującej reportersko rodzime podwórko, ale po lekturze
świetnych książek o Portugalii i Mozambiku nie miałem też wątpliwości, że czeka
mnie dobra lektura. Taką „Skóra” jest w istocie, ale nasuwa się tu pytanie,
które sama autorka przytacza na początku. Chodzi o to, dla kogo ma być ta
książka. Czy przeczytają ją ci, którym uchodźca kojarzy się ze strachem?
Poznaliby pewnie absurdalną genezę tego strachu. Czy sięgną po nią czytelnicy
na co dzień wykazujący się złością i gniewem wobec problemu imigracji? Oni
natomiast ujrzeliby, jak zaskakująco nielogicznie układają się w umysłach te
odczucia i jak wiele szkody czynią nie tylko samym uchodźcom. A może „Skóra”
mogłaby być dobrą lekturą dla wszystkich wyobcowanych w Polsce imigrantów, bo
dzięki niej poznają historie tych, którym udało się wydobyć z tego wyobcowania?
Mając gdzieś z tyłu głowy myśl o tym, że
reportaż przeczytają przede wszystkim ci, którzy znajdą tu po prostu
potwierdzenia swoich własnych przemyśleń, liczę jednak na to, że „Skóra” trafi
do rąk ludzi będących w stanie dać się przekonać, zmienić zdanie. Służy temu
doskonała i przemyślana konstrukcja książki. Klementowska wychodzi od
konkretnych życiorysów, a problemy podmiotowo nazywa imionami (że w niektórych
przypadkach zmienionymi dla zachowania bezpieczeństwa, to już inny smutny
fakt). Potem z każdej tej osobistej opowieści wydobywa refleksje natury
ogólnej. „Skóra” ukazuje więc, że trudna sytuacja imigrantów w Polsce zaczyna
się od prywatnego dramatu, a potem ten dramat intensyfikowany jest przez to,
jak nie umiemy przyjąć inności, różnorodności i jak zaskakująco często jesteśmy
pozbawieni zwyczajnej empatii.
Kim my, Polacy, się czujemy,
mówiąc, że jesteśmy „u siebie”? Co to znaczy w szerszym znaczeniu i skąd wynika
tendencja do budowania granic przestrzeni i mentalności, aby osadzić tam swoje
poglądy? Czym są te poglądy? Czy nieufający uchodźcom Polacy nie są aby
najbardziej poszkodowani tym, że – jak sugeruje jeden z rozmówców
Klementowskiej – nie ufają samym sobie, swoim przekonaniom i wartościom? „Skóra”
opowiada o przykrych zderzeniach różnych kultur i mentalności, ale także o
serdeczności oraz życzliwości, jakie mogą wydobyć z nas ludzie, którzy przeżyli
osobiste dramaty i niekoniecznie chcą się uśmiechać. Podobnie jak Polska
niekoniecznie chce wziąć na siebie odpowiedzialność za drugiego człowieka,
jeśli określi go mianem innego. Tytułowa
skóra to zgrabna metonimia, bo Iza Klementowska nie będzie rozważać tutaj tylko
zderzenia inności ze strachem. Pokaże, w jaki sposób reagujemy na kogoś, czyją
odmienność rejestruje wzrok, przekazując odpowiednie komunikaty umysłowi.
Autorka zbliży nas do ludzkich problemów w wymiarze nie do końca rozumianym w
naszym kraju. Albo może jest też tak, że proste odruchy serdeczności gdzieś w
sobie stłumiliśmy. Czy naprawdę coś się stało z polską moralnością i
umiejętnością współczucia? A może problem barier i antagonizmów leży zupełnie
gdzie indziej?
Pewien Sudańczyk musiał
nauczyć się szybko uciekać w ojczyźnie. Zatrzymał się w Polsce, ale jego
tendencje ucieczkowe nie wygasają i nie wynikają z tego, co warunkowało je w
ojczyźnie. Pewien Kurd także ucieka. Przed swą tożsamością, która sprowadzić
może na niego śmierć. Muzyk z Palestyny rozgląda się z niepokojem wokół siebie,
bo przyszło mu zrozumieć, czym jest polska niegościnność oraz polska pięść
pozostawiająca ranę inną niż ta, która się zagoi. Uchodźczyni z Groznego
chciałaby spokoju i stabilizacji dla swojej rodziny, ale wie, że w kraju, w
którym nie trwa wojna, musi o to stoczyć prywatną batalię. Tych historii jest
więcej. Klamrowa kompozycja opowieści o ludziach poszukujących w Polsce
stabilizacji jest polifoniczną narracją ważnej sprawy: Klementowska chce
pokazać problemy imigrantów jako coś absolutnie uniwersalnego. I przemówić tą
prostotą do każdego, kto pielęgnuje w sobie jakąś formę niechęci, potrafi
odrzucić czasem najboleśniej, bo po prostu przez obojętność…
Ale
„Skóra” opowiada nie tylko o losach uciekinierów. Mocno i zasadniczo punktuje
problemy, z jakimi zmagamy się w Polsce – kraju, który karmi się stereotypami,
lubi wrastać w wątpliwość i lęk, nie otwiera się i nie pokazuje swojej
serdeczności. Jednak Klementowska daleka jest od generalizowania.
Podoba mi się to, że spraw, które elektryzują opinię publiczną dzięki medialnym
przekłamaniom, autorka nie prezentuje w żaden manipulujący percepcją sposób.
Jest rzetelna, obiektywna, ale również stanowcza, bo wie, jak wypunktować i
określić zło w relacjach Polaków z uchodźcami. Myślę, że ważnym aspektem tego
reportażu jest także zadawanie pytania o to, czym jest w naszym kraju staranie
się o status uchodźcy. Kolejnym stygmatem? Proceduralnym piekłem? Stanem
zawieszenia w bezradności tak bolesnej jak dramat, od którego każdy uchodźca
ucieka?
„Skóra” opowiada o
samotności – takiej podwójnej, doświadczanej bardziej intensywnie. Samotności
uciekiniera i kogoś, kto próbuje złapać oddech, zatrzymać się, zaakceptować i
oswoić swoją nową ojczyznę. Ojczyznę, która potrafi mruczeć złowrogo, ale ma
też zupełnie inne, zaskakujące oblicze. Dlatego
Klementowska nie buduje tutaj czytelnej opozycji Polacy-uchodźcy. Stara się
wejść głębiej we wzajemne relacje. Pokazać, skąd biorą się pewne absurdy, a co
warunkuje trudności w porozumieniu. Niekoniecznie jest to nieznajomość języka
polskiego występująca u imigrantów. Problem leży gdzieś głębiej. I wyodrębnił
się dużo wcześniej. Dlatego Klementowska nie powiela wniosków i spostrzeżeń
w temacie antagonizmów, lecz stara się złagodzić napięcie oraz pokazać, że jest
pewna wspólna przestrzeń rozmowy na temat problemu postrzegania ludzi innych
nazywanych wciąż na nowo obcymi. „Skóra” to dowód serdeczności, gdy myśli się o
opisanych prywatnych losach imigrantów, ale przede wszystkim dowód na to, że
ważne pytania dotyczącego tego, jak postrzegać uchodźców w naszym kraju, nie są
pytaniami stale powracającymi. Są problemami, które wynikają z bieżących
zderzeń i konfrontacji. Klementowska chce opowiedzieć o ludziach, którzy
cierpią w zetknięciu się ze światem wyjątkowo dla nich niesprawiedliwym. W tym
znaczeniu jest to książka dla każdego i o każdym, bo opowiada o trudnej sztuce
akceptacji i szacunku dla każdej innej oraz niezrozumiałej formy
człowieczeństwa. Dzieli nas niewiele. Są to przede wszystkim podziały w naszych
głowach. „Skóra” sporo demaskuje, ale w dużej mierze uwypukla absurdalność
lęków i uprzedzeń. Bardzo potrzebna książka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz