2010-10-19

"Dom tysiąca nocy" Maja Wolny

Pisarstwo Mai Wolny jest specyficzne z kilku powodów. Dla mnie osobiście dlatego, że jej najnowsza powieść nie pozwala mężczyźnie na pełne przeżycie tego, co jest w niej opisane, albowiem Wolny w dość zawikłany sposób kwestionuje męskość. Mimo wszystko jednak kusi każdą kolejną stroną. „Dom tysiąca nocy” jest bowiem opowieścią o silnych kobietach i o tym, w jaki sposób radzą sobie one przede wszystkim z balastem traumatycznych wspomnień. Mężczyzna, jedyny bohater tej książki, wydaje się efemeryczny i słaby; swą siłę czerpie z bliskich mu kobiet i poprzez ich kobiecość… staje się mężczyzną. Druga kwestia to sposób, w jaki autorka opowiada pozornie sentymentalną i ckliwą historię mającą w założeniu wzruszyć głównie czytelniczki, a mimo wszystko dotykającą czytelnika i pozostającą z nim na dłużej. Maja Wolny to pisarka specyficzna także dlatego, iż doskonale zdaje sobie sprawę, ile czasu i zdań poświęcić opisom sytuacji, przeżyciom, wspomnieniom i rozmowom budującym jej fikcję literacką. Wszystko gra; idealna harmonia, żadnych dłużyzn, żadnego niepotrzebnego słowa. W końcu argument ostatni – „Dom tysiąca nocy” to proza w pewien sposób magiczna, chociaż osadzona w realiach życia dwóch kobiet po przejściach, które najpierw łączy, a potem dramatycznie dzieli postać młodego, wrażliwego chłopaka. Jeśli to za mało, by głównie mężczyźni przekonali się do pisania Wolny (zakładam, że kobiet szczególnie zachęcać nie trzeba), warto zwrócić uwagę, iż autorka ma zapewne docelową grupę odbiorczyń swego pisania, ale naprawdę warto do tej grupy się włamać, by – co nie jest może męskie, lecz ludzkie – przeżyć chwile autentycznych wzruszeń, a tego literatura nie zapewnia już zbyt często bez stosowania banalnych i wielokrotnie wykorzystanych schematów fabularnych.

Do malowniczego Sorrento w pełni lata przyjeżdża Malwina, kobieta dojrzała, a jednocześnie młoda zarówno duchem, jak i ciałem. Malwina ma prowadzić dom Carli i opiekować się nią samą. Zarówno Polka, jak i Włoszka kryją w sobie tajemnice przeszłości, do których niechętnie wracają. Za Malwiną nieudane małżeństwo, utrata dziecka. Chociaż losy Carli, zagorzałej komunistki w młodości, wydają się inne, kobieta mierzy się dokładnie z tym samym co Malwina. Obie na różne sposoby, bo przecież inaczej ukształtowały je warunki życia w Polsce i we Włoszech. Obie zaskakująco do siebie podobne i to podobieństwo, coraz bardziej czytelne i wyraźne, stanowi oś konstrukcyjną „Domu tysiąca nocy”.


Pomiędzy dwiema dojrzałymi kobietami pojawia się on – pozornie całkowicie od nich różny. Bruno, wnuk Carli, przez całe życie był dla swej babki jak syn. Matka Brunona wybrała inne życie, w którym odpowiedzialność za potomka zrzuca się na czyjeś barki. Swego czasu podobnie postępowała Carla, natomiast Malwina, która szybko nawiązuje z młodym mężczyzną kontakt, projektuje nań swe wizje macierzyństwa niespełnionego. Jej bowiem, w przeciwieństwie do Carli i Alessii, nie dane było długo być prawdziwą matką, chociaż tak bardzo chciała spełniać się w tej roli. Zaczyna matkować Brunonowi, stając się jego natchnieniem i wyrocznią, albowiem młodzieniec pisze powieść opartą na losach Fryderyka Nietzschego oraz Malwidy von Meysenbug, którym los pozwolił na spędzenie czasu w malowniczym Sorrento. Polska pomoc domowa staje się uosobieniem wrażliwości i piękna, które adoruje Bruno; Malwina wprowadza go w świat kobiecych przeżyć, inicjując tym samym drogę samopoznania chłopaka, który świat musi poznawać wszystkimi innymi zmysłami, skoro zmysł wzroku mu szwankuje. Carla jest gwarantem dopełniania się historii opowiadanej przez Wolny, ale stoi jednocześnie gdzieś obok niej. Starzejąca się Włoszka nie może pogodzić się z faktem, że jej ukochany Bruno przejawia zainteresowanie innymi kobietami. Że zaczyna interesować się Malwiną i że jego życie wymyka się jej kontroli.


Maja Wolny opowiada o sprawach trudnych, ale nie jest to w gruncie rzeczy książka smutna, chociaż tak wiele smutku było w dotychczasowym życiu Malwiny i Carli. Słoneczne i skaliste Sorrento wydaje się tłem kontrastowym dla przeżyć bohaterek – piękne, ciepłe, idylliczne. Miejsce, w którym rozegra się dramat trzech osób, rozpisany na trzy różne role i trzykrotnie przykuwający uwagę.


„Dom tysiąca nocy” to proza finezyjna i proza skrojona z klasą. Opowieść o wielkości kobiecego serca, w którym znajdzie się miejsce na bardzo wiele i które potrafi kochać oraz wybaczać, a ckliwość takiego przesłania bynajmniej nie powinna zniechęcać do sięgnięcia po tę książkę.


Wydawnictwo Prószyński i Spółka, 2010

2 komentarze:

matylda_ab pisze...

No no! Kobiety nie trzeba szczególnie namawiać! Owszem, książkę czytało się z przyjemnością, nie była ckliwa, ani naiwna. Fakt, że nie jest przegadana. :)

Margarithes pisze...

Byłam ciekawa męskiego obioru książki i proszę...