Wydawca: Świat
Książki
Data wydania: 25 września 2013
Liczba stron: 253
Oprawa: twarda
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Ku wnętrzu…
Przy tej oryginalnej książce
należy się zatrzymać. Nie opowiada bowiem o świecie zewnętrznym, a prowadzi do
wnętrza. Bardzo specyficznego. To powieść tworząca na poły oniryczną, na poły
fantasmagoryczną wizję ucieczki przed bolesnym zewnętrzem do świata, w którym
ukryło się drugie, alternatywne życie; są tam wewnętrzni mieszkańcy zwykle
przyjaźnie nastawieni, jest tam bezpieczna przestrzeń, są znaki wyjaśniające
potrzebę wejścia wewnątrz i jest porządek, którego nie można znaleźć w tym, co
nas otacza, bo to rzeczywistość, która się nie udała. Może Bogu. Może nam
samym. Katarzyna Gondek w przejmujący
sposób opowiada o konfrontacji życia i śmierci; zestawia witalizm z piekłem
istnienia. Opisuje ból fizyczny i cierpienie wywołane niedostosowaniem do
życia. Wprowadza nas w świat mrocznych baśni i enigmatycznych bohaterów,
zabierając z życia opresyjnej rodziny, jaka nie ma siły się rozpaść.
„Horror Vacui” zadziwia, zastanawia, zasmuca i intryguje. To książka dla tych,
których rodzice wiecznie prowadzili wojny. Dla tych, co zaznali okrucieństwa
wykluczenia w szkole. Dla wszystkich, którzy chcą się schować. I zrozumieć
kosmogonię organizmu, w której brzuch jest istotą, a ocalenie życia kryje się w
niebycie…
Norma przywykła już do tego,
że chuda Matka ciągle pali i złorzeczy, a gruby Ojciec wiecznie pije i ma
pretensje do Matki o to, że jest obok niego. Swoją wrażliwość i delikatność
kryje przed gruboskórnością rodziców, co tkwią ze sobą z przyzwyczajenia, a
wzajemne ranienie stało się już po prostu jednym z wyznaczników ich życia.
Norma żyje w swoim świecie, do jakiego nie dopuszcza nikogo, bo nikt nie jest
godzien, by tam zajrzeć. Kiedy pewnego wigilijnego wieczoru burzy porządek,
rozlewając świąteczny barszcz, otrzymuje jednocześnie niezwykły prezent pod
choinkę, a jest nim starsza kobieta, której chce się zanurzyć palce w
zmarszczki i którą przygarnia rodzina, by sobie w spokoju umarła, toczona
rakiem i nieobecna, od lat zamknięta w sobie i bez kontaktu z otoczeniem.
Norma
dowiaduje się, że ma Babkę. Co więcej – milcząca dotąd staruszka zaczyna mówić,
opowiadać wnuczce baśnie i wprowadzać w tajemnicę bytu alternatywnego, który
koncentruje się wokół brzucha, z niego wyrasta i w nim znajduje swoją pełnię.
Babka dotychczas udawała wariatkę, nie pozwalając światu zewnętrznemu
skontaktować się ze swoim wnętrzem. Normie pozwala się tam dostać. Zrozumieć.
Znaleźć ukojenie i odejść od tego, co opresyjne. Babce towarzyszy broszka w
kształcie Pawia, która ożywa tak, jak inni bohaterowie opowieści snutej przez
zmęczoną życiem i toczoną rakiem staruszkę. Mała Norma, która staje się Norą,
pozna niezwykłe opowieści. O Królu Złote Czoło, co chciał poznać niebo. O
Olbrzymie – Obżartuchu, który pożarł wszystko wokół i chciał sięgnąć słońca. O
wszechwiedzącym i złośliwym Wężu oraz o drewnianym Jezusie, którego małej
Normie udaje się wyzwolić tak jak sobie samej, zasłuchanej w opowieści Babki, a
potem podejmującej wysiłek, by dostać się do świata, skąd pochodzą.
Gdzie my się właściwie
znajdziemy i z kim spotkamy w opowieści Katarzyny Gondek? „Za siedmioma drabinami, za siedmioma brzuchami. Z pawiami i wężami. Z
drewnianym Jezusem. Z Babką. Z czekoladowymi rogalami…”. Norma skryje się tam, gdzie nikt nie będzie
mógł jej odnaleźć. Jednocześnie zmuszona zostanie do tego, by odnaleźć siebie i
zadać sobie pytania, o jakich nigdy nie myślała. Zachodzą przemiany, a
sygnalizuje je już zmiana imienia dziewczynki. Norma jest przecież czymś, co
kochają tłumy, do niej się dostosowują, ją wielbią za przewidywalność i za to,
że porządkuje życie w prosty sposób. Nora – a nią się stanie młoda wędrowniczka
– to mroczna przestrzeń, do której trudno się dostać i której nikt tak naprawdę
nie chce poznawać. Podróż dziecka w
kierunku życia nazywanego na nowo idzie w parze z procesem odchodzenia Babki.
Umiera, a jej brzuch pali bólem. Tam są wszyscy ci, z którymi spotka się Norma,
kiedy przyjdzie jej odkryć tajemnice brzucha. Babka symbolizuje koniec
tragiczny bez możliwości ukrycia się w bezpiecznej przestrzeni, niszczonej
przecież przez chorobę. Norma jest symbolem początku życia, jednak nie życia w
piekle domu czy szkoły, gdzie potwory nie dają oddychać, ale początku istnienia
w przestrzeni, dzięki której pojmie to, co delikatnie sugerują bohaterowie
mrocznych baśni snutych przez umierającą staruszkę. To dwa byty z brzucha
zrodzone i w brzuchu chcące pozostać. Miały pecha, gdy wydobyto je na świat;
Babce nie udało się ujść cierpieniu, szansę ma Norma, ale nie jest świadoma
tego, czy rzeczywiście będzie mogła ją wykorzystać.
„Horror Vacui” to historia
opowieści wiodących do samopoznania. Norma dowiaduje się: „Słuchaj, co ci świat opowie. To jedna z najważniejszych prawd o
sprawczej mocy człowieka”. Moc, by zmienić zastany porządek świata,
znajduje się w nieoczekiwany sposób. To także moc wyzwolenia się z piętna
samotności i odrzucenia. Gondek pisze
bowiem przede wszystkim o tych samotnych i odrzuconych w różnych pokoleniach i
różnie krzywdzonych przez los. Pokazuje jednak, że mają alternatywę. Buduje
metafizyczny świat rządzący się swoimi prawami i pozwala stać mu się światem, w
jakim zanegowana rodzina nie będzie już potrzebna, zgubiony gdzieś na
katechezach z otyłym Księdzem Bóg być może się odnajdzie, a Norma odkryje
wszystko to, czego bezskutecznie poszukiwała na zewnątrz. Dlatego sięga do
środka. Symbolicznego i niejednoznacznego.
Katarzyna
Gondek w ciekawy sposób opisuje obcość. Tą, która każe otoczeniu stygmatyzować
innego, ale także obcość względem samego siebie, kiedy nie można poznać, kim
jest się naprawdę, do czego dąży i jakie ma oczekiwania. Brzuch
stanie się symboliczną przestrzenią, w której będzie i poznanie, i odkupienie,
i znajdą się też odpowiedzi na pytania, jakie wciąż zadawane w zewnętrznym
świecie, nigdy nie doczekały się odpowiedzi. „Horror Vacui” to proza w gruncie
rzeczy przygnębiająca, ale mająca przecież znamiona opowieści oczyszczającej –
przynajmniej dla jednej z bohaterek. Osadzona w realnym świecie, wciąż wymyka
się temu, co go definiuje. Niejednoznacznym, nasyconym symboliką językiem
prowadzi nas ku zagadce bytu, dla którego trzeba stworzyć definicję.
Gondek jest świadoma
tego, o czym pisze i w jaki sposób to robi. Zabiera nas w poetycką podróż do
wnętrza nas samych. Wskazuje szanse ocalenia dla tych, których brutalny świat
skazuje na cierpienie w każdym możliwym wymiarze. Ta książka niepokoi, bo w
gruncie rzeczy nie możemy mieć pewności, kto ostatecznie prowadzi nas przez
drogę, jaką kroczy Norma. I nie jest to proza, w jakiej można doszukiwać się
wrzuconych po omacku tropów bez uzasadnienia tegoż zabiegu. „Horror Vacui”
trzeba czytać powoli, rozważnie. To bowiem proza, dzięki której Bogiem może
poczuć się ludzka świadomość. Kto kreuje światy w tej książce? Zagadkom u Katarzyny
Gondek nie ma końca, choć problemy, jakich dotyka, wydają się przecież
oczywiste, wiecznie obecne i wiecznie ciążące, bez możliwości ucieczki od nich.
Ta opowieść pokazuje, iż uciec można. Można się ocalić. Można zrozumieć. I
można oswoić tytułowy lęk przed pustką…