2015-06-29

"Cyklon" Andrzej Muszyński

Wydawca: Czarne

Data wydania: 17 czerwca 2015

Liczba stron: 262

Oprawa: twarda

Cena det.: 44,90 zł

Tytuł recenzji: Wyprawy zadziwienia

Wraz z wydaniem "Cyklonu" pojawiła się dyskusja o poziomie merytorycznym tej publikacji. Michał Lubina - naukowiec specjalizujący się w sprawach Birmy - wypunktował nieścisłości w reportażu, autor podjął się polemiki. Kładzie to pewien cień na odbiór tej książki, niezwykłej przecież, bo traktującej o bardzo trudnym kraju, o niepojętej w szczegółach wiecznej batalii knowań i konfliktów. Birma zdaje się mroczna, bo to kraj - na kartach tej książki - przede wszystkim pytań, a nie odpowiedzi. "Cyklon" ma dużą wartość literacką. Długa jest jednocześnie lista błędów merytorycznych. Andrzej Muszyński starał się przedstawić, czasem tylko zasygnalizować, mnogość problemów i dylematów kraju, który tkwi w stanie niekończącej się rewolty i gdzie 135 mniejszości etnicznych wciąż usiłuje znaleźć wspólną przestrzeń do życia. W kraju, którym rządzą tak naprawdę wszechobecna zieleń, szczury, upał i monsuny. Tam, gdzie z równą siłą zabijają reżim i wspomniany w tytule kataklizm. Trudna opowieść o wielu obliczach Birmy spotyka się z zarzutami nieścisłości merytorycznych.  Nie sposób tego nie zauważyć. "Cyklon" jednak wymusza ten rodzaj uważnej lektury, która komuś, kto nie zna azjatyckiego celu ośmiu podróży Muszyńskiego, zapiera dech w piersiach - bo to wszystko nie tyle egzotyczne, ile przede wszystkim bardzo skomplikowane.

Pozostaje mi jedynie wskazać mocne punkty tego reportażu jako dzieła literackiego.  I mimo wszystko zwrócić uwagę na jego ogromną wartość poznawczą. Publikacja sygnalizuje bardzo wiele mrocznych tez, które zrozumieć można lepiej chyba wówczas, gdy pojmie się tę sygnalizowaną birmańską przewrotność ludzkiej natury okazującej przede wszystkim dwie skrajności - serdeczność i okrucieństwo. To także dowód niezwykłych umiejętności - słuchania, pochłaniania egzotyki, racjonalizowania grozy i skupienia na ludzkich historiach, które polifonicznie brzmią jak dramat niekoniecznie gdzieś z dalekiej Azji...

Autor "Miedzy" stosuje kompozycję klamrową, albowiem czas jest kołem i ta jego specyfika odbija się w portretowanych losach kraju, który wciąż walczy, mnożąc wojny i konflikty o bardzo różnym charakterze i pochodzeniu. Birma Muszyńskiego skrywa się przed nami niczym twarz przypudrowana tanaką, chroniona w ten sposób przed palącym słońcem. Autor podejmuje się kilku wypraw, lecz poza tymi realnymi, podczas których między innymi będzie podróżował na słoniu czy przebywał w areszcie domowym, są podróże w przeszłość - czasem bardzo odległą, niekiedy archaiczną dla dzisiejszego stanu rzeczy, który nie ma jednej definicji, bo Birma jest mnogością filozofii, poglądów, odcieni ludzkiego zła i religijnej izolacji, by przetrwać nie tylko gorący klimat, ale i biedę, niepewność oraz wszelkiego rodzaju niestabilność egzystencjalną.

Nie ma chronologii w tych zapiskach, choć historyczne przełomy sygnalizowane są czytelnie i dość linearnie. Zaczyna się od wędrówki po pogrążonym w mroku Rangunie, by skończyć na poruszającej wyobraźnię fantazji o śladzie zwanym "madukha". Jest więc wszystko - mroczny realizm, ściskające za gardło poczucie wyobcowania i oddalenia od samego siebie oraz morze opowieści. Mitów i faktów łączących się w groźnym tyglu, tak jak łączą się natura i człowiek, wciąż naznaczeni piętnem walki. Muszyński nadaje imiona ludzkim nieszczęściom i choć są one egzotyczne, dotykają każdego wrażliwego człowieka bez względu na szerokość czy długość geograficzną. Rozmowy z byłym mnichem - rewolucjonistą, fatalnym rebeliantem, elektrykiem - wygnańcem czy mieszkańcami najbardziej peryferyjnych wiosek stanowią dowód wielkiej empatii, ale i najmocniejszy atut tego reportażu. W ludziach i obok ludzi Muszyński stara się szukać odpowiedzi na pytania o to, co wydaje się nieludzkie, jak siła cyklonu Nargis czy atawizm walczących o przetrwanie szczurów, zalewających miasta i wioski, pustoszących jak wojska etniczne te wszystkie osady, których dramatycznej historii nikt nie napisze. Ale jest i inna poruszająca wyobraźnię narracja. To pamiętnik z wyprawy ku Himalajom Birmańskim, przejmujące eksplorowanie świata na marginesie, zapis mierzenia się z lękiem i nadzieją oraz obcowania z ludźmi zahartowanymi przez życie z dala od jakiejkolwiek cywilizacji.

Trudno o niej samej mówić w kraju, który dopiero od niedawna wprawia się w demokracji, stara się zwalczyć ciemność w miarę regularnymi dostawami prądu i otwierać na świat mimo wewnętrznego zamknięcia i skonfliktowania. Symbolem specyficznej izolacji Birmy może być uważnie portretowana przestrzeń tamtejszych kresów - by zbliżyć się do Himalajów, Muszyński musi zbliżyć się przede wszystkim do innego niż naturalne pojmowania tego, co to znaczy radzić sobie ze sobą i światem wokół. Bo rzeczywistość dalekiej północy kraju odbiega mocno od tego, co serwują była stolica czy też ta obecna, wybudowana na zamówienie w sercu buszu, monumentalna i pusta w gruncie rzeczy. Autor "Cyklonu" udowadnia, że odpowiedzi na większość nurtujących go pytań można odnaleźć tylko na birmańskiej prowincji. Co uznać za taką w kraju z jednej strony wciąż się rozwijającym, z drugiej jednak pozostającym w mroku biedy, korupcji, przemocy i wiecznych zbrojeń?

Wydaje się, że można zaufać Muszyńskiemu, który prowadzi nas przez busz i najpodlejsze zakątki Rangunu z taką samą czułością i ekscytacją, z jaką opowiada o ambiwalentnych uczuciach Birmańczyków, ich wzajemnej nieufności, o trudnej do zrozumienia walce buddyjskich mnichów z opresyjną władzą i o wszystkich tych paradoksach, które czynią z Birmy kraj egzotycznie mroczny. Ten mrok zaskakująco silnie fascynuje młodego reportera podążającego śladami mało wytartymi, z licznymi kopiami pozwoleń, czasem z duszą na ramieniu i niekiedy przekonaniem o tym, że nie uda się osiągnąć celu. "Cyklon" to wielowątkowa i wielopłaszczyznowa opowieść o Birmie, w której można się zakochać z równą siłą, co się jej przestraszyć. Ambitny reportaż, w którym szorstki język idzie w parze z liryzmem odczuć i niebagatelnie skupioną na szczegółach uwagą. Być może podążanie tropem nazbyt wielu szczegółów zostało okupione tekstem krytycznym Michała Lubiny. Muszyński prezentuje otwartość i wrażliwość niejednego, którego Birma mogłaby przerazić. "Cyklon" jest wyrazem fascynacji i wyjątkowego talentu do tego, by fakty przekuwać w pasjonujące opowieści, z kraju, którego można się bać. Albo zacząć jego grozę i wieloznaczność podziwiać.

Brak komentarzy: