2011-10-23

"Nikt nie jest samotną wyspą, ale wszyscy bardzo się staramy" Natalia Bobrowska

PATRONAT MEDIALNY
Debiutancka książka Natalii Bobrowskiej jest tak samo intrygująca jak jej tytuł. Myślę, że nawet bardziej. Traktuje o szeroko rozumianej samotności, o jej udziale w destrukcji ludzkiego życia i o tym, jak trudno się z nią pogodzić, czyli właściwie o tym, o czym opowiada średnio co czwarta polska powieść współczesna. Bohaterowie Bobrowskiej też niczym szczególnym się nie wyróżniają. Narracja taka sobie. Problemy maglowane wielokrotnie i z różnym skutkiem. Dlaczego zatem warto zwrócić uwagę na tę książkę? Przede wszystkim ze względu na fakt, iż autorka nie tyle o samotności pisze, co próbuje wnikać w przyczyny, z powodu których stajemy się samotni. Jednocześnie zastanawia się nad tym, dlaczego tak trudno potem z samotności wyjść. Dodatkowo kreśli panoramiczny obraz porażek, jakie przeżywają mężczyźni i kobiety zagubieni sami w sobie.

Myślę, że najbardziej irytujący, ale i najmocniej przyciągający uwagę jest 25-letni Ryszard. Jego wyobcowanie to nie tylko wynik tego, iż odtrącają go ludzie. To działa raczej w drugą stronę. On odrzuca innych, ponieważ boi się konfrontacji. Wie, że z każdym może „przegrać” (relacje z innymi to dla niego waleczne konfrontacje), bo sam ma niskie poczucie własnej wartości. Odnosi się wrażenie, iż Ry jest tyranem dla samego siebie i nie pozwala na to, by patrząc w lustro choć na chwilę uśmiechnąć się do obrazu, jaki widzi. Ryszard zatem tkwi w przysłowiowej dupie, a jakiekolwiek próby wyjścia zeń kończą się fiaskiem. Kiedy podczas pobytu w Bieszczadach u znajomych, którzy postanowili odnaleźć szczęście na łonie natury, poznaje rezolutną Kasię, z góry już wiadomo, iż z ich związku nic nie wyjdzie. Nie chodzi o odległość między miastami, w których mieszkają. Chodzi o dystans, jakiego Ryszard nie jest w stanie przełamać i lęk o to, by wejść z kobietą w szczerą relację.


Problem ma z tym także jego znajoma Magdalena. Wydaje się zamknięta w sobie i nie chce tego zmieniać. Wcześniej przeżyła z Ryszardem szczęśliwe chwile, ale teraz w jego obecności czuje już tylko lęk. Oboje zagubili się przed laty i pozwolili samotności na zniszczenie ich od wewnątrz. Magdzie nie uda się stworzyć kolejnego związku z autorem arcyciekawego scenariusza filmowego, Markiem, bo… Ma natychmiast ucieka, kiedy musi się do czegoś zobowiązać. I nawet jeśli zobowiązaniem tym ma być pilnowanie kotów we francuskim domu matki, potrafi się z tego wymigać kosztem babci Heluty – jedynej osoby, która jest dla Magdy autorytetem.


Autorytetów nie szuka natomiast Wiktor. On bowiem woli żyć cudzymi opowieściami. Nie męczy się ze swą samotnością, skoro oswaja i spisuje nieszczęśliwe losy innych samotników. Wiktor chce wydać „Księgę niepokojących niepowodzeń” i tak w sumie mogłaby być zatytułowana powieść Bobrowskiej, gdyby nie fakt, iż autorki w gruncie rzeczy nie niepokoi to, co dzieje się z jej bohaterami. Ona o nich sprawnie i żywiołowo opowiada, a nacisk położony jest przede wszystkim na to, dlaczego są smutni, skąd się bierze u nich pęd do zdobywania tego, co nieosiągalne oraz na brak umiejętności podejmowania właściwych decyzji we właściwym czasie.


„Nikt nie jest samotną wyspą, ale wszyscy bardzo się staramy” to jasna i klarowna historia o tym, że kiedy samotność puka do naszych drzwi, nie ma w nas na tyle odwagi, by jej nie otwierać i nie wpuszczać do domu, do naszego życia. Każdy z bohaterów Bobrowskiej pozornie walczy z samotnością, a jednocześnie daje do zrozumienia, że się z nią pogodził. Faktycznie, każdy stara się jak może, by wciąż być wyspą, ale zapomina, że jednak należy do jakiegoś archipelagu, choćby tego chciał lub nie.


Mamy tu trzy sposoby mierzenia się z samotnością. Jeden (w postaci Ryszarda) jest beznadziejnie nieskuteczny, bo tak naprawdę nie stawiający jej oporu. To jedynie wewnętrzny opór przed tym, by samotność jakoś znieść. Drugi sposób prezentuje Magdalena – żywiołowość, ciągły ruch, ustawiczne zmiany… i rozmowy z babcią. Trzeci sposób wzięcia się z samotnością za bary jest chyba najciekawszy, bo Wiktor słuchając, jednocześnie dojrzewa i dochodzi do wniosku, że jest na takim etapie życia, na jakim chciałby być. Może jeszcze gdyby znalazł się mężczyzna, który zostałby na dłużej u jego boku…


Samotności można powiedzieć „nie”. Samotność można ominąć. Stan bycia samotnym tworzy się na podstawie wielu czynników, ale naprawdę nikt nie jest samotną wyspą, tylko czasami łatwiej jest się w nią zamienić. Polecam lekturę niebanalnej książki o banalnej już tematyce życia w pojedynkę.


Wydawnictwo AMEA, 2011

Brak komentarzy: