2009-09-07

"African Psycho" Alain Mabanckou

Jak wybić się ponad przeciętność? Jak zaistnieć w świecie, w którym wiedzie się przewidywalne życie, które nie dało żadnej satysfakcji, w którym jest się tylko zwykłym mechanikiem samochodowym z kanciastym łbem, wielkimi dłońmi i traumatycznymi wspomnieniami z dzieciństwa i młodości? W jaki sposób efektownie dać o sobie znać, zwrócić na siebie uwagę, przerwać pasmo życiowych porażek i frustracji, stać się lepszym od innych? Jak nasrać na społeczeństwo, złamać wszelkie zasady, stać się sławnym i porzucić dotychczasowe życie? Alain Mabanckou w swej najnowszej książce portretuje życiowego nieudacznika, który marzy o tym, by stać się mordercą. „African Psycho” to nie tylko gra ze znaną książką Breta Eastona Ellisa i jeszcze bardziej chyba znaną jej ekranizacją. „African Psycho” to przejmująca opowieść o niemocy i potężnym pragnieniu jej przezwyciężenia. O Afryce sfrustrowanej, biednej, nękanej przemocą, o Afryce sprzedającej się i Afryce straconych szans. O człowieku, który w imieniu tej Afryki mówi. I o gościu będącym uosobieniem pragnień o wielkości i nadludzkiej sile, jakie towarzyszą wielu rozczarowanym życiem maluczkim.

Po kronikarzu pewnej afrykańskiej spelunki, Kielonku, poznajemy Grégoire’a Nakobomayo. Mabanckou po raz kolejny portretuje postać barwną w swej szarości i nieprzewidywalną w tym, co robi i mówi. Grégoire’a wychowała ulica, bo do własnej matki pała nienawiścią, a ludzie, którzy nim się opiekowali, próbowali jedynie rozpaczliwie wcisnąć go w sztywny gorset społecznych norm. Chociaż Grégoire kpi z tych norm, jest im jednak podporządkowany. Do czasu, kiedy olśni go, iż może dokonać czynów równie wielkich, co jego Mistrz Angoualima - seryjny morderca, który stał się legendą, wzbudzając powszechny lęk i specyficzny rodzaj szacunku. Angoualima to symbol pewnej idei i jednocześnie symbol ucieczki od norm, które kwestionuje brutalność i bezkompromisowość. Grégoire chce być brutalny i chce być bezkompromisowy, chce zabijać i chce być na ustach wszystkich tych, którzy z trwogą będą mówić o jego czynach. Chce, ale czy może?

„Nie mogąc dorównać dokonaniom Wielkiego Mistrza, chciałbym przynajmniej, by uznano mnie za jego duchowego syna”. Więzi z Angoualimą bohater książki szuka wręcz rozpaczliwie. Na cmentarzu rozmawia z nim i opowiada o tym, co zamierza zrobić. A co zamierza? Już od początku wiemy, iż musi zabić prostytutkę Germaine. Ale czy tak łatwo jest zabić? Przecież to czyn wymagający sprytu, inteligencji, umiejętności planowania i konsekwencji w działaniu. Nie można ot tak zabić. Grégoire nie wie także, czym można zabić. Nóż? To takie zwyczajne i oczywiste. Broń palna? Przecież można wystraszyć się huku wystrzału bardziej niż konsekwencji zbrodni. Biedny Grégoire usiłuje zrobić pewne wprawki do czynu, jaki planuje. Nie wychodzi mu ani z notariuszem Quirogą, ani z pielęgniarką. Pierwszego ledwie ogłuszy, drugiej potencjalnej ofiary nie będzie w stanie zgwałcić, bo potrzebny do tego narząd odmówi współpracy. Jak więc zabić Germaine, zrobić to jak trzeba i w dodatku stać się dzięki temu tak sławnym jak Mistrz?

To nie jest książka o zabijaniu, lecz o neurozach, smutku, lęku i rozczarowaniach. Życie Grégoire’a to głównie kompleksy. Choćby na punkcie wyglądu. Bohater z nienawiścią patrzy na tych, którzy obnoszą się ze swą urodą. „Nie cierpię pięknych ludzi, bo nic nie zrobili, żeby na to zasłużyć, i tylko społeczeństwo ogłasza, że są piękni”. Życie Grégoire’a nie przyniosło mu niczego, z czego mógłby być zadowolony i szpetny wygląd dodatkowo podkreśla fakt, że mężczyzna jest inny, gorszy. Mabanckou ukazuje destrukcyjną siłę zazdrości i frustracji, które czynią z człowieka istotę zapętloną we własnych projekcjach dotyczących niesprawiedliwości świata. I choć afrykański psycho w niczym pozornie nie przypomina amerykańskiego yuppie Patrika Batemana, nie dokonuje czynów tak okrutnych i głównie roi sobie to, co zamierza uczynić złego, obie postacie łączy przede wszystkim uczucie niespełnienia i samotności. Tyle tylko, że druga wydana w Polsce książka Alaina Mabanckou pokazuje przyczyny i skutki życiowych frustracji przeniesione w realia afrykańskiej biedy, niesprawiedliwości i beznadziei, w których dopiero trudno byłoby żyć Patrikowi Batemanowi.

Opowieści Grégoire’a są świadectwem tego, że można na nowo tworzyć własną biografię, tylko czasami brakuje sił, by tej biografii nadać wiarygodność. „African Psycho”, podobnie jak „Kielonek”, pokazuje talent narracyjny Mabanckou, którego bohaterowie zmieniają kształt rzeczywistości w słowach. Grégoire i Kielonek – obaj są specyficznymi kontestatorami i bohaterami, którzy próbują zrobić wiele, by ich nie lubić, ale mimo wszystko obdarza się ich dużą sympatią.

Warto także zastanowić się, kogo lub co tak naprawdę chce zabić Grégoire i nad ukrytym sensem tej opowieści o niespełnieniu. Warto się dowiedzieć, czym kieruje się afrykański psycho i czy aby na pewno można w ten sposób go określać. Dodajmy do tego specyficzny dowcip oraz komizm sytuacyjny Mabanckou i mamy zagwozdkę z Afryki rodem, bo czy to książka, przy której mamy się uśmiechać, czy też gorzko zapłakać?

Wydawnictwo Karakter, 2009

3 komentarze:

naturegirl pisze...

Bardzo ciekawa recenzja i książka też zapowiada się ciekawie. Z wielką chęcią ją przeczytam, jak gdzieś zdobędę.
Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

wspaniala lektura, swietnie sie ja czyta, wszyscy milosnicy kryminalow tez napewno tak stwierdza po przeczytaniu tej ksiazki...ja kupilam ja przez sms'e a przy okazji zrobilam tez mikolajkowe zakupy, z gwaracnja dostawy zamowienia przez mikolajkami (badz swietami)polecam

Anonimowy pisze...

pamiętam, że przeczytałem to w sierpniu tamtego roku i nie byłem ani zachwycony, ani rozczarowany. obojętny.Kielonek zdecydowanie lepszy.zgodziłbym się z recenzją, ale z "Nowych Książek", z grudnia tamtego roku. Trudno chwalić tę książkę i traktować problemy w niej poruszane niezwykle poważnie, skoro to jest momentami pastisz i parodia.niekoniecznie śmieszna. Ale na pewno jest to zupełnie inny głos w sprawie Afryki w porównaniu do Coetzeego, clezio i pewnie jeszcze jakichś pisarzy.