2014-10-30

"Ślady nieobecności. Poszukiwanie Ireny Szelburg" Anna Marchewka

Wydawca: Dodo Editor

Data wydania: 30 października 2014

Liczba stron: 352

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 58 zł

Tytuł recenzji: Pośród hipotez

W poszukiwaniu prawdy o Ewie Szelburg-Zarembinie Anna Marchewka z czułością, uwagą i niezwykłą empatią wychodzi poza paradygmat publikacji o charakterze biograficznym, bo "Ślady nieobecności" budowane są przede wszystkim z tego, co nieoczywiste. Ta książka to dowód na to, że każda próba podsumowania czyjegoś życia po latach staje się spektrum hipotez i wątpliwości, a sama autorka zdaje sobie sprawę z faktu, iż niemożliwa jest inna biografia niż ta nieobiektywna, wieloznaczna. Śledzimy tu nie tylko trudną drogę życiową pisarki naznaczonej przez dwie wojny, dwie ważne śmierci bliskich i przez dwóch różnych od siebie mężczyzn u boku. Wędrujemy z zapartym tchem wraz z autorką tej enigmatycznej próby rekonstrukcji życia Szelburg po śladach tego, czego nigdzie już nie ma.

Anna Marchewka wydeptuje ścieżki w taki sposób, że jej uważne odczytywanie pozostałości po przedmiocie rozważań idzie w parze ze śledzeniem śladów samej autorki publikacji. Piasek w sandałach, espresso pite podczas rozmowy, problematyczny kurz na przeglądanych publikacjach czy niemiłosierny żar, który - jak twierdziła Szelburg - w lecie uniemożliwia jakąkolwiek bliskość. Droga obsesyjnej pamięci i wnikliwego zainteresowania życiorysem pisarki szufladkowanej jako autorka książek dla dzieci czyni z rozważań Anny Marchewki publikację na pewno kontrowersyjną, ale przede wszystkim uważną na tyle, by być wiarygodną nawet w najbardziej zaskakujących tezach o życiu Szelburg-Zarembiny, jakie poznamy na kartach tej publikacji.

"Ślady nieobecności" to nie tylko fascynująca opowieść krakowskiej badaczki o kobiecie, która w gruncie rzeczy zacierała po sobie wszelkie możliwe ślady, zamiast zostawiać je na potrzeby kogoś kiedyś nimi zainteresowanego. Książka zawiera także ważne, a nieznane, bądź zapomniane teksty Ewy Szelburg-Zarembiny. Te teksty nie są do końca uzupełnieniem rozważań o Szelburg, to integralna część omawianej publikacji. Anna Marchewka postanowiła zebrać wszystko to, co do tej pory nie było uważnie analizowane i śledzone. Idzie wyznaczoną przez siebie drogą, na której znajduje się więcej pytań niż odpowiedzi. Literaturoznawczyni chce skrystalizować postać przepełnionej smutkiem i obsesją nigdy niedokonanego samobójstwa kobiety, która przeszła bolesną drogę od młodziutkiej Szelburżanki do gorzkiej bardzo i niedostępnej Zarembiny. Konsekwentnie i z uporem badane są te ślady, za którymi kryje się wiele niedopowiedzeń. Także poprzez przytoczenie tekstów, bo odnoszę się przecież stale do wstępu o charakterze eseju. Marchewka obala stereotypy, które przyjęliśmy przez lata, myśląc o najbardziej popularnych dokonaniach Szelburg. Własna droga poszukiwań prowadzi do swego rodzaju wewnętrznego monologu, w którym pisarkę i wita się na nowo, i żegna czule; umieszcza w kontekstach, o których mogłoby pomyśleć niewielu i w sytuacjach, w jakich Szelburg-Zarembina z determinacją walczyła o wewnętrzną wolność. "Ślady nieobecności" dają nam poznać nie tyle przepełniony czułością do strat i rozczarowań ton niecodziennej opowieści biograficznej, co przede wszystkim ujrzeć Ewę Szelburg-Zarembinę w życiowym potrzasku. Ogromna ambiwalencja, rozdarcie między stabilnością i potrzebą ucieczki - nie tylko o niej dotychczas zapominano. Nie tylko na ten element Anna Marchewka spogląda szczególnie uważnie. Celem może być wyrażenie własnego odczuwania Szelburg, ale w dużej mierze także wyrwanie jej z mrocznych kontekstów życia, z jakim nadzwyczaj często nie była w stanie sobie poradzić.

Rodzice zaplanowali jej życie zawodowe bardzo wcześnie. Wyobrażacie sobie siedemnastoletnią nauczycielkę? Jeszcze przed studiami na Uniwersytecie Jagiellońskim, przed wyzwaniami przerastającymi ówczesną kobietę formowaną wedle szowinistycznych wzorów i planów. Potem to była ta pani od "oślaków". Wyjątkowo dobrze pracowało jej się z dziećmi trudnymi. A może czuła dla nich zrozumienie i znajdowała bliskość w ich otoczeniu przede wszystkim dlatego, że sama była podobna? W którym momencie Szelburg-Zarembina zaczyna wykraczać gdzieś poza wyznaczony jej czas? Kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że żyć to zbyt często znaczy udawać? Jaki moment biografii naznacza ją na tyle, iż pogodzona z wewnętrzną samotnością, wypatruje momentu końca, dla którego tak wiele musiała wycierpieć, tracąc ostatecznie ostrość wzroku i widoczność świata w jego nieuporządkowanych ramach?

Niewydana książka Szelburg z 1922 roku, "Król w wytartym paltocie", opisuje historię nadwrażliwca, który zamyka się bezpiecznie w kokonie szaleństwa. Autorka tej rzeczy sama musiała podejmować decyzje o tym, w którym momencie i na ile sposobów wycofywać się ze świata, do jakiego przestała mieć serce i czułość. Skomplikowane są zarówno jej relacje z rodzicami, których śmierć przeżyła głęboko, ale przede wszystkim z Jerzym Ostrowskim oraz ludźmi dającymi jej pewien kredyt zaufania na warunkach, które stawiała wbrew pozorom sama Szelburg-Zarembina. Czytamy o dystansie i szacunku, które jednocześnie wyzwalały w sobie młoda debiutantka oraz zainteresowana nią Zofia Nałkowska. Analizujemy wraz z Anną Marchewką skomplikowaną drogę stanowienia o sobie gdzieś wewnątrz - podążanie nią wywołały rozczarowania światem, narodem, zmierzającym ku jakiejś otchłani państwem oraz mężczyznami, dla których bliskość wydawała się reglamentowana i którzy nigdy nie zasłużyli na to, by zbliżyć się do Szelburg-Zarembiny naprawdę.

Te wszystkie kojące baśnie, naiwne i słodkie narracje dla najmłodszych... Komu i po co tworzone? Marchewka sygnalizuje, iż literatura dziecięca w PRL-u była jedyną możliwością realizowania misji mówienia prawdy o świecie i kondycji w nim człowieka. Można to było pisać do nieskażonych socrealistycznym stygmatem młodych odbiorców i można się było w tym wszystkim ukryć naprawdę. Tak jak w manekinie, obsesyjnym nieco motywie twórczości Szelburg-Zarembiny, gdzie chowały się ludzkie istoty w swym pełnym kształcie i gdzie o wolności wewnętrznej można było pomarzyć tak, jak autorka książek dla dzieci marzyła o pozostaniu gdzieś w dziecięcej konfabulacji, gdzie bezpieczniej jest nie tyle trwać, co chować się, wciąż się chować przed innymi.

"Ślady nieobecności" dają wiele estetycznej przyjemności przy lekturze. Podwójnej, bo czyta się rozważania Marchewki i samą Szelburg w wybranych do tej książki tekstach. Niełatwej przecież publikacji, która zbudowana jest przede wszystkim z hipotez, choć podparta tak licznymi i uważnymi studiami materiałów pozostawionych przez tą, która - co zostało wyraźnie zaznaczone - ślady chciała zacierać. Anna Marchewka proponuje nam rzecz odkrywczą, ale i przygnębiającą. Zbudowaną na faktach, ale mnożącą wiele tez. To taki unikatowy portret domyślny Ewy Szelburg-Zarembiny. Innego stworzyć nie można. Inny jest niemożliwy, gdy kuszą bardziej wątpliwości niż fakty podczas badań. 

2 komentarze:

Pan Czytacz pisze...

W tytule wkradł się błąd - powinno być "Poszukiwanie Ireny Szelburg". Pozdrawiam

Jarosław Czechowicz pisze...

Dziękuję za zwrócenie uwagi. Pozdrawiam