2016-10-05

"Piąta łódź" Monika Kompaníková

Wydawca: Książkowe Klimaty

Data wydania: 15 września 2016

Liczba stron: 288

Tłumacz: Izabela Zając

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Bez miłości

Monika Kompaníková stworzyła powieść zaangażowaną w tematykę społeczną, przejmującą historię braku prawdziwych relacji między matkami a córkami, ale przede wszystkim książkę, w której dziecięca czułość i wrażliwość zderzają się z bezkompromisowym życiem. Z tymi jego formami, które wymuszają szybkie dorastanie, pożegnanie z pragnieniem bycia zaopiekowanym. Bo „Piąta łódź” to historia deficytu miłości i opowieść zastanawiająca się nad motywacjami aktu dziecięcej ucieczki. Dlaczego dziecko zrywa z domem, w którym albo czuje się nieobecne i pomijane, albo też tkwi w nadmiarze opiekuńczości i nie może samodzielnie się rozwijać? Dlaczego matka popada w dwie skrajności – bezwzględną obojętność wobec dziecka albo toksyczną nadopiekuńczość, w której pojawiają się także szantaże emocjonalne, a mały człowiek wrasta w egocentryzm? Kompaníková chce opowiedzieć o świecie, w którym ramy bezpieczeństwa rozpadają się, tworząc patologiczny chaos, ale także rzeczywistość kompulsywnego poszukiwania jakiejkolwiek formy bliskości. To książka portretująca dwa pokolenia kobiet żyjących bez miłości i dziecko obarczone odpowiedzialnością za to, co wydarzyło się wcześniej, zamknęło matkę i córkę w kleszczach zależności i układów, bez czułości, bez emocjonalnych więzi.

Jarka musi poradzić sobie sama. Z codziennością, własnymi emocjami, oczekiwaniami względem nieobecnej matki i życiem piszącym zaskakująco trudne dla dziecka scenariusze. Obserwowała, w jaki sposób babka Irena traktowała swoją córkę, i widzi, że teraz sama traktowana jest przez Lucię w ten sposób. Bycie matką Lucia kwestionuje na wielu możliwych poziomach, ale przede wszystkim poprzez bunt wobec nomenklatury – zakazuje Jarce nazywania siebie matką. Dziecko poczęło się przypadkiem i potem już tylko przypadek rządzi jego wychowaniem. Jarka tuła się z matką po różnych miejscach, aż w końcu trafia do domu babki. Irena, porzucona przed laty przez męża i zawstydzona wczesnym macierzyństwem córki, także zakazuje Jarce nazywania jej wprost – babką. Dziewczynka obserwuje, jak kobiety w jej rodzinie dzielą się tylko wspólną przestrzenią, coraz bardziej oddalając od siebie emocjonalnie. Jarka wie, że na Lucii nie można polegać. Wie, że nie jest jej dane dzieciństwo. Ta cała normalność podglądana na podwórku, gdy Jarka patrzy na inne dzieci – doceniane i kochane. Jej dom to chaos, przemoc i niesprawiedliwość. Wieczne imprezy, rozpaczliwy hedonizm matki. Lucia chce wyrwać z życia to, czego nie zdążyła wyrwać. Została matką jako nastolatka. To był dla niej stygmat. Córka istnieje obok jako byt niezależny. A jednocześnie wciąż bojący się opuszczenia i samotności. Jarka wrośnie w samotność, bo nie pozostaje jej nic innego niż ucieczka w świat snów. Tam pojawiają się łodzie. Przestrzenie, które mogą dać zapomnienie, ukołysać, uspokoić. Czy dziewczynka znajdzie własną łódź? Czy będzie gotowa na to, by poczuć choć odrobinę szczęścia w życiu naznaczonym ciągłą obojętnością i brakiem troski?

Kompaníková serwuje nam krótkie rozdziały zawierające strzępy wspomnień. Rozrzucone jak przedmioty w domu Lucii i jak uczucia, których nikt nie był w stanie określić. Jarka jest już w wieku matki i odtwarza te wydarzenia, które z jej punktu widzenia były ważne. Przede wszystkim obrazuje macierzyństwo niedoskonałe. Zadaje fundamentalne pytanie, wobec którego wszystkie opisy będą w swoistej kontrze. Mama jest zawsze wiadoma, prawda? Doświadczenia Jarki wywołają w niej reakcję pełną paradoksów i zaskakującą czytelnika. Skoro nie poczuła obok siebie matki, sama postanawia nią zostać. Dla chłopca, który uciekł z domu – kierowany zupełnie innymi powodami niż Jarka opuszczająca dom z ulgą, oraz dla niemowląt, bliźniaków. Altanka odziedziczona po dziadku będzie dla Jarki bezpieczną przystanią, w której może odnaleźć własną łódź. Może wobec Krystiana i bliźniąt być tą odpowiedzialną i ważną osobą, której brakło w jej otoczeniu.

Monika Kompaníková rozprawia o tym, jak bardzo traumatyczne dla dziecka są podstawowe braki – brak życiowej stabilizacji, pewności uczuć, świadomości bycia potrzebnym – i zagubienie podstawowych pojęć, dzięki którym można wtapiać się w normalność. Tę normalność, której nie zaakceptowały najpierw Irena, potem Lucia, obie wyobcowane, wrogie sobie, walczące ze sobą na różnych frontach. Matka Jarki z nią nie walczy, tylko ją ignoruje. Dziecko musi stworzyć sobie zastępczy świat, w którym będzie ważne – niekoniecznie już jako dziecko. Bo przecież dzieciństwo Jarki z jednej strony nie istnieje, z drugiej jednak – wciąż boleśnie daje o sobie znać, kiedy bohaterka widzi i opisuje chaotyczny świat swojej matki z perspektywy kogoś, komu potrzebny jest porządek, potrzebna pewna stałość, gwarancja bezpieczeństwa.

„Piąta łódź” to historia słabości matki i siły córki. Tylko pozornie. Wszystkie kobiety tego świata bez mężczyzn są zdruzgotane tym, iż życie nie dało im możliwości pewnej beztroski i swobody. Lucia porzucona przez ojca w wieku dwóch lat nie chce nawet ustalić, kto mógłby być ojcem Jarki. Ta natomiast garnie się do mężczyzny, który gwarantuje jej pewien ład i jest jedyną osobą będącą w stanie jej wysłuchać. Irena i Lucia nie chciały powalczyć o spokój, bo spalały się w ciągłych walkach. Jarka chce od tego uciec. Otwierające powieść sceny ukazują jej specyficzną wrażliwość na łonie przyrody. Jej osobność i samotność znamionującą chęć uciekania w sferę marzeń, także w przestrzeń niepokojących często snów. Kompaníková sugeruje, że nie ma odpowiedniego czasu ani miejsca na dojrzałe macierzyństwo. To kwestia wewnętrznej gotowości na przejęcie odpowiedzialności za drugiego człowieka. Zabrakło jej Irenie oraz Lucii. Czy uda się ją odnaleźć Jarce?

Sportretowana rodzina bez więzi emocjonalnych to nie tylko obraz patologii lub nieszczęścia. To także wynik złożonych okoliczności, które powodują, iż kobieta nie tyle traci instynkt macierzyński, ile nigdy go w sobie nie czuje, borykając się tylko i drażniąc z faktem posiadania dziecka. Świat opresji zbudowany został w życiu Ireny i Lucii na nieco innych zasadach. Zawsze jednak wszystko zaczynało się od odrzucenia. Dostaje je w spadku także Jarka. Być może w trzecim pokoleniu odtrącenie nie będzie stygmatem przekazywanym dalej, lecz przekuje się w siłę, by dać czułość komuś innemu. Piąta łódź” to bowiem historia samotnego wędrowania przez życie, w którym nie zaznało się żadnej formy bliskości i chce się ją stworzyć bez względu na wszystko. Z różnymi tego konsekwencjami. Nie ma u Moniki Kompaníkovej sentymentalizmu, jej bohaterki nie płaczą, nie załamują rąk. Nie starają się także nazwać swego wyobcowania czy zrobić czegokolwiek, aby przestać odczuwać niechęć i agresję. Jarka to symboliczna figura dziecięcego wykluczenia, za którym stoi chęć, by zbudować świat jakichkolwiek ciepłych relacji. Autorka podkreśla, że patologia uczuć wcale nie musi być dziedziczna. Dostrzega jednocześnie, jak trudno jest iść przez życie z deficytem czułości i zainteresowania. Jej powieść to świadectwo czasu, w którym więzi społeczne ulegają degradacji, a poczucie wyobcowania niesie w sobie ryzyko braku odpowiedzialności za drugiego człowieka. Ważna i skłaniająca do dyskusji książka.


PATRONAT MEDIALNY

Brak komentarzy: