2017-10-05

„Nikt mnie nie ma” Åsa Linderborg

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 27 września 2017

Liczba stron: 352

Przekład: Halina Thylwe

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 34,99 zł

Tytuł recenzji: Szwedzkie smutki

To spora sztuka napisać sugestywną powieść o sprawach osobistych i jednocześnie społecznych. Umieścić środek ciężkości tak, by opowiedzieć o czymś wyjątkowo intymnym, ale osadzić to w uważnym spoglądaniu na czas mijający dla społeczności. Jakkolwiek subiektywną perspektywę opisu tego czasu by się przyjęło. Åsa Linderborg napisała wyjątkową książkę, w której stawia pytanie o to, czy rodzicielska miłość to wystarczająco wiele dla dziecka. Jednocześnie obrazuje przemiany, którym podlegała Szwecja przez kilka ważnych dekad, dochodząc do istoty własnej socjaldemokracji, a czyniąc na tej drodze trudności ludziom takim jak odrzucony i wiecznie samotny ojciec głównej bohaterki. „Nikt mnie nie ma” to przejmujący opis silnych relacji, w których pojawiają się pęknięcia, i pełna wzruszeń książka o rozpadzie autorytetu, o kilku rodzajach wyobcowania. W tle zmiany wywołane upływem czasu. Autorka podkreśla, że zawsze ma on wpływ na charakter relacji. Zawsze też, bez względu na jakąkolwiek zmianę, pozostaną tęsknota i żal za tym, czego w odpowiednim czasie się nie zrobiło albo nie powiedziało. Tak, to powieść o zysku i utracie. „Człowiek wie, co ma, ale nie wie, co może stracić”. O świadomości posiadania tego, co cenne, i nieutulonym żalu za tym, co powstało jako wyrwa w emocjach.

Åsa ma tylko tatę. Wielkiego, silnego, odpowiedzialnego i najmądrzejszego ze wszystkich ludzi na świecie. Jego spracowane dłonie obejmują z czułością dziecko, które nie musi jeszcze rozumieć trudnego świata wokół. Ojciec to jej punkt odniesienia, centrum prywatnego wszechświata. Jedyna osoba, na której można w pełni polegać. Taka, która kocha bezwarunkową miłością. Opowieść zaczyna się od opisu tego, co zawiera portfel po nieżyjącym już Leifie Anderssonie. To ślady tego, czego dziecko nie dostrzegało, a dorosła osoba po stracie nie jest w stanie zrozumieć. Ale najpierw jest ten pewny i wspaniały tata, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa i wie, jak żyć. Domowy pedant z cuchnącymi stopami. Wiecznie zapracowany i przekonany o tym, że praca to fundament życiowy. Ignorowany przez rodzinę, najmłodsze dziecko w zatomizowanym świecie ludzi różnego wieku. Jest wszystkim dla swej Åsy. „Poskramiaczem smoków” w zakładzie metalurgicznym. Dzielnym robotnikiem, który szare i tonące w niedostatkach życie potrafi tak zaczarować, że córka pozbawiona matki wie, iż ma oparcie, jest najważniejsza, że ktoś o nią zawsze zadba.

Ale tak nie będzie zawsze. Kiedy dziewczynka przepracuje traumę nagłego odejścia matki, o którym nigdy się nie mówiło, znajdzie z czasem bliskość w jej buntowniczym charakterze, politycznej zadziorności, w podążaniu własną ścieżką i z samodzielnością, na jaką nie była w stanie zdobyć się u boku Leifa. Matka Åsy nie chce stać się taka jak jej babka. Elementem domowego wystroju z wyznaczonymi obowiązkami, rolami, gestami i słowami. Odchodzi i to Leif podejmuje się trudu prowadzenia przez życie swojej dziewuszki. Z czasem stają się kompanami i kumplami. Jak Pippi Pończoszanka i jej ojciec. Zawsze razem.

„Zawsze” jednak rozpada się – dla Åsy inaczej, dla Leifa inaczej. Sfrustrowany robotnik, który całe życie poświęcił jednemu zajęciu, wciąż schowany ze swymi poglądami i przekonaniami, doświadcza przemian wpływających na kształt uporządkowanego świata, w którym chciał wychować córkę. Postać Leifa jest tragiczna w kilku wymiarach – przede wszystkim osobistym, ale też społecznym. Ojciec nie jest w stanie dać dorastającej córce tego, co wydobywała z niego jako dziecko. Poddany próbom robotnik nie odnajdzie się w świecie, w którym zachodzi zbyt wiele zmian. Leif marzący o równościach bez podziału, jednocześnie bierny i skryty w sobie. Kwestionujący publiczne próby wyrażania buntu. Nie zbuntuje się, gdy pewnego dnia Åsa wyprowadzi się z domu. Uda do tej, która przecież przed laty porzuciła. Co jednak musiał porzucić on sam? Jakie przekonania, jakie idee? Czym staje się Szwecja, z której jest przecież tak dumny? To kraj osadzający go na lata w wielkiej samotności i wyobcowaniu.

Åsa Linderborg czule opowiada o własnej perspektywie patrzenia na chaos, w który wpada jej ukochany tata. Co jej dał, a czego nie potrafił dać? Dlaczego przez całe życie będzie się bała porzucenia i tego, że może nie sprostać oczekiwaniom dzieci? Leif najpierw był podporządkowany ładowi, dzięki któremu trwał porządek jego domu, potem osunął się na skraj przepaści, skąd nie znalazł drogi powrotnej. Od pewnego momentu życia nie mógł się tym życiem cieszyć. Tęsknił za porządkiem niedoborów, ale z bliskością córki. Ona sama zaczyna odsuwać się stopniowo, ale nie pozbawia jej to czułej perspektywy na ojca. Nawet wówczas, gdy przestaje być duży i silny. Może zwłaszcza wtedy, bo widzi, że nikt tak naprawdę nigdy się nad nim nie pochylił z uwagą.

Podziw, miłość, rozczarowanie, gniew, żal i potworna tęsknota. Åsa Linderborg jest genialną przewodniczką, opowiadającą o trudnych emocjach i niuansującą różnice między nimi. „Nikt mnie nie ma” to opowieść o dorastaniu dziewczynki, o robotniczym trudzie codzienności i o zrastaniu się z nią w toksycznym wymiarze. Ta książka to także historia miasta. Västerås to niemy bohater – topografia miejsca idzie w parze z portretowaniem topografii uczuć narratorki. Jesteśmy bardzo oddaleni od tego, kogo tu naprawdę należałoby zrozumieć, ale widzimy go jednocześnie bardzo czytelnie. Okaleczonego w emocjach, gdy wchodzi w relacje. Niepełny mąż, syn, ojciec, pracownik. Obok zagubiona dziewczynka, która odnajduje sens i rozumie znaczenie możliwości, jakie dają nowe czasy. To gorzka opowieść o tym, przez co przeszła Szwecja, nim dla wielu stała się rajem. Także osobista historia punktująca te momenty, w których silne relacje między najbliższymi zamieniają się w pustkę pełną niespełnionych oczekiwań. Nikt mnie nie ma” to historia o różnego rodzaju smutkach, ale w tej melancholii wspomnień jest siła – przemawiają dosadnie, dotykają emocji, pozostawiają w trudnym do zniesienia napięciu. Na śmierć i odchodzenie zawsze jest za wcześnie. Na to, by ujrzeć swoje życie w zmieniającej się perspektywie – zwykle za wcześnie. Åsa Linderborg dotyka w swojej powieści problemu odpowiedzialności za bliską osobę. Ile należy jej z siebie dać, a ile dać się nie da, gdy oddalenie robi swoje, a żal miesza się ze smutkiem i niechęcią. Bardzo przejmująca książka o relacjach rodzinnych i tych obywatela z państwem. Osobista oraz wieloaspektowa. Wyjątkowo ujmująca.

Brak komentarzy: