2021-11-23

„Pajęcza sieć” Mike Omer

 

Wydawca: Wydawnictwo Świat Książki

Data wydania: 13 października 2021

Liczba stron: 384

Przekład: Robert Ginalski

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Piękno i śmierć

Bycie piękną to priorytet wielu kobiet, prawda? A połączenie piękna z młodością, dwóch nieistotnych i efemerycznych spraw, buja bardzo szeroką przestrzenią tak zwanych mediów społecznościowych. Wśród różnego rodzaju narcyzów proponujących publiczne patrzenie na siebie może znaleźć się ktoś, czyj wzrok zapoczątkuje jakiś przerażający proces… Mike Omer w swym thrillerze pokazuje specyficzny fatalizm oraz pułapkę bycia kobietą piękną i młodą. Aspirującą do tego, aby zostać modelką. Niezależną i pewną siebie w takim znaczeniu, że tożsamość buduje tutaj to, jak się wygląda. To również ze swą hipnotyzującą mocą zbuduje tożsamość seryjnego mordercy. „Pajęcza sieć” pracuje trochę na stereotypach i odwołuje się do banalnych rozwiązań literatury tego gatunku, ale jest to z pewnością powieść wyróżniająca się, bo bardzo inteligentna. Ani dydaktyczna, ani skupiająca się na jednoznacznych podziałach, ani ostatecznie sugerująca proste rozwiązania. Omer skupi się na intrygującej zagadce, aby pokazać między innymi niebezpieczne mechanizmy manipulacji człowiekiem, które wykształciła obezwładniająca go sieć. Sieć internetowa ze swoimi dobrodziejstwami, pułapkami i śmiertelnymi niebezpieczeństwami.

Orbitowanie wokół zagrożeń cyberprzestrzeni jest tu zaznaczane punktowo, konsekwentnie i do samego końca. Już w jednej z pierwszych scen widzimy, że nastolatek robi sobie selfie z głową znalezionej ofiary. Inny epizod pokazuje, jak cienka może być granica między bezmyślnym żartem a śmiertelnie poważną sytuacją, która może zakończyć się w nieprzewidziany sposób. Ponadto dobrodziejstwa internetowe ułatwiają tutaj śledczym pracę, ale główna intryga oparta jest na tym, że zabójca ma narzędzia, by obserwować. A za tym będzie szło oczekiwanie. I satysfakcja, kiedy najważniejszy stanie się strach ofiary. Osoba, która zginie z jego rąk, musi się śmiertelnie przestraszyć. A potem umrzeć. I zabijanie staje się obsesją, czymś na kształt nałogu.

Śledczy Mitchell Lonnie nie ma zbyt długiego stażu w policji, ale w zestawieniu ze swym doświadczonym partnerem zawsze gra rolę tego dobrego gliny. Ma niebywałe zdolności do tego, aby zjednać sobie każdego, z kim rozmawia. Lonnie jest uporządkowany i empatyczny, jednak do czasu. Tkwi w nim pewien egzystencjalny smutek, którego zagadkę Omer pozostawia prawdopodobnie na kolejne powieści cyklu. Lonnie zostanie skonfrontowany ze specyficznym wyzwaniem. W policji służy bowiem jego siostra. Ambitna i gotowa do poświęceń. Nieświadoma tego, jaką rolę odegra w trudnym śledztwie prowadzonym przez brata. Gotowa do największego poświęcenia, by złapać mordercę, po tym, gdy składa niespełnioną obietnicę jego ofierze. To bardzo ciekawe rozwiązanie fabularne i Mike Omer świetnie na nim bazuje, rozwijając akcję. Nie trzeba specjalnie kreować postaci z prywatnego życia głównego śledczego, by pokazać, jak emocjonalnie może podejść do pewnych spraw. Wystarczy siostra. Ktoś, kim instynktownie trzeba się zaopiekować. Ktoś, kogo trzeba bezwarunkowo bronić. I będzie to książka o tym, że instynktowne mogą być zarówno zbrodnia, jak i działania zmierzające do tego, aby jej zapobiec.

„Pajęczą sieć” wyróżnia świetne poczucie humoru autora. W całym mroku tej historii pojawiają się momenty, w których po prostu wybuchamy śmiechem. Jak choćby wówczas, gdy poznajemy zrozpaczonego pisarza, który popełnia zbrodnię na swoim laptopie. Albo gdy jedna z kobiet zgłasza zdjęcie członka jako potencjalnego narzędzia morderstwa. Jest także w dialogach bohaterów sporo komizmu słownego, a Omer bardzo dba o to, by balans został zachowany, a elementy groteskowe czy tragikomiczne nie zburzyły czytelniczej czujności, gdyż „Pajęcza sieć” jest powieścią o bardzo poważnych sprawach. Sprawach z pogranicza życia i śmierci. Autor opowiada o pewnej obsesji, której realizacja niesie w sobie ogromne zagrożenie. Ginąć będą kolejne ofiary, a my prawie od samego początku będziemy tuż przy anonimowym zabójcy, wręcz czując jego oddech – a to bardzo ryzykowne zagranie w thrillerach, bo może zrujnować napięcie i zanadto zbliżyć czytającego do postaci będącej największą zagadką książki. Tu pozostanie nią bardzo długo.

„Taki uroczy chłopak” – w ten sposób wspomni seryjnego mordercę jedna z bohaterek epizodycznych. Mike Omer chce pokazać, że zbrodnia bardzo często wydobywa się z zaskoczenia i z banalnych powodów. Nie sposób wręcz będzie uwierzyć, co spowodowało, że zabójca po raz pierwszy zrobił to, co potem będzie powtarzał. I zrozumieć motywy, dla których te przerażające powtórzenia będą miały miejsce. Bo to książka nie tylko o obsesji zabijania. Także historia specyficznego rodzaju samokontroli i rzecz o tym, w jaki sposób przeżywa się patologiczne poczucie satysfakcji. „Pajęcza sieć” to jednak przede wszystkim specyficzna fantazja o banalizowaniu zła oraz zagrożeń. Nie mam tu na myśli tylko kobiecych postaci wprawnych w tym, by bez problemu i jakichkolwiek dylematów ujawniać szczegóły swojego życia całemu światu. Pojawi się w tej książce także postać ambitnej dziennikarki, która – jak wiele innych postaci – nie doceni wagi zagrożenia. Lekkomyślność działań innych będzie szła w parze z metodycznym planowaniem i realizowaniem szalonych planów przez powieściowy czarny charakter. A wszystko napisane w taki sposób, że powieść ta w pierwszej połowie trochę usypia czujność, by dynamicznie rozwinąć się w drugiej. Aż po spektakularny finał, który sprawia, że można ujrzeć Omera jako autora na przykład scenariusza świetnego filmu sensacyjnego.

To historia o tym, kiedy stwarzanie sobie wrażenia, że wszystko się kontroluje, staje się niebezpieczną obsesją. Amerykański autor próbuje nakreślić sylwetki bohaterów, którzy mają poczucie panowania nad wszystkim, co robią. Tymczasem wydarzą się rzeczy, które zrujnują tę pewność siebie. W narracji Omera rozpad samokontroli idzie w parze z takim rodzajem nieprzewidywalności, który opisywany tu bardzo dokładnie, czyni fabułę książki jeszcze bardziej atrakcyjną. Są tu obecne liczne elementy, które – jak już wspomniałem – świetnie sprawdziłyby się w filmowym kadrze. Jest nieustanne napięcie wywołane przez to, że morderca wchodzi w specyficzną grę z tropiącymi go śledczymi. A wszystko opisane w taki sposób, że odczuwa się coraz bardziej klaustrofobiczną atmosferę, nieco sugerowaną już przez tytuł. To z pewnością jeden z tych thrillerów, przy których nie można się nudzić. Ale jednocześnie opowieść o tym, że stawiając sobie granice własnej wolności, nie dostrzegamy zagrożeń stojących za tezą, że wolność może być jednocześnie niebezpieczna. Bardzo niebezpieczna. Wszystko wpisane w realia amerykańskiego stanu Massachusetts, który tworzy tu całkiem ciekawe tło dla dramatycznych wydarzeń. Jedna z tych elektryzujących książek, po których być może niektórzy czytelnicy zastanowią się chwilę przed umieszczeniem w sieci kolejnej prywatnej informacji o sobie albo swojego wizerunku. Nikt bowiem nie spodziewa się tego, że rozrywka na Instagramie lub innym portalu społecznościowym może otwierać wrota piekielne.

Brak komentarzy: