Wydawca: LOKATOR
Data wydania: 25 października 2014
Liczba stron: 106
Tłumacz: Jacek Giszczak
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 29 zł
Tytuł recenzji: Człowiek obnażony
Jacques Jouet, niezwykle
płodny francuski twórca, nawiązuje w swej minipowieści z 2001 roku do koncepcji
szlachetnego dzikusa, ale polemizuje z nią, podważa wiele tez, proponuje nową
wykładnię i osadza dzikość w problemie poszukiwania nowych form dopasowania się
do rzeczywistości. Na jednej ze stron stwierdza wyraźnie: "Człowiek jako gatunek jest w zasadzie spełniony". Na tej
samej stronie zadaje fundamentalne pytanie:
"Co mógłbym dziś wydobyć z człowieka?". Ano ciało. Skryte pod
ubiorem, pod tą drugą skórą o boleśnie zarysowanych konturach, pod
cywilizacyjną ogładą niosącą fałsz. Jouet
chce naruszyć kilka podstawowych form, aby zadać pytanie nie tyle o relacje
między ubraniem a nagością, co o kontekst, w jakim osłaniamy się strojem dla
zachowania fasadowości świata, z której nie chcemy się wydobyć, aby spojrzeć na
własne człowieczeństwo z innej perspektywy.
Otrzymujemy coś na kształt
biografii alternatywnej Paula Gauguina. Nieprzypadkowo dobrany zostaje
prekursor nowych trendów w malarstwie, który dodatkowo szaleńczo gonił po
dalekim świecie w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, jakie stawiała przed nim
cywilizacja. Ta, co skrywa swe pęknięcia i ujawnia wówczas, gdy człowieka
odziera się z tego, co ma na sobie i obnażając, pomaga się zwalczyć stygmat
skóry - czegoś wstydliwego, bo ukazującego prawdę. Minipowieść Joueta nosi znamiona
powiastki filozoficznej, zdradzając wyborne poczucie humoru autora, który w
trochę tragikomiczny sposób mówi nam o tym, że to, co mamy na sobie, może nam
powiedzieć dużo więcej o nas samych niż moglibyśmy przypuszczać.
Metafora nagiego ciała służy
tutaj do snucia opowieści o ograniczeniach, jakim idzie się na przekór i jakim
nadaje nowe miano. Bohater tej historii kwestionuje
formy i poszukuje nowych. Ubiór traktuje jak nową kategorię opisu świata.
Podróżuje do miejsc, w których nagość nie jest niczym wstydliwym i utknie
między innymi w sekcie Odartych, gubiąc narzędzia poznawcze do tego, by ukazać
człowieka nagim w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Ludzka nagość inaczej
bowiem wygląda pod różną szerokością geograficzną, ale także w różnym dyktacie
kultury i wartości zmieniających się czasem równie szybko... co style w modzie.
To
rzecz o pewnej formie eskapizmu. Jouet umieszcza swego bohatera z dala od
wytycznych kultury, z jakiej się wywodzi i w oddaleniu każe mu spojrzeć na fasadowość
francuskiej republiki - tego państwa przypominającego ciało w źle dobranym
ubiorze, czyli ustroju. Można się uśmiechać, ale przede
wszystkim warto wejść głębiej w tę prozę. Zajrzeć pod to, co kryje ubiór.
Ocenić kondycję współczesnego człowieka, który buduje wokół siebie mur z
przekonań o życiu w najdoskonalszym ze światów, który to świat może przebrać
się, w co tylko chce. Filozofia Joueta odnosi się do tej formy ludzkiej
egzystencji, która tworzy nam ograniczenia, nazywając je cywilizacyjnymi
osiągnięciami. Badanie specyfiki ludzkiego stroju i eksperymenty z nim, jakim
ochoczo oddaje się bohater, to próby ujrzenia problemu niepewnych wartości
zamknięte w czymś, czego poszukuje on od początku i co na wstępie nazywa "inicjalną formułą fikcyjności",
by nakreślić ramy opowieści, jaka czeka spragnione wrażeń... czytelniczki.
Autoironiczny wstęp
udowadnia przez chwilę, czym zapiski budujące "Dzikusa" na pewno nie
są. Warto jednak zadać sobie pytanie o to, czym są w istocie i dlaczego
czytelna metafora zrzucenia ubioru zdaje się być nie tyle intrygująca, co
przede wszystkim przekonująca, gdy śledzi się rozważania o kryzysie fasadowego
człowieka, który gatunkowo spełnił się przecież w każdym możliwym wymiarze. U Joueta spełnienia nie ma; jest wieczne
poszukiwanie, troska i niepewność. To opowieść inicjacyjna z bohaterem o
specyficznej wrażliwości. Uczulonym na detale i niuanse. Wykorzenionym z tego,
co tworzy stabilny świat wokół, a jednocześnie odkrywający po pewnym czasie
fałsz swojego rzekomego wykorzenienia. Iluzje Jacquesa Joueta i jego opowieść
o możliwych losach Gauguina - to wszystko wynika z bolesnego niepokoju o
kondycję uporządkowania, którą co jakiś czas narusza się w zupełnie
nieoczekiwany sposób. Zmiana w sposobie myślenia poszukiwacza ludzkiej dzikości
następuje przypadkowo - być może to komentarz Maneta do obrazu z surdutem,
przez który nie widać płuc albo rozmowa z leciwą ekscentryczną damą, co zachęca
do zmiany optyki i poszukiwań prawdy o porządku świata ludzkich wartości gdzieś
poza ich sferą.
Ta tragikomiczna
opowiastka zmusza nie tylko do myślenia o tym, co mamy na sobie i jakie
okoliczności wpłynęły na to, iż nasz ubiór przyjmuje taką, a nie inną formę. To odważne poszukiwanie śladów wolności w
nas samych, które na własne życzenie i często w rozpaczliwy sposób
unicestwiamy. Jouet opowiada także o tym, czym jest odrębność. To z jednej
strony zapiski ekscentryka, z drugiej jednak - historia samoświadomości, którą
rozwiną rozmyślania o ludzkim ubiorze oraz eksperymentowanie twórcze z nim
samym. "Dzikus" jest prowokacyjny, ale i nowatorski, nie tylko w
swojej formie. Świeżość spojrzenia, odkrywczość refleksji i ciągła gra z
czytelnikiem pozwalają kreślić obraz cywilizacji, która chwieje się w posadach.
Także obraz człowieka obnażonego - symbolicznie i chwilami bardzo dosłownie.
Jouet proponuje nam również przypowieść o kilku formach niewerbalnej
komunikacji. O tym, że nie nosimy się z szykiem bez powodu. Tyle tylko że
powodów owego noszenia się bardzo często nie jesteśmy do końca świadomi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz