Wydawca: Czarne
Data wydania: 21 listopada 2014
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda
Cena det: 29,90 zł
Tytuł recenzji: Niemożność i siła
Rozmowa Pawła Smoleńskiego z
Jurijem Andruchowyczem to żywiołowy i przejmujący dowód zatroskania o Ukrainę,
która teraz - po latach ciągłego przegrywania szans na zmiany - staje w obliczu
rewolucji, o jakiej za wschodnią granicą nikt do tej pory nie myślał. To także
rozmowa o historii państwa skażonego kolejnymi szkodliwymi prezydenturami,
państwa podzielonego na zachód i wschód oraz kraju, gdzie po Euromajdanie
skończyły się bezkrwawe rewolty. Rok temu na ulice Kijowa wyszli młodzi ludzie,
którzy nie godzili się na ograniczenia w procesie integracji z Europą. Wielu z nich
zginęło tylko dlatego, że opowiedziało się za wolnością. Czy ktoś pochyla się
dzisiaj nad tymi śmierciami? Majdan
przyniósł zaskakujące europejską opinię publiczną rozwiązania. Zrodził się w
gniewie i doświadczony był przemocą. Andruchowycz opowiada o strukturze tychże,
zaznaczając jednocześnie, że na przełomie roku 2013 i 2014 najmocniej pokochał
swą ojczyznę w czasie, w jakim Historia zaczęła dla niej zapisywać zupełnie
nowe karty.
Paweł Smoleński podzielił
książkę na trzy części. Każdą określił mianem "moje sprawy". Jest o
formowaniu się, stabilności i brutalnych atakach na Majdan. Jest dużo o
problemach wschodniego sąsiada, na które wraz z rozmówcą spoglądają z
perspektywy całego tego czasu, odkąd Ukraina uzyskała niepodległość i z trudem
dawała sobie z nią radę. Ostatnia część tego tryptyku to rozważania głównie o
współczesnej Rosji - groźne i niepokojące, odnoszące się do problemów całej
Europy i osadzające ukraińskie trudności w bardzo szerokich kontekstach. Czyta
się to wszystko z wielką uwagą, czasami z gniewem, niekiedy z poczuciem
bezradności i ze świadomością, iż wydając wyroki w sprawie, sami sprawy owej
nie znamy. Propaganda dyskredytuje liczne ruchy, jakie zaistniały od początku
Euromajdanu. Było w nich oczywiście wiele impulsywności i braku zdrowego
rozsądku, ale na co mogli zdobyć się ojcowie i matki, których dzieci były
pałowane i zabijane za to, iż zdecydowały się wyjść na ulice Kijowa?
Zasadniczy
sens rozmów osadza się w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania o to, dlaczego od
początku swojej państwowości Ukraina nie może się wydostać z różnego rodzaju
niemożności. Wciąż towarzyszy jej pech, stale torpedowane
są pomysły zmian, wciąż daleko jej do Europy w każdym możliwym sensie i za to
wszystko odpowiadają także konkretne osoby, które nigdy nie zostały pociągnięte
do odpowiedzialności. Jurij Andruchowycz opowiada o bezsilności i złości
jednocześnie. Bezlitośnie obnaża mechanizmy władzy - zwłaszcza czasów Kuczmy i
Janukowycza - punktując słabości i momenty, kiedy ukraińska demokracja padała
bez szans na podźwignięcie się i dalszą stabilność. Smoleński pyta o powody - historyczne, społeczne i polityczne - dla
których ukraińska tożsamość, z podziałem na wschodnią i zachodnią, jest tak
trudna do zrozumienia nie tylko dla współczesnego Europejczyka, ale także dla
samego Ukraińca przepełnionego goryczą kolejnych politycznych rozczarowań,
które manewrują sobie dowolnie kierunkiem, w jakim zmierzać ma przyszłość
kraju. Andruchowycz wielokrotnie podkreśla, dlaczego ukraińskość jest
wiecznie na celowniku Kremla. Opowiada o kraju, który nie wyzwolił się z
sowieckości, bo nie dane było wielu oderwać się od piętna biedy i zniewolenia
przez rządzących. Ale to nie tylko to. Jest w ukraińskiej sile przetrwania
jakiś fatalizm, mrok Historii wciąż zasnuwa lata ukraińskiego czasu o
samostanowieniu. W tym wszystkim bardzo wiele negatywnych emocji. Nienawiść,
złość, gniew. Czasami dzikie instynkty, które dają o sobie znać i szkodzą
wizerunkowi Ukrainy niepodległej. Tej, która gotowa była, by podpisać umowę
stowarzyszeniową z Unią Europejską, jaką zanegował Wiktor Janukowycz, dając
impuls do wyjścia na ulice Kijowa.
Struktura Majdanu opisana
jest ze szczegółami. Godzina po godzinie, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu -
silne fasady, coraz większa determinacja, bolesne doświadczenie przemocy i
świadomość, iż walka jest jedynym rozwiązaniem. Najbardziej przejmujące jest
chyba wspomnienie młodej dziewczyny z Winnicy, która musiała odbierać
połączenia w zebranych od zabitych telefonach, informując o śmierci i co chwilę
widząc na wyświetlaczu słowo "mama". Smoleński i Andruchowycz nie starają się jednak grać na emocjach.
Rozprawiają się przede wszystkim z medialnym fenomenem Prawego Sektora i z
etykietami nazizmu, wspomnieniami Bandery oraz interpretowaniem działań
euromajdanowców zawsze pod kątem propagandowego klucza. Europa zdaje się
wierzyć w część głosów Rosji o tym, co wydarzyło się na Ukrainie. Jednocześnie
rozmówcy boleśnie obnażają absurdalność tych doniesień, które chciały
zdyskredytować nie tylko ideę, ale i przebieg Majdanu. Całe zło wydaje się
wynikać z tego pełnego determinacji pragnienia uniezależnienia się od
rosyjskich wpływów. Problem jest na tyle złożony, że Andruchowycz unika
rozmyślania o tym, co będzie dalej. Ta rozmowa ma nakreślić historyczny i
społeczny kontekst wydarzeń, jakie naznaczyły Ukrainę na tyle silnie, że doszło
do otwartej wojny na wschodzie kraju i wciąż dochodzi do aktów różnego rodzaju
przemocy, z których interpretacją nie radzi sobie nie tylko europejska opinia
publiczna.
"Szcze ne wmerła i
nie umrze" jest zapisem rozmów o kraju, w jakim trudno jest rozmawiać; trudno
budować słowne kompromisy, podpisywać ugody, redagować i wprowadzać w życie
traktaty osiągnięte dzięki wspomnianym kompromisom. Ta książka to spojrzenie wstecz, by wyjaśnić dramatyczne
"teraz", które - tu odrobina optymizmu Anduchowycza - wyraźnie cementuje
narodową jedność i jest być może czasem naprawdę przełomowych zmian.
Publikacja dla każdego z otwartym umysłem, kto nie szufladkuje, nie posiłkuje
się stereotypami oraz czuje napięcie, którego źródeł nie jest świadom, a w tej
książce je znajdzie. Zapis rozmów autora "Moscoviady" z Pawłem
Smoleńskim ukazuje się w rocznicę początku dramatu Majdanu. Ku przestrodze, ale
głównie dla tych, co chcą zrozumieć. Przede wszystkim dla tych, którzy
spoglądają krytycznie i dla których niniejsza publikacja będzie źródłem być
może nowych, nienazwanych jeszcze refleksji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz