2007-09-14

"Wariat" Hubert Klimko- Dobrzaniecki


Mieszkający na końcu świata, wśród tryskających gejzerów i surowych zboczy wulkanicznych, oddychający na co dzień krystalicznie czystym powietrzem i żyjący na małej, lecz pięknej i dla niejednego stanowiącej cel podróży marzeń Islandii, Klimko – Dobrzaniecki na kartach ośmiu ujmujących opowiadań przenosi się myślami do miejsc swojego dzieciństwa i młodości. Bielawa, Jodłownik, Dzierżoniów i Pieszyce – miasta i miasteczka na południowym zachodzie Polski, ostatnie bastiony polskości przed przekroczeniem granicy naszych czeskich sąsiadów. Miejsca jakże odmienne od tych, jakie na co dzień widuje polski pisarz na islandzkiej ziemi, a jednak miejsca, do których pamięć i serce nakazują mu wrócić. W efekcie tego powrotu powstaje mądry i wzruszający traktat o wartościach uniwersalnych, ale w swym uniwersum jak najbardziej regionalnych, lokalnych i budujących codzienny, szary świat mieszkańców Bielawy i okolic.

Bo „Wariat” to niewątpliwie literacki powrót do pisania o małej ojczyźnie w polskiej literaturze. Klimko – Dobrzaniecki pisze o niej tak samo przejmująco, jak przejmująco pisał Miłosz o swej Dolinie Issy, bądź Konwicki o Litwie, jakiej już nie ma, a która nadal żyje w jego „Kronice wypadków miłosnych”. Nie miejsce jest jednak najważniejsze w jego pisarstwie. Opowiadania te mówią przede wszystkim o ludziach. Są humanistyczną rozprawą z fatalizmem świata, z jego nieprzewidywalnością i odbieraniem nam na co dzień jakiejś cząstki siebie, która znika w otchłani przeżytych już dni. Są także świadectwem tego, iż ludzkie marzenia, pragnienia, nadzieje i wyznaczane sobie cele nabierają znaczenia w momencie próby ich realizacji. Są dowodem na to, iż można zatrzymać w słowie „dzianie się” zdarzeń, a jednocześnie nadać im po raz kolejny bieg mający miejsce w świadomości każdego kolejnego czytelnika „Wariata”.

Ludzi, o których pisze autor, może już nie być na świecie. Niektórzy bohaterowie z pewnością są fikcyjni. Nie funkcjonują już stacje barwnie opisanego w tekście „Srebrna Strzała” pociągu. To wszystko jednak ponownie ożywa podczas lektury i stanowi o wielkości pisarstwa Klimko – Dobrzanieckiego. Bo takie postacie jak nauczyciel Poldek, który przeleciał na lotni polsko – czeską granicę, czy Kwiecia pragnąca za wszelką cenę zostać aniołem pozostaną na długo w pamięci. Jednym z najciekawszych tekstów z zbiorze jest „Cud” – urasta on bowiem do moralitetowej wręcz opowieści o spełnianiu się we własnym życiu i o istocie pragnień, chociaż osadzony jest mocno w bielawskich realiach. W każdym jednak tekście ożyje nie tylko Bielawa i jej okolice. Ożyją duchy i wspomnienia, a wszystko przekona nas do siebie, bo w gruncie rzeczy my wszyscy także coś podobnego przeżyliśmy, chociaż nigdy nie byliśmy w małej ojczyźnie autora.

Zanim zapalony miłośnik Islandii zrealizuje swoje marzenia i podąży śladami autora, by osiąść w tym dalekim kraju, niechaj zastanowi się nad tym, czy wyjeżdżając zabrał ze sobą najważniejszy bagaż – wspomnienia i sentyment do miejsca, z którego się wywodzi. Niech zastanowi się nad tym każdy, kto wyjeżdża gdziekolwiek z planem rozpoczęcia tam nowego życia. Dzika i chłodna Islandia jest dla Klimko – Dobrzanieckiego miejscem, w którym ogrzewa go żar najgorętszy z możliwych. To ciepło w sercu, jakie wywołuje miłość i pamięć miejsc oraz ludzi. I to ciepło pomogło stworzyć autorowi ważny dla polskiej literatury współczesnej zbiór tekstów. Potrzebny. I – co najważniejsze – prawdziwy. Bo choć forma jest tu kunsztowna i dopracowana, to podczas lektury „Wariata” najważniejsza jest treść przekazu. Dlatego warto udać się z autorem w sentymentalną podróż w głąb siebie samego. Podróż osobistą, a jednocześnie uniwersalną w swej wymowie.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Witam.
Panie Jarosławie ostatnimi czasy zaczytuje się w Hubercie Klimko-Dobrzanieckim i powoli kończą mi się pozycje...
Może poleci pan coś podobnego, coś w tym stylu ?