2014-11-07

"Cień" Monika Rakusa

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 10 września 2014

Liczba stron: 222

Oprawa: twarda

Cena det: 39,99 zł

Tytuł recenzji: Ślady niewidzialności

Monika Rakusa w bardzo wieloznaczny sposób pisze o kobiecej niewidzialności. Może o niewidzialności jako egzystencjalnym stygmacie każdego z nas także. Pisarka długo kazała czekać na swoją nową książkę. Jest "Cień". Zbiór opowiadań, a raczej - w moim odczuciu - zbiór niejednoznacznych gatunkowo tekstów z kilkoma tezami, w który dość nieoczekiwanie wbija się publicystyczny ton opowieści o ludzkiej niemożności poradzenia sobie z własną nędzą. Gdzieś między kolejnymi narracjami kryje się kilka obsesyjnych rozważań zawartych i w "39,9", i w "Żonie Adama". Jest też niepokojący ton opowiadania o tym, co po sobie pozostawiamy. I naznaczenie śmiercią, bo mamy w zbiorze klamrę kompozycyjną stworzoną przez scenę śmierci - tej nieoczekiwanej i nagłej oraz upragnionej, pożądanej wręcz. Mam wrażenie, że można jedynie nakreślić ramy omawianej publikacji. Wejście w nią jest ryzykowne. Monika Rakusa opowiada metaforycznie, czasami w nadmiarze psychologizuje, unika jasnych przesłań i sytuuje swoje bohaterki gdzieś między efemerycznymi śladami ich istnienia a cieniem, jaki rzucają na świat już po tym, gdy uznają życie za zakończone.

Otwierający zbiór tekst jest bardzo wyraźną introdukcją do rozważań, które potem przybiorą formę kilku strumieni świadomości zamkniętych w tym, co niewyrażalne, w pragnieniu odejścia ze świata życia prawie wiecznego. Rakusa snuje swoje opowieści mocno zatroskana o ludzką kondycję, dla której tak mało jest czasu na świecie i po której pozostają ślady przez niewielu rozszyfrowane, bo też przez niewielu rozpoznane. Na pierwszy plan wysuwają się skomplikowane relacje matek i córek, choć autorka zwodniczo kieruje nas w zupełnie inne rejony i każe obcować z opowieściami o odmiennej tematyce, raz także z męskim narratorem. Na początku mamy historię młodej dziewczyny, która zbiera pozostałości po ulotnym życiu zmarłej matki. Odkrywając, jak bardzo zacierała po sobie ślady, odnajduje jednak ten najważniejszy - ślad po prawdziwej egzystencji, w jakiej zmarła nie mogła się odnaleźć, nie dając na nią przyzwolenia. W "Śmiertelności" gdzieś na marginesie wspominana jest matka, która celowo wypierała się jakichkolwiek korzeni. Jej córka ma to za złe. Komu? Kto jest w stanie określić swoje miejsce na ziemi, skoro rozpaczliwie szuka tych miejsc swoich bliskich?

"Cień" opowiada o odwadze pozostawiania po sobie śladu. Takiego do rozszyfrowania, ale też symbolicznego. Bo bycie jest nieznośne w swej przezroczystości i w poczuciu, iż jest się tylko dla siebie, a dla innych - niewidzialną materią. Monika Rakusa buduje przejmujące narracje o utratach tylko po to, by dać do zrozumienia, jak wiele odnajduje się właśnie w tym, czego już nie ma. Matka, kochanka, przyjaciółka. Ślady obecności tak rozpaczliwie wołające gdzieś w pustkę, w której ocierają się o siebie wszyscy niewidoczni, wszyscy naznaczeni piętnem politowania, wszyscy zatomizowani i rozpaczliwie błagający o zainteresowanie na wiele możliwych sposobów. Przegrani i zapomniani.

Gorzko jest w nowej prozie Rakusy, ale i refleksyjnie w sposób świeży. W jednym z tekstów pojawia się taka autoironiczna refleksja o tym, że poprzednie książki autorki traktujące o kobiecości opisywanej w sposób trudny, spotkały się z co najmniej dwuznacznym odbiorem czytelników. "Cień" jest książką na tyle niejednoznaczną, że ślady po sobie Monika Rakusa pozostawia tutaj delikatnie i przemyślanie. Udowadnia kruchość egzystencji, ale każe też z tej kruchości wydobyć to, co silne. Jesteśmy zanurzeni w światach, w których czegoś się nie powiedziało, czegoś nie zrobiło. Nie dało się właściwych znaków we właściwym czasie. Pozostaje pogodzenie z odejściem i zrozumienie efemeryczności kogoś, kogo już nie ma. Najbardziej tragiczne w tym wszystkim jest uświadamianie sobie, że nicość nie jest niczym abstrakcyjnym i z tęsknoty za bytem zrodzić się może jedynie smutny niebyt. Ci, co tęsknią i rozpamiętują, mogą nie być wspominani. Niewidzialność po śmierci ma pewne znamiona, ale ta za życia trudna jest do zniesienia.

Rakusa tworzy trochę terapeutyczną prozę, ale pomaga nią chyba przede wszystkim sobie. "Cień" nie jest dla wszystkich. To książka dla tych, którzy znają autorkę z poprzednich fabuł i wiedzą, w jaki sposób wyróżniają się one pośród innych zaangażowanych w portretowanie świata kobiecych przeżyć. Monika Rakusa stawia na formę, ale stale zmienia jej kształt. Kroczymy po świecie jej opowieści z trudem, bo nie jesteśmy pewni gruntu. Nic nie jest w tej książce osadzone na stałe i o niczym stałym ona nie opowiada. To sztuka wejść w narracje o naszych wyobrażeniach świata i zachować w nich oryginalność własnych wyobrażeń. Odnoszę jednak wrażenie, iż czytelność tych pięciu narracji traktowanych jako spójna całość, jest już czymś skomplikowanym, bo być może za dużo w tym dygresyjności i symboliki. Zbyt wiele historii rwie tutaj się w sobie, a być może powinny się zazębiać, uzupełniać. Czasami nawet odnoszę wrażenie, że wkrada się chaos, ale cały czas mam na uwadze świadomość, iż ten zbiór ma być uwierający także formalnie.

To książka o cieniach i o śladach. O tym, za co nie zawsze potrafimy brać odpowiedzialność i o sprawach wykraczających poza ramy odpowiedzialności. "Cień" ma być źródłem inspiracji płynących z narracji bardzo niejednorodnych, bardzo chwilami drapieżnych i jednocześnie subtelnie wyciszonych. Nie ma dla tych tekstów jednego wspólnego mianownika, ale pozostają nam wspomniane cienie i ślady. Życiorysy zamknięte w opowieści o niejednoznacznym życiu. Sporo w tym wszystkim poezji. Sporo smutku oraz gorzkiej zadumy. Jest pazur i dużo ironii. Odkładam jednak książkę z poczuciem, że gdzieś się zagubiłem w tym narracyjnym gąszczu. Monika Rakusa stawia na wątpliwość, pytania i zatartą jednoznaczność przekazu. "Cień" jest o relacjach niespełnionych oraz trudnych. Te określenia mogą cechować relację czytelnika i autorki na kartach tej książki. Udało mi się do niej zbliżyć chyba tylko nieznacznie. Może dlatego, że nie godzę się na niewidzialność.

1 komentarz:

Maja pisze...

Poczułam się zachęcona. Poszłam do biblioteki. Otworzyłam "39,9" i zostałam uwiedziona od pierwszego akapitu a'la strumień świadomości. Kolejne pozycje pani Moniki pożarłam na deser. Dziękuję :)