2022-08-26

„Skradzione dziecko” Diney Costeloe

 

Wydawca: Wydawnictwo Kobiece

Data wydania: 24 sierpnia 2022

Liczba stron: 334

Przekład: Anna Sauvignon

Oprawa: twarda

Cena det.: 44,90 zł

Tytuł recenzji: Wojna i miłość

To świetny przykład literatury środka, która ma być odbierana emocjami i przede wszystkim na nich bazuje, ale jest jednocześnie bardzo dobrze napisaną książką. Intrygująco prowadzona historia połączy wszystkie wątki poboczne i okaże się, że każdy z bohaterów wniesie coś do finałowego rozstrzygnięcia. Diney Costeloe stworzyła swą opowieść na podstawie faktów, broniąc się tym przed jakimikolwiek zarzutami związanymi z konstrukcją fabularną. Napisała powieść, która w założeniu najmocniej chyba przemówi do czytelniczek będących matkami, bo to ciekawa fantazja o dwóch obliczach macierzyństwa, w których ścierają się ze sobą miłość i szaleństwo. Poza tym „Skradzione dziecko” to również przykład narracji opowiadającej o wojnie stojącej tutaj w kontraście do działań i przemyśleń bohaterów. Costeloe wykorzystała proste formalne środki, aby uwypuklić coś oczywistego: podczas każdej, najbardziej nawet krwawej wojny ludzie dążą do tego, aby odnaleźć choć złudzenia stabilizacji. Tu mieszkańcy atakowanego przez nazistów Plymouth będą starać się w ruinach i pośród pożogi prowadzić jak najbardziej normalne życie. Zajrzymy do barów, restauracji, pensjonatów, do banku. Wszędzie tam, gdzie Anglicy chcą za wszelką cenę znaleźć codzienny rytm życia. Ale bohaterowie tej książki poszukują jeszcze czegoś.

Młodziutka Vera podczas nalotu bombowego uświadamia sobie już w schronie, że nie ma z rodziną jej synka. Dziewczyna wybiega w chaos i zniszczenie. Niestraszne jej bomby, ogień i zagrożenie życia, kiedy musi walczyć o swoje dziecko. Bohaterka znika nam na pewien czas z pola widzenia, a narrator skupia się na postaci Maggie. Kobiety straumatyzowanej bolesną utratą, która od dziewięciu miesięcy wegetuje pośród wspomnień i bólu. Symboliczna piwnica, do której Maggie udaje się podczas niemieckich ostrzeliwań miasta, pokazuje wyobcowanie kobiety niegotowej na to, by stać się częścią społeczeństwa, dzielić z innymi lęki, ale również nadzieje. To, co dzieje się wewnątrz bohaterki, Diney Costeloe bardzo dobrze ukrywa. Nawet wówczas, gdy powinniśmy się dowiedzieć więcej, gdy Maggie powinna doświadczyć jakiejś przemiany, więcej zrozumieć, wykazać się empatią, zmienić swój stosunek do życia. Niczego takiego tutaj nie będzie, ale nie powinno to wywoływać rozczarowania, bo mam wrażenie, że autorka celowo dystansuje nas od tej bohaterki, aby nie było jasne, skąd bierze się w niej tak wiele szaleńczej determinacji. Pewne kwestie można zrozumieć i sporo Maggie wybaczyć. Jednakże najbardziej intryguje nieprzejednana postawa kobiety, która nie chce znaleźć żadnego kontaktu z otoczeniem, nie chce dać sobie pomóc i nie jest w stanie zrobić niczego, aby spojrzeć na swoje emocje oraz działania z jakiegoś dystansu.

Dochodzi do szeregu dramatycznych zbiegów okoliczności, które połączą Maggie i Verę, choć do bezpośredniej konfrontacji bohaterek tutaj nie dojdzie. „Porwane dziecko” będzie snuć opowieść o tym, do czego w desperacji zdolna jest matka. Ta, która za wszelką cenę chce ocalić swojego potomka – ale w dwóch różnych znaczeniach. To oczywiste nie wymaga tutaj komentarza, bo wszystko dzieje się na oczach czytających i ma bardzo wyraźne kontury. Bardziej chodzi mi o macierzyństwo, za którym stoją poczucie porażki, nieopisany ból i cały zespół emocji, z którymi cierpiąca matka nigdy nie nawiązała prawdziwego kontaktu. Jest tu kobieta, która cierpi i w swym cierpieniu podejmuje coraz więcej pogrążających ją działań. Jej równia pochyła jest tragiczna, ale naznaczona jakimś rodzajem mrocznej zawziętości. Tu będą liczyć się tylko nieopisany ból i rozpaczliwa próba jego rekompensaty. A za tym wszystkim stoją wydarzenia, które czynią ze „Skradzionego dziecka” nie tylko dobrą powieść obyczajową, lecz też po części thriller i historię detektywistyczną.

Diney Costeloe w taki sposób zaplata nitki fabularne, że widzimy, iż w świecie przedstawionym jak fale pojawiać się będą utraty oraz powroty. Bohaterowie w różny sposób radzą sobie z tym, że tracą obiekt swojej miłości, a po pewnym czasie splot okoliczności każe im zrewidować ich smutek. „Skradzione dziecko” to nie jest tendencyjna powieść prostych rozwiązań, bo mamy tutaj na drugim planie także gorzką opowieść o tym, jak rozpada się marzenie o szczęśliwej rodzinie. Ale oczywiście zdecydowanie więcej jest tu pozytywnej energii, pastelowych kolorów w opisywaniu emocji oraz zdarzeń, a także chyba autorskie przekonanie o tym, że doświadczeni wojną bohaterowie mają prawo zacząć cieszyć się życiem. Jednak nie każdemu ta radość będzie dana.

Podoba mi się to, że autorka usiłuje znaleźć nowe sposoby opowiadania wojennej pożogi. Dlatego ta książka w niektórych fragmentach jest świetna. Na przykład wtedy, kiedy idziemy ulicami zrujnowanego Plymouth wraz z jedenastoletnim chłopcem, którego oczyma widzimy upadek miasta. Jak wspomniałem jednak, nie jest to powieść o końcu, destrukcji i ruinie, choć w odniesieniu do jednej z bohaterek można tak ją postrzegać. Costeloe opowiada o tym, jak w mrocznym korowodzie śmierci na pierwszy plan wysuwa się jednak życie. To nowe życie, o które chcą walczyć dwie kobiety. Każda na swój sposób. W świecie, w którym racjonowana jest żywność, rozkwita i rozwija się miłość. Miłość macierzyńska zbudowana na traumie i przejmującej zaborczości. W tej powieści kocha się i zawłaszcza. Czy są to uczucia, z którymi ktokolwiek nie mógłby się utożsamić? Myślę, że „Skradzione dziecko” bardzo dobrze niuansuje ludzkie emocje, nie sugerując tego wprost. W tym znaczeniu nie wykazuje raczej dydaktyzmu cechującego prozę środka i dzięki temu ta książka się wyróżnia w swoim segmencie. Ale najciekawsze jest śledzenie, w jaki sposób główny wątek przyciągnie do siebie ludzi, którzy pozornie nie są z nim w ogóle związani. Będzie tu rozpisana zagadka, nad którą czytający doskonale panują. Jednak także sporo nieprzewidywalnych zachowań bohaterów drugiego planu. Costeloe nie zostawia tu niczego przypadkowi, więc jest to powieść bardzo spójna i jednocześnie – w zależności od odczytania – świetnie balansująca między oczywistymi przejawami życiowego piękna a jego mrocznymi rejonami. Bo w trakcie drugiej wojny światowej można było osunąć się w rozpacz, lecz również ze wszystkich sił starać się od niej odbić. Cieszący się każdą chwilą bohaterowie są egzemplifikacją tezy, że człowiek w najbardziej tragicznym położeniu jest w stanie wybić się z niego dzięki nadziei, za którą będzie stać determinacja.

„Skradzione dziecko” to również ciekawa rzecz o wyobcowaniu i tendencjach ucieczkowych. O tym, że bardzo często nie jesteśmy w stanie zapanować nad umysłem, kiedy zwodzą nas potęgujące się w nim emocje. Diney Costeloe opowiada o tym, jak odkształcić się może wizerunek świata, kiedy ktoś tkwi w wielkiej rozpaczy, z której nie daje sobie prawa wyjścia. Pośród ogromu cierpienia sygnalizowanego tu przez wojnę w tle mamy także wyraźnie zarysowany ogrom samotności, a w niej rodzą się coraz bardziej przerażające demony, rzeczywistość zaś stanie się miejscem, gdzie dochodzi tylko do autodestrukcji. Wart czytelniczej uwagi przykład tego, w jaki sposób z faktów można stworzyć interpretującą je literaturę.

1 komentarz:

Kujawiak Pomorski pisze...

Kokon niemowlęcy, zwany również gniazdem dla niemowląt, to wyjątkowy produkt, który zapewnia dziecku poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Kokon otacza delikatnie ciało maluszka, naśladując w ten sposób uczucie bliskości z matką, które dziecko zna z okresu życia prenatalnego. Wykonany z miękkich i oddychających materiałów, kokon jest praktyczny w użyciu – można go przenosić z łatwością z jednego miejsca na drugie. Dzięki kokonowi niemowlę może spokojnie odpoczywać i odkrywać świat w bezpiecznym środowisku.