2021-11-09

„Alaska. Przystanek na krańcu świata” Damian Hadaś

 

Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie

Data wydania: 13 października 2021

Liczba stron: 352

Oprawa: twarda

Cena det.: 42,90 zł

Tytuł recenzji: Wielka Północ

Gdybym miał wybierać dwa amerykańskie adresy, pod którymi chciałbym się znaleźć, byłyby to Montana i Alaska. To, co najbardziej fascynujące w amerykańskim stylu życia, w moim odczuciu rezonuje najlepiej na odludziu. Dlatego tak mnie dodatkowo interesują wszystkie filmy o prowincji nakręcone w USA. Stan opisywany przez Damiana Hadasia ma oczywiście specyfikę mentalności tego wielkiego i dumnego kraju, od którego tę jego część dzieli Kanada, ale w książce poznamy alaskańską wyjątkowość dzięki temu, że autor wie, o czym opowiadać, by nie był to przewodnik udający reportaż. Obcowanie z tą narracją pięknie wzbogaconą zdjęciami to prawdziwa przyjemność, bo widać w niej, że Hadaś potrafiłby napisać coś więcej, ma ku temu zdolności. Opowieść o trzęsieniu ziemi i zagrożeniu tsunami czyta się jak dobrą książkę sensacyjną. Historię o psich zaprzęgach wiozących lekarstwo na błonicę – jak niezłą powieść przygodową. To, jak autor opisuje rosyjskie wyprawy na Alaskę przed wiekami, wygląda na całkiem dobry fragment prozy podróżniczej. A w tej różnorodności narracyjnej jest też miejsce na piękny impresjonizm, jak choćby wtedy, gdy Damian Hadaś próbuje nam opisać urok zimowego poranka. Językowo i stylistycznie „Alaska” jest tak samo różnorodna jak jeden z najbardziej działających na wyobraźnię stanów, w którym narrator usiłuje odnaleźć swoje miejsce.

Bo jest to opowieść o tożsamości i przynależności. Nieprzypadkowo autor rozpoczyna od zwrócenia uwagi na dylemat wewnętrzny: wciąż nie jest pewien, czy Alaska jest już jego domem, czy też ciągle tylko przystankiem. Nie sposób również nie zauważyć, że Alaska to imię jednej z miłości Hadasia. Druga nazywa się Elizabeth. Pojawiająca się tu pozornie przypadkiem i jakby w tle, jest jednak kimś, kto w dużej mierze odpowiada za to, kim staje się autor, jak kształtuje się jego wrażliwość i dzięki czemu wrasta on w miejsce, o którym chce opowiedzieć jak o przestrzeni spełnionego życia i wspaniale przeżywanej miłości.

Książka ma perspektywę punktową. Jest skrajnie subiektywna i nie należy poszukiwać w niej jakiejś hierarchii. Jak wspomniałem: nie jest komercyjnym przewodnikiem nastawionym na masowego czytelnika. Dwie rzeczy podobają mi się tu najbardziej. Po pierwsze, portretowanie peryferii i ukazywanie tego, jak alaskańska mentalność jest różnorodna, właśnie przez konfrontacje z małymi miejscowościami i jeszcze mniejszymi społecznościami. Hadaś jest bardzo wrażliwy na niuanse życia społecznego i pokazuje jednocześnie, w jaki sposób natura kształtuje ludzkie przyzwyczajenia oraz priorytety. Dlatego wielki stan zobrazowany został za pomocą małych ludzkich gromad i tego, co dla nich charakterystyczne. Ta polifonia wygląda w „Alasce” znakomicie. Dzięki temu ta książka jest bardziej wiarygodna, bo widać, że twórcy chodzi o to, by zwracać uwagę na niuanse, nie generalizować. Po drugie, Damian Hadaś doskonale rozumie, że aby opowiedzieć jakieś miejsce, należy się z uwagą pochylić nad jego historią. Wydarzenia sprzed lat i wieków uznaje za integralną część współczesnej opowieści o Alasce. Stąd też fragmenty wyraźnie sugerujące, że bez znajomości zdarzeń i procesów mających miejsce przed laty nie ujrzy się tego amerykańskiego stanu tak naprawdę.

Ta książka orbituje wokół kilku motywów. Pierwszym z nich, bardzo wyraźnie podkreślanym, jest motyw ludzkiej potrzeby ucieczki od tego, co uwiera w codziennym życiu naznaczonym funkcjami i obowiązkami, dalekim od egzystencji płynącej zgodnie z rytmem natury. Jego egzemplifikacją jest domek na odludziu pojawiający się tu w dwóch opowieściach: o dziadku i wnuczku zdeterminowanych, by przetrwać rok z dala od cywilizacji, oraz o małżeństwie w jesieni życia, które dba o swoje otoczenie z największą czułością i pracowitością, bo to ich prywatny mikroświat szczęścia, który musi czuć, że się go kocha. Na Alasce znajdują swoje miejsce różnego rodzaju eskapiści. Jest mowa o tym, że część z nich trafiała tam powodowana gorączką złota, a część w całkiem współczesnych czasach wzorowała się na kultowej już w zasadzie postaci młodzieńca decydującego się na wędrówkę zakończoną specyficznym celem – Magicznym Busem, którego wrak usunięto z miejsca, w którym spoczywał, tak jak usuwa się część zbędnych i niepotrzebnych wspomnień.

Kolejny istotny motyw to podążanie ku jedności ze światem natury. Hadaś nie tylko frapująco opowie o różnorodności przyrody – głównie fauny – Alaski. Zwróci uwagę na to, że ludzie nadzwyczaj chętnie i z niezwykłą elastycznością są gotowi przystać na warunki życia dyktowane przez świat przyrody. Że na Alasce symbioza z naturą to element filozofii i jest w tym głębokie wrośnięcie w tę niezwykłą przestrzeń – największy amerykański stan jest stanem, w którym żyje najmniej ludzi, zatem to oni siłą rzeczy muszą dostosować się do środowiska. I to jest w tym wszystkim najciekawsze, bo chodzi o sposób przedstawiania tej kwestii przez Damiana Hadasia.

Ostatnim ciekawym motywem jest ukazywanie, jak oryginalną i frapującą istotą może być człowiek pojednany z naturą i zapewne też z samym sobą. Wkraczamy w świat, w którym społeczności socjalizują się w sposób dla nas co najmniej ekscentryczny. Alaska to bowiem świat, w którym ekscytację wywołują wyścigi wychodków czy festiwal robaków lodowych. Miejsce, gdzie każdy dorosły może legalnie zapalić marihuanę i równie legalnie bez żadnego pozwolenia kupić broń. Miejsce, w którym obywatel otrzymuje gratyfikację finansową dlatego, że tu mieszka. Alaska widziana oczyma przybysza, który tak naprawdę staje się już lokalsem, jest ciekawą perspektywą zobrazowania tego, że w tym stanie z jednej strony żyją typowi Amerykanie, z drugiej jednak – portretowane społeczności mają w sobie jakąś magicznie absurdalną zdolność do tego, by zjednać sobie uwagę czytających. Dlatego Hadaś doskonale kusi tą książką, by zobaczyć ten niezwykły stan. Miejsce, gdzie człowiek i natura dogadali się w ciekawy sposób. Gdzie jednocześnie ścierają się, ale i uzupełniają. A w tej opowieści coraz więcej czytelniczego przekonania, że autor opowiada nam jednak o swoim ukochanym domu.

„Alaska” to również książka, której tło zostanie zapisane przez bardzo współczesne troski. Autor wyraźnie zaznacza, że portretowane przez niego miejsce uległo już okrucieństwu zmian klimatycznych. Jest także wspomniana pandemia, bo to ona odizolowała Alaskę od świata bardziej niż jej położenie geograficzne. Ale jeśli wierzyć Hadasiowi zabierającemu głos na końcu, być może bez bezkompromisowości doświadczenia pandemii tej książki w ogóle by nie było. Są w niej również kwestie wzbudzające niedosyt, jak opowieść o sytuacji rdzennych mieszkańców Alaski, o ich gorzkiej od rozczarowań przeszłości. Ale o tym być może niebawem porozmawiam z autorem, bo ta książka ostatecznie przekonała mnie do tego, że moją pierwszym amerykańskim celem podróżniczym będzie ten wielki i pełen kontrastów amerykański stan ognia, lodu, dużych zwierząt i niesamowitych ludzi.

2 komentarze:

Ela pisze...

Lubie czytać, nie lubię pisać. Od kilku miesięcy jestem stałą czytelniczką Twojego bloga. Zakupiłam kilkanaście polecanych przez Ciebie książek. Jestem po lekturze "Zadanie domowe" -ważna książka. "Alaska..." była następną w kolejce. Wcześniej chciałam zajrzeć do Ciebie i zobaczyć co nowego. I jest... -) Książkę tę zakupiliśmy, bo również planujemy wybrać się w tamte strony. Nawiązaliśmy kontakt z Damianem Hadasiem, który wspominał o swojej podrózy do Polski w celu promocji swojej książki. Piszę, bo już dawno chciałam zadać pytanie o możliwość przeczytania renecenzji danej książki. Wiem, że nie recenzujesz wszystkiego, ale czasami przed kupieniem książki chciałabym przeczytać o niej na Twoim blogu. Czy jest jakiś skrót, który pozwoliłby mi szybko znalęźć informacje o danej książce?

Jarosław Czechowicz pisze...

Dzięki za zaufanie i obecność. W lewym górnym rogu masz taki mały pasek wyszukiwarki. Tam możesz wpisać tytuł lub nazwisko autora.