Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Data wydania: 27 lipca 2022
Liczba stron: 288
Przekład: Karolina Drozdowska
Oprawa: twarda
Cena det.: 46,90 zł
Tytuł recenzji: Wobec nieuniknionego
Bardzo lubię takie zaskoczenia. Pisząc o swoich zastrzeżeniach do „Współczesnej rodziny” Helgi Flatland, zarzucałem tamtej książce przede wszystkim przejaskrawienie rodzinnej psychodramy oraz to, że autorka jest mało nordycka, zbyt ekspresyjna w opowiadaniu o emocjach. Nie wiem, czy ta książka zafrapowała mnie tak bardzo przede wszystkim z powodu osobistych doświadczeń („chorowanie” na nowotwór z odchodzącą matką sześć lat temu), bo „Ostatni raz” znakomicie pokazuje uniwersalność przeżyć, gdy matka odchodzi, a najbliżsi za cenę jej niepokoju duchowego próbują ją zatrzymać, decydować o niej i kwestionować jej prawo do odejścia, gdy ból i choroba stają się nie do wytrzymania. Myślę, że jestem zachwycony tą opowieścią przede wszystkim dlatego, że sięga do doświadczeń granicznych, jednak jest bardzo subtelna w portretowaniu tego, co one w sobie niosą, jakie powinności dyktowane atawizmami stają się tu coraz bardziej uciążliwymi działaniami, jak mocno i jednocześnie z dystansem można opowiadać umieranie kogoś bliskiego w spojrzeniach tych, którzy będą żyć dalej. A może chodzi o umiejętność zniuansowania intymnego dramatu, który – jeśli jesteśmy członkami najsilniejszej wspólnoty, czyli rodziny – nigdy tak naprawdę nie pozostanie intymny, choć przecież każdy z nas umrze samotnie.
Flatland znakomicie portretuje dwie bardzo silne osobowości: matkę i córkę. Obie były wobec siebie konfrontacyjne i ślad tego, co ukształtowało tę konfrontację, wciąż boleśnie się zaznacza w emocjach każdej z nich. Pierwszy zaprezentowany kontakt telefoniczny bohaterek jest świadectwem tego, jak różne definicje są gotowe nadawać tej samej rzeczywistości. Anne właściwie bardzo dobrze czuje się w swoim towarzystwie, żyje wedle swoich zasad i przekonań, tak też chciałaby umrzeć, gdy dopada ją niemożliwa do pokonania choroba. Nie chce jak mąż trafić do ośrodka opieki, zajmować sobą przestrzeni i uwagi najbliższych, zmuszać ich do nieakceptowanego na co dzień kontaktu tylko dlatego, że jej ciało jest chore. Sigrid lubi mieć kontrolę nad innymi i chętnie kontrolowałaby też matkę. Scena, w której bohaterka sprawdza, kto z jej bliskich był aktywny na Facebooku i kiedy miało to miejsce, będzie miała swoje kontynuacje wówczas, gdy przyjrzymy się temu, w jaki sposób Sigrid traktuje tych, którym z miłości powinna oferować wolność. Anne wie, że nie była dobrą matką, ale nie może znaleźć odpowiedniego sposobu, aby przeprosić za to, kim była. Sigrid wraz z bratem chce zaopiekować się nią w taki sposób, w jaki Anne nie opiekowała się nimi. Przecież w zasadzie nie chciała ich mieć. A jednak się pojawili, zdarzyli się, macierzyństwo należało przyjąć (a nie odrzucić, jak robi to jedna z pacjentek Sigrid). A teraz zdarza się umieranie. Coraz trudniejsza dla matki i córki konfrontacja, bo muszą zbliżyć się na niebezpieczną odległość. Muszą wspólnie podołać trudności i razem unieść ciężar apokaliptycznej wizji. Ale to Anne cierpi, Sigrid zdaje się zarządzać tym cierpieniem. Taki wizerunek powstaje w naszej wyobraźni, jeśli przyjrzymy się tym relacjom nieuważnie. A Helga Flatland doskonale wie, w jaki sposób uwypuklać i jednocześnie czynić niejednoznacznymi te emocje, w których obie bohaterki się gubią, nie mogąc podołać… samym sobie.
„Potrzeby tych, którzy zostają, są ważniejsze od potrzeb tych, którzy umrą”. To deklaracja Sigrid, która każdą nową wiadomość o postępującej chorobie matki przyjmuje nie tylko z lekarskim dystansem, ale przede wszystkim przerażająco dla Anne metodycznie. „Ostatni raz” to opowieść o kobietach, dla których współistnienie z najbliższymi ustalają zupełnie inne priorytety i założenia. Zderzenie oczekiwań i działań w obliczu nadchodzącej śmierci pozwoli norweskiej autorce opisać bardzo skomplikowaną strukturę przekonań na temat tego, za co warto teraz walczyć. Czy umieranie matki da córce okazję do zrewidowania swoich opinii o tym, czym jest macierzyństwo? Przecież tuż obok będzie córka Sigrid, dopiero wchodząca w dorosłość i brutalnie zderzona z odchodzeniem swojej babki. Kobiety, która przede wszystkim ma świadomość tego, jak bolesne stają się teraz jej relacje z córką i wnuczką. Helga Flatland długo trzyma czytających w niepokojącym impasie. Żadna z kobiet zmuszonych do nowego spojrzenia na tę drugą nie chce odpuścić i nie może sobie wyobrazić tego innego punktu widzenia. A przecież łączy je niebywałe przywiązanie. Ta powieść daje do zrozumienia, że przywiązujemy się do najbliższych w taki sposób, na jaki pozwoli nam bezpieczny świat wokół. A w tej powieści jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa ulatuje. Nawet to, które zyskuje Sigrid, wtulając się w swego partnera i zapamiętując jego zapach. Relacja z nim również zostanie poddana próbie.
„Ostatni raz” zadaje pytania o to, czy stosowne i właściwe jest życie wedle własnych ustaleń oraz planów, kiedy tuż obok ktoś traci szanse i możliwości, stając się zakładnikiem zbuntowanego ciała. To historia punktująca ludzkie cierpienie w wielu znaczeniach. W tym dosłownym chodzi tu oczywiście o to, co przeżywa Anne i jak na to reaguje (także somatycznie) jej córka. Ale można odnieść wrażenie, że nowotworowe cierpienie seniorki rozprzestrzenia się niczym przerzuty po całej jej rodzinie. I w tym miejscu warto zwrócić uwagę, że „Ostatni raz” nie zaniedbuje postaci drugiego planu. Tu każdy z bohaterów zostanie sportretowany w taki sposób, że zogniskowane w zasadniczym wątku napięcie będzie rozsadzać kolejne strony, gdy Flatland z czułością i delikatnością opisze cierpienia ludzi zjednoczonych przez rodzinny dramat.
Bardzo ładnie wybrzmiewa tu metafora pływania w zimnej wodzie, do którego przekonuje Anne jej mąż i które towarzyszy jej przez cały czas, nawet w chwilach największego dyskomfortu spowodowanego chorobą. Zanurzanie się w zimnej wodzie i odnajdywanie w tej przestrzeni tak koniecznej dla Anne wolności jest jednocześnie procesem, który powoli staje się udziałem jej córki. Jakby pojednanie następowało w lodowatym akwenie. Jakby chodziło tu przede wszystkim o zderzenie tego, co fizycznie zimne, z gorącymi sercami bohaterek. Bijącymi w pewnym momencie w tym samym rytmie. Bo „Ostatni raz” to opowieść o harmonii osiąganej pośród zdarzeń i emocji przynoszących jedynie chaos i niedosyt.
Dlaczego tak desperacko
działamy i myślimy, czując ten ciążący na nas obowiązek odpowiedzialności za
cudze życie u jego kresu? Dlaczego powtarzane tu jak mantra „musisz” jest
czasownikiem, który Flatland rozsadzi i zniszczy, pokazując dosadnie, czego
wcale nie musimy i że nie musimy przede wszystkim dawać nadziei. To kameralna,
ale – jak wspomniałem – bardzo uniwersalna opowieść o doświadczeniu, które
będzie udziałem każdego i na które nikt nie jest gotowy. To też świetna książka
o bezradności, w której uświadamiamy sobie, jak fasadowe, powtarzalne i
groteskowe bywa nasze życie. Jest tu opowieść o utracie, ale również o tym,
co paradoksalnie można zyskać, dając umierającemu pozwolenie na to, by wyzwolił
się z opresji. Ze wstydu, gdy odziera się z godności i prywatności kogoś
gotowego mentalnie na to, by pożegnać swój świat. Helga Flatland w swojej
historii powtórzy to, o czym wciąż na nowo piszą inni: siła relacji z matką
może być wprost proporcjonalna do tego, jak bardzo są one skomplikowane. Tym
razem rodzinna wiwisekcja emocji wyszła norweskiej prozaiczce znakomicie. Tak
się lojalnie opowiada umieraniu: z szacunkiem dla wszystkich bohaterów dramatu
i przede wszystkim dla samej śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz