2014-08-04

"Spotkamy się w Honolulu" Jerzy Sosnowski

Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Data wydania: 24 kwietnia 2014

Liczba stron: 340

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 36,90 zł

Tytuł recenzji: Drogi, wybory, pytania

W nowej powieści Jerzego Sosnowskiego wabić ma, intrygować, kusić i może też bulwersować wątek miłosny - historia pojawiającego się przypadkiem uczucia 45-letniego historyka zanurzonego całym sobą w czasie przeszłym oraz będącej w wieku jego matki byłej stewardessy, która na starość zamieszkała w teraźniejszości, mocno odcinając się od spraw minionych. To nie historia kontrowersyjnego rzekomo romansu zajęła moją uwagę podczas lektury. Erotyczna fascynacja kobietą w jesieni życia? Bywa. Nic niezwykłego. Niezwykłe natomiast jest to, w jaki sposób Sosnowski wokół historii Piotra i Romy buduje nakładające się na siebie opowieści o poznawaniu prawdy - tej nieokreślonej, będącej gdzieś między faktem a fikcją, prawdy o życiu, o nas samych, naszych uczuciach i pragnieniach, których nie możemy z różnych powodów zrealizować. "Spotkamy się w Honolulu" to rzecz pasjonująca z tego względu, że trudno się chwilami zdecydować, czyje losy, działania i myśli chce się śledzić ze szczególną uwagą. Sosnowski zarysował dwie płaszczyzny czasowe i opisał dwa specyficzne trójkąty zależności; jeden destrukcyjny, drugi zaś dający namiastkę wolności i harmonii. W tle katastrofa lotnicza, fascynacja lataniem oraz pragnienie, by doświadczyć swobody bez widma katastrofy właśnie i świadomości, że to, co dobre, może się szybko skończyć.

Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych minionego stulecia Roma, Bella i Stefan tworzyli doborową paczkę przyjaciół. Leniwie spędzane urlopy, czytane na głos lektury, zabieranie szarej codzienności tych niezwykłych chwil spędzanych razem w pozornej harmonii i szczęściu. Roma w przeciwieństwie do przyjaciółki wybrała niespokojne życie. Pracuje w przestworzach, przemierza powietrzne korytarze, wciąż na nowo odrywa się od ziemi w sensie dosłownym i symbolicznym. Bella układa sobie życie inaczej. Zbiera jego fragmenty, by stworzyć wrażenie uporządkowania, pewności. Stefan - starszy od kobiet - jest tajemniczy i mnoży opowieści. To mężczyzna wielu biografii albo może zagubiony w tej swojej, jedynej, człowiek z trudem dokonujący wyboru między Romą a Bellą. Którąś trzeba przecież obdarzyć większym uczuciem. Któraś zasługuje na to bardziej niż ta druga. Cienie w relacjach tej trójki odkrywać będziemy stopniowo. Kiedy nastąpi katastrofa lotnicza - fakt z 1962 roku brawurowo opisany przez Sosnowskiego - dotychczasowy ład ulegnie zniszczeniu. Ktoś kogoś zdradzi, ktoś narodzi się ponownie. Komuś zostanie powiedziane wszystko to, co skrywane było latami pod uśmiechami i w sielskiej atmosferze wzajemnego porozumienia.

Kiedy przenosimy się do XXI wieku, Roma jest już stateczną kobietą, której udało się zamknąć w sobie czas przeszły i nie wracać do niego - nie tylko z powodu utraconej przyjaźni i poczucia, że sama skrzywdziła kogoś bardziej niż ta druga osoba ją. Roma mówi zdecydowanie: "To, co przeszło, nie istnieje". Tymczasem poznaje człowieka, który chciałby opuścić siebie i swój czas, bo to, kim jest teraz, zdaje mu się opresyjne. Piotr pożegnał plany wstąpienia do seminarium duchownego na rzecz studiów historycznych. Po krótkiej karierze nauczycielskiej pozostał w jego życiu pewien ślad. To były uczeń, Marek, obecnie współlokator i wierny przyjaciel. Podczas gdy Piotr bada zależności między ludźmi empirycznie, Marek obudowuje się teoriami - na temat uczuć, związków, zdążania ludzkości ku konfliktom. Obaj mieszkają w Wieży, dla Marka to bezpieczna enklawa i z sobie tylko znanych powodów zdecydował się na zamieszkanie tam z Piotrem. Obaj żyją w niezwykłej symbiozie, której pozazdrościć im może niejedno stare małżeństwo. Piotr pracuje nad reportażem o prowincjonalnej szalonej mistyczce, której sąd odebrał dzieci. Usiłuje opowiedzieć się po którejś ze stron konfliktu, typowo polskiej katoafery. Szuka w zdobytym materiale prawdy. Obok niego natomiast pojawia się starsza kobieta, która pomoże mu ulokować w sobie prawdziwe uczucia. Co się wydarzy?

U Sosnowskiego nie jest w gruncie rzeczy ważne to, co ma się wydarzyć lub to, co się wydarzyło, ale wnętrza jego bohaterów kryjące w sobie niejedną tajemnicę. Siła "Spotkamy się w Honolulu" tkwi w niedopowiedzeniach. Ta powieść stawia wiele pytań, z którymi trudno jest się mierzyć. Jak w czasie przyszłym mają odnaleźć się kochankowie, gdy jedno uczepiło się przeszłości, a drugie mocno osadziło w czasie teraźniejszym? Co wydarzyło się przed laty i dlaczego Roma odcina się od tych zdarzeń? Czym jest partnerska relacja Piotra i Marka, oswajanie Romy i jak ten specyficzny trójkąt ma się do relacji sprzed blisko pięćdziesięciu lat? Sosnowski stale udowadnia, iż nie można oddzielić przeżyć od czasu, w jakim się narodziły. Nie można oszukać samego siebie, wierząc w spełnienie u boku osoby pełnej lęków i tajemnic. Tkwi w tej powieści trudna do wyrażenia nostalgia za tym, że można było w którymś momencie życia być spełnionym sobą, ale ten moment minął niepostrzeżenie i teraz pozostaje tylko rozpaczliwe oczekiwanie na to, by się powtórzył. Niespełnione tęsknoty i pragnienie szczęścia, co nie nadchodzi. Skomplikowane życiorysy i świat wokół, który zdaje się być równie zagadkowy jak przed laty; z okrutną sprawiedliwością obdziela bohaterów Sosnowskiego traumatycznymi przeżyciami, o których nie dowiemy się wprost, bo trzeba umieć czytać tę powieść gdzieś poza nią i poza tym, czego dowiadujemy się o świecie przedstawionym.

Jerzy Sosnowski pisze o ludzkim niespełnieniu w taki sposób, że nie powiela marnych schematów powieści obyczajowych, w których ludzie gubili się sami w sobie, przytłaczała ich Historia oraz własna przeszłość, w jakiej fatalnie zatonęli. "Spotkamy się w Honolulu" to powieść sugestii. Udowadnia, iż ludzkich wyborów i decyzji nie można oddać na matematycznym wykresie jak chciałby tego pragmatyczny Marek. Nie można zamknąć ich w konkretnym czasie  - Roma też nie ma racji z tym, że życie czasem teraźniejszym odbiera niepokój. Ludzkie działania, poglądy i relacje - nie ma w tym jednej prawdy, jednego sensu i wyraźnego tropu, o czym świadczy chwilami odbierający Piotrowi zdrowy rozsądek materiał do reportażu. Gdzieś ponad tym wszystkim znajduje się jednak to, co dla każdego człowieka uniwersalne; te same pragnienia, oczekiwania, ten sam smak goryczy porażki czy nieporozumienia z bliską osobą, ta sama nieopisana tęsknota o wzniesieniu się gdzieś ponad to wszystko jak samolot mogący nieprzewidywalnie pikować.

Bohaterowie tej książki szukają szczęścia na różne sposoby. Autor udowadnia, iż nigdy nie jest na to za późno, ale zawsze istnieje ryzyko, że nie odnajdziemy własnej drogi spełnienia. Zamknięcie w Wieży, w świecie wspomnień lub w sidłach późnej miłości - nie izolujemy się w ten sposób od ogromnego i nieodgadnionego wciąż świata, o jakim z czułością, ironią, groteską oraz humanistyczną troską opowiada nowa powieść Jerzego Sosnowskiego, której nie traktuję jako romansu; ta historia wymyka się gatunkowym próbom klasyfikacji, ale na pewno pozostaje w pamięci ze swymi wszystkimi niedopowiedzeniami nadającymi jej szczególną wartość.

1 komentarz:

Michał Stanek pisze...

Panie Jarosławie, pozwoliłem sobie podlinkować Pańską recenzję wobec niemożności napisania własnej. Mi zamiast recenzji wyszło tylko parę nieskładnych refleksji o samym Sosnowskim: http://bibliomisiek.blogspot.com/2014/10/moj-sosnowski.html. Pozdrawiam serdecznie.