2019-04-19

„Skóra. Witamy uchodźców” Iza Klementowska


Wydawca: Karakter

Data wydania: 10 kwietnia 2019

Liczba stron: 200

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 35 zł

Tytuł recenzji: Wobec inności

Nie znałem Izy Klementowskiej portretującej reportersko rodzime podwórko, ale po lekturze świetnych książek o Portugalii i Mozambiku nie miałem też wątpliwości, że czeka mnie dobra lektura. Taką „Skóra” jest w istocie, ale nasuwa się tu pytanie, które sama autorka przytacza na początku. Chodzi o to, dla kogo ma być ta książka. Czy przeczytają ją ci, którym uchodźca kojarzy się ze strachem? Poznaliby pewnie absurdalną genezę tego strachu. Czy sięgną po nią czytelnicy na co dzień wykazujący się złością i gniewem wobec problemu imigracji? Oni natomiast ujrzeliby, jak zaskakująco nielogicznie układają się w umysłach te odczucia i jak wiele szkody czynią nie tylko samym uchodźcom. A może „Skóra” mogłaby być dobrą lekturą dla wszystkich wyobcowanych w Polsce imigrantów, bo dzięki niej poznają historie tych, którym udało się wydobyć z tego wyobcowania? Mając gdzieś z tyłu głowy myśl o tym, że reportaż przeczytają przede wszystkim ci, którzy znajdą tu po prostu potwierdzenia swoich własnych przemyśleń, liczę jednak na to, że „Skóra” trafi do rąk ludzi będących w stanie dać się przekonać, zmienić zdanie. Służy temu doskonała i przemyślana konstrukcja książki. Klementowska wychodzi od konkretnych życiorysów, a problemy podmiotowo nazywa imionami (że w niektórych przypadkach zmienionymi dla zachowania bezpieczeństwa, to już inny smutny fakt). Potem z każdej tej osobistej opowieści wydobywa refleksje natury ogólnej. „Skóra” ukazuje więc, że trudna sytuacja imigrantów w Polsce zaczyna się od prywatnego dramatu, a potem ten dramat intensyfikowany jest przez to, jak nie umiemy przyjąć inności, różnorodności i jak zaskakująco często jesteśmy pozbawieni zwyczajnej empatii.

Kim my, Polacy, się czujemy, mówiąc, że jesteśmy „u siebie”? Co to znaczy w szerszym znaczeniu i skąd wynika tendencja do budowania granic przestrzeni i mentalności, aby osadzić tam swoje poglądy? Czym są te poglądy? Czy nieufający uchodźcom Polacy nie są aby najbardziej poszkodowani tym, że – jak sugeruje jeden z rozmówców Klementowskiej – nie ufają samym sobie, swoim przekonaniom i wartościom? „Skóra” opowiada o przykrych zderzeniach różnych kultur i mentalności, ale także o serdeczności oraz życzliwości, jakie mogą wydobyć z nas ludzie, którzy przeżyli osobiste dramaty i niekoniecznie chcą się uśmiechać. Podobnie jak Polska niekoniecznie chce wziąć na siebie odpowiedzialność za drugiego człowieka, jeśli określi go mianem innego. Tytułowa skóra to zgrabna metonimia, bo Iza Klementowska nie będzie rozważać tutaj tylko zderzenia inności ze strachem. Pokaże, w jaki sposób reagujemy na kogoś, czyją odmienność rejestruje wzrok, przekazując odpowiednie komunikaty umysłowi. Autorka zbliży nas do ludzkich problemów w wymiarze nie do końca rozumianym w naszym kraju. Albo może jest też tak, że proste odruchy serdeczności gdzieś w sobie stłumiliśmy. Czy naprawdę coś się stało z polską moralnością i umiejętnością współczucia? A może problem barier i antagonizmów leży zupełnie gdzie indziej?

Pewien Sudańczyk musiał nauczyć się szybko uciekać w ojczyźnie. Zatrzymał się w Polsce, ale jego tendencje ucieczkowe nie wygasają i nie wynikają z tego, co warunkowało je w ojczyźnie. Pewien Kurd także ucieka. Przed swą tożsamością, która sprowadzić może na niego śmierć. Muzyk z Palestyny rozgląda się z niepokojem wokół siebie, bo przyszło mu zrozumieć, czym jest polska niegościnność oraz polska pięść pozostawiająca ranę inną niż ta, która się zagoi. Uchodźczyni z Groznego chciałaby spokoju i stabilizacji dla swojej rodziny, ale wie, że w kraju, w którym nie trwa wojna, musi o to stoczyć prywatną batalię. Tych historii jest więcej. Klamrowa kompozycja opowieści o ludziach poszukujących w Polsce stabilizacji jest polifoniczną narracją ważnej sprawy: Klementowska chce pokazać problemy imigrantów jako coś absolutnie uniwersalnego. I przemówić tą prostotą do każdego, kto pielęgnuje w sobie jakąś formę niechęci, potrafi odrzucić czasem najboleśniej, bo po prostu przez obojętność…

Ale „Skóra” opowiada nie tylko o losach uciekinierów. Mocno i zasadniczo punktuje problemy, z jakimi zmagamy się w Polsce – kraju, który karmi się stereotypami, lubi wrastać w wątpliwość i lęk, nie otwiera się i nie pokazuje swojej serdeczności. Jednak Klementowska daleka jest od generalizowania. Podoba mi się to, że spraw, które elektryzują opinię publiczną dzięki medialnym przekłamaniom, autorka nie prezentuje w żaden manipulujący percepcją sposób. Jest rzetelna, obiektywna, ale również stanowcza, bo wie, jak wypunktować i określić zło w relacjach Polaków z uchodźcami. Myślę, że ważnym aspektem tego reportażu jest także zadawanie pytania o to, czym jest w naszym kraju staranie się o status uchodźcy. Kolejnym stygmatem? Proceduralnym piekłem? Stanem zawieszenia w bezradności tak bolesnej jak dramat, od którego każdy uchodźca ucieka?

„Skóra” opowiada o samotności – takiej podwójnej, doświadczanej bardziej intensywnie. Samotności uciekiniera i kogoś, kto próbuje złapać oddech, zatrzymać się, zaakceptować i oswoić swoją nową ojczyznę. Ojczyznę, która potrafi mruczeć złowrogo, ale ma też zupełnie inne, zaskakujące oblicze. Dlatego Klementowska nie buduje tutaj czytelnej opozycji Polacy-uchodźcy. Stara się wejść głębiej we wzajemne relacje. Pokazać, skąd biorą się pewne absurdy, a co warunkuje trudności w porozumieniu. Niekoniecznie jest to nieznajomość języka polskiego występująca u imigrantów. Problem leży gdzieś głębiej. I wyodrębnił się dużo wcześniej. Dlatego Klementowska nie powiela wniosków i spostrzeżeń w temacie antagonizmów, lecz stara się złagodzić napięcie oraz pokazać, że jest pewna wspólna przestrzeń rozmowy na temat problemu postrzegania ludzi innych nazywanych wciąż na nowo obcymi. „Skóra” to dowód serdeczności, gdy myśli się o opisanych prywatnych losach imigrantów, ale przede wszystkim dowód na to, że ważne pytania dotyczącego tego, jak postrzegać uchodźców w naszym kraju, nie są pytaniami stale powracającymi. Są problemami, które wynikają z bieżących zderzeń i konfrontacji. Klementowska chce opowiedzieć o ludziach, którzy cierpią w zetknięciu się ze światem wyjątkowo dla nich niesprawiedliwym. W tym znaczeniu jest to książka dla każdego i o każdym, bo opowiada o trudnej sztuce akceptacji i szacunku dla każdej innej oraz niezrozumiałej formy człowieczeństwa. Dzieli nas niewiele. Są to przede wszystkim podziały w naszych głowach. „Skóra” sporo demaskuje, ale w dużej mierze uwypukla absurdalność lęków i uprzedzeń. Bardzo potrzebna książka!

Brak komentarzy: