2008-01-11

"Jak powieść" Daniel Pennac

Książka Daniela Pennaca to lekkostrawna lektura, swobodny i żartobliwy esej o istocie czytania, to swoista powieść autotematyczna, której ramy wyznacza wyobraźnia autora i jego stronnicze sądy na temat czytelnictwa. Książeczka to przyjemna. Po prostu przyjemna. Ani odkrywcza, ani pasjonująca, ani nie otwierająca jakichś dodatkowych ścieżek interpretacyjnych. Ot, przewrotna opowiastka o tym, jak oswoić czytanie i o korzyściach z czytania płynących. Spodziewałem się większej oryginalności w ujęciu tematu. Jako nauczyciel – praktyk z politowaniem uśmiechałem się podczas czytania opisów lekcji, które zachęcają młodzież, aby sięgnąć po książkę. A skoro autor znaczną część swej wypowiedzi utrzymuje w tonie sentymentalnych wspomnień belfra, do pedagogicznego aspektu książki odniosę się najpierw.

Niechętni czytaniu młodzi zamienili już walkmany opisywane przez autora na odtwarzacze mp3, a telewizję na komputer i Internet. Zmienił się więc front, na którym można powalczyć o zarażenie dusz magią czytania. Problem pokoleniowej przepaści, innego postrzegania książki i kształcenia się nawyków czytelniczych ma już inny wymiar. Ci bowiem, których Pennac zachęcił w młodości do czytania, z rozrzewnieniem tłumaczą swoim własnym pociechom, czym jest kaseta magnetofonowa, której wykorzystanie w przenośnym pudełeczku obecnie uznawanym za anachroniczny ciężar, odrywało kiedyś skutecznie od lektury. Telewizja nie jest już niczym atrakcyjnym, a nowe medium odrywające od czytania bynajmniej nie wyzwala bierności w jego użytkownikach. Książki pozostają jednak tym, czym były niegdyś, zaś ich atrakcyjność spada wprost proporcjonalnie do mnożących się możliwości spędzania wolnego czasu przez współczesnego nastolatka z głową nabitą „mądrościami” internetowymi i zasadami kierującymi setkami gier komputerowych.

Na dzisiejszych lekcjach nie zdałoby egzaminu głośne czytanie kipiących od znaczeń naturalistycznych opisów „Pachnidła”. Dzisiaj dzieciak pomyśli cieplej o lekturze, kiedy opowiem mu, jak to książka spowodowała, iż nie wysiadłem na właściwym przystanku tramwajowym i o mało co nie spóźniłem się od pracy. „Jak powieść” nie jest najlepszym i skutecznym poradnikiem dla nauczyciela głowiącego się nad tym, jak przekonać do czytania. Kanały dostępu informacji zwielokrotniły się i utrudniły proste skupienie, jakie potrzebne jest do tego, by obcować z książką. To, co w pedagogicznym aspekcie wypowiedzi Pennaca jest ważne, to podkreślenie swobody, jaka przynależna jest poznawaniu literatury. Swobody, która może – ale wcale nie musi – wywołać odruch czytania w jakimś konkretnym celu. W końcu nieważne jest, aby czytać „od deski do deski”.

Dowiemy się z książeczki, jakie techniki czytania dozwolone są przez autora. A raczej tego, że metoda jest jak najbardziej dowolna. Chodzi o to, żeby czytać. Jednak. Mimo wszystko. Cokolwiek zmieni się w świecie, jakkolwiek mutować się będą krnąbrne pociechy i ich system wartości, książka pozostanie przecież książką i zawsze oddziaływać będzie na czytelnika tak samo. Za wskazanie tego aspektu czytania jestem Pennacowi bardzo wdzięczny.

Podoba mi się także następująca konstatacja: „Skoro tylko pojawia się kwestia czasu na czytanie, to znaczy, że brakuje ochoty na czytanie”. Ta linia obrony przed książkami jest obecnie coraz bardziej popularna i skłania ku przykrej refleksji, iż czytanie nie jest już tak skutecznym sposobem na przeżycie czegoś głębszego, jak to było jeszcze całkiem niedawno. Autor wspomina także o tym, iż „Czas na czytanie zawsze jest czasem ukradzionym”. Można zatem być złodziejem i nie czuć się napiętnowanym z tego powodu. O taki rodzaj kradzieży zawsze warto walczyć. Warto także – bez nastawienia, iż jest to coś na kształt biblii czytelnika, jak głosi tekst na okładce – z lekkim przymrużeniem oka ukraść kilka godzin, by poczytać „Jak powieść”. Rewolucji światopoglądowej nie będzie. Jedynie odrobina dobrej zabawy i pojawiająca się świadomość tego, iż w świecie relatywizmu i szybkości jest coś, co trzyma się od tego z daleka. To książka – coś, co dla wielu nigdy nie straci prawdziwej wartości.

Wydawnictwo MUZA, 2007

1 komentarz:

Vemona pisze...

Z przyjemnością przeczytałam tę recenzję, zastanawiałam się nad zakupem tej książki i widzę, że lektura może sprawić przyjemność.
Zachęcać się do czytania nie potrzebuję, ale na tyle podobają mi się przytoczone przez Ciebie słowa, że decyzja zapadła - trzeba się z tą pozycją zapoznać osobiście. :-)