2021-06-01

„Pokój bez widoku” Grzegorz Gortat

 

Wydawca: Media Rodzina

Data wydania: 14 kwietnia 2021

Liczba stron: 240

Oprawa: miękka

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Gra i opowieści

W tej kameralnej powieści jest wyjątkowo duszno. Nie tylko ze względu na specyfikę klaustrofobicznego labiryntu, w którym znajdzie się główny bohater. Może, a przede wszystkim dlatego, że ów labirynt będący pułapką ma tutaj wymowne symboliczne znaczenie. Grzegorz Gortat napisał nietuzinkowy thriller, w którym fantazjuje o tym, czy każdy z nas z sumą swoich życiowych doświadczeń nie tkwi przypadkiem w specyficznej klatce i czy przeszłość ma być wiecznym wyrzutem sumienia, bo rozgrzeszyć z występków przeciw moralności po prostu się nie da. Jest bardzo bezkompromisowo i jednocześnie fatalistycznie. Mam wrażenie, że to książka dla koneserów, którzy docenią wszystko to, o czym autor nie pisze tutaj wprost. Wraz z sytuacją zagrożenia, z ekstremalnym doświadczeniem granicznym pojawia się również sugestia, że wnikliwej autoanalizy nie dokonuje tu zmuszona do tego ofiara. Zresztą trudno jednoznacznie orzec, kto u Gortata jest oprawcą, a kto ofiarą.

„Pokój bez widoku” zaczyna się mało spektakularnie. Mało skoncentrowany czytelnik może nawet nie zauważyć momentu, w którym główny bohater zostaje uwięziony w murach dawnej fabryki. I nie dzieje się też nic spektakularnego, a jednak to bardzo mocno oddziałująca na wyobraźnię powieść. Przede wszystkim dlatego, że jest wyjątkowo mroczną autotematyczną rozprawą z istotą samego pisania. W zamknięciu znajduje się pisarz uznany za oceanem, piszący o moralności i zdobywający wiele ważnych nagród. Profesor John Godart jest człowiekiem spełnionym. Autorem, z którym liczy się krytyka, którego cenią czytelnicy. Wielokrotnie wyróżnianym, dumnym z poklepywania po ramieniu przez innych wybitnych twórców, z którymi się przyjaźni. Tymczasem okazuje się, że jego kreacja artystyczna kryje dużo więcej tajemnic niż zdeterminowany mężczyzna wabiący go do swojej pułapki i dający dwanaście godzin na wydostanie się z niej – pod jednym konkretnym warunkiem.

Gortat proponuje coś w rodzaju kompozycji szkatułkowej, ponieważ zasadnicza historia wydobywa się tu z innych snutych opowieści. Łączą się i przeplatają takie formy opowiadania rzeczywistości, wobec których czytelnik musi być czujny. Czujnością wykazuje się także uwięziony pisarz. Podejmuje specyficzną grę z oprawcą i z czasem ta gra staje się coraz bardziej finezyjna i coraz bardziej brutalna. „Pokój bez widoku” konfrontuje ze sobą dwie silne osobowości. Kogoś, kto zdaje sobie sprawę z tego, że literatura może być formą oszustwa, i kogoś, kto w literaturze widzi sposób opowiedzenia siebie naprawdę. Zderzają się człowiek nieprzygotowany na oryginalną formę opresji i ktoś, kto z tej opresji próbuje się wydostać. Czym ma być ta niezwykła konfrontacja? Finezyjny i przemyślany finał powoduje, że mrok w naszej wyobraźni staje się dużo bardziej intensywny, kiedy skończymy czytać tę książkę.

Z pytań stawianych o literaturę najciekawiej prezentuje się chyba to: czy pisarstwo to prawdziwy ślad obecności autora w świadomości czytelniczej, czy może jest to dowód inteligentnej autokreacji ze strony piszącego? Gortat ze swoimi bohaterami każe przyjrzeć się temu, jak niejednoznaczna staje się literatura także wówczas, gdy dochodzi do jej odbioru. Cała powieść jest inteligentną grą z czytającym o prawdę ukrytą między antagonistami. Zdajemy sobie sprawę z tego, że profesor Godart trafia do zamknięcia nie bez powodu, ale co tak naprawdę kieruje tym, który go uwięził? W tej pasjonującej rozgrywce będzie liczyć się to, co powiedziane, ale również to, co zapisane. Między fantazją literacką a manipulacjami słownymi mającymi na celu ujście z życiem z opresji umieszczony jest również problem moralności lub jej braku w osiąganiu kolejnych życiowych spełnień. Wydaje się, że uwięziony pisarz jest twórczo spełniony. Tymczasem jego oprawca usiłuje wydobyć z niego zwierzenia, na które sam Godart być może nie jest gotowy. A może jest tak, że to on właśnie w pewnym momencie zaczyna lepiej rozumieć zasady tej koszmarnej gry ze swoim wrogiem?

Grzegorz Gortat opowiada o ludzkiej obsesji w taki sposób, że z rozdziału na rozdział staje się coraz bardziej przerażająca. Obsesyjność łączy się tutaj z szaleństwem, ale także z poczuciem, że w tej kameralnej walce nikt nie będzie zwycięzcą. Pewny siebie pisarz jest jednocześnie uzależnionym od alkoholu mężczyzną boleśnie odczuwającym słabość swojego ciała. W tym ciele kryje się jednocześnie zaskakująco mocny przeciwnik dla tajemniczego agresora. Czy oprawca rzeczywiście przewidział wszystko i doskonale skonstruował grę psychologiczną, w której uwięziony podda się presji i ulegnie?

W tej książce trzecim, niemym, lecz wyraźnie zauważalnym bohaterem, jest śmierć. Mamy tu bezpośrednie z nią konfrontacje, ale również takie opowiadanie o śmierci, w którym ujawnia się kruchość ludzkiego losu, niegotowość na ostateczność. Przeciwnicy w tej książce będą się koncentrować na śmierci z kilku różnych powodów. Jednak ostatecznie gra przecież toczy się o dalsze życie. To życie, które profesor Godart chce wieść w kraju opuszczonym przed laty. Możliwości i awanse pojawiły się przede wszystkim dlatego, że odciął się od miejsca, z którego pochodził. Mroczna przeszłość zabrana do Stanów Zjednoczonych jak szczelnie zamknięta puszka Pandory wróci do niego z całą intensywnością, bo oprawca będzie od niego wymagał konfrontacji, do której być może nigdy nie doszło. To tajemnicze spotkanie ma być świadectwem duchowego oczyszczenia? Czy jednak na katharsis jest tak naprawdę miejsce w świecie coraz bardziej skomplikowanych relacji uwięzionego i tego, który go więzi?

Pośród fatalizmu tej bardzo intensywnej przecież prozy, bo w swoim gatunku wyjątkowo krótkiej, pojawia się coraz większy niepokój, czy rozumiemy postawy bohaterów i czy można je jednoznacznie podzielić na te złe i dobre. Gortat tworzy ciekawą intrygę, w której wzmaga się poczucie niepewności tego, kogo poznajemy. Czy dane nam będzie zwizualizować sobie przeszłość bohaterów w taki sposób, by zrozumieć ich obecną grę? „Pokój bez widoku” to opowieść o przekleństwach, które nie mogą zabić, i o tym, że jesteśmy odpowiedzialni za to, kim się w życiu staniemy ze wszystkimi swoimi grzechami i błędami. Czyta się to z narastającym niepokojem o to, komu w zasadzie kibicować i kogo w tej konfrontacji można zrozumieć. Myślę, że jest to książka również o tym, że zasadniczo nie można ufać samej literaturze, a jeśli tak – mamy do czynienia z wyjątkowo przemyślaną grą z czytelnikiem. Poza nią są jednak emocje, o których bohaterowie z różnych powodów nie mogą opowiedzieć wprost. Zagadkowa i wyjątkowo wieloznaczna powieść. Jak wiele napięcia, grozy i niepewności można zamknąć na tak niewielu stronach…

1 komentarz:

Asia Hadzik pisze...

Zaintrygowałeś mnie ;)