2011-12-12

"Gej w wielkim mieście" Mikołaj Milcke

Mikołaj Milcke zapewne jakoś wpisze się w nurt polskiej literatury homoerotycznej i znajdzie miejsce obok Michała Witkowskiego, Bartosza Żurawieckiego czy Edwarda Pasewicza. To będzie takie wpisanie się w pastelowych barwach, bo „Gej w wielkim mieście” jest książką przede wszystkim lekką, dowcipną i ironiczną. Naturalnie portretuje ciemne strony bycia kochającym inaczej i stara się oddać klimat środowiska gejowskiego równie dokładnie jak robią to wspomniani przeze mnie autorzy. Opowiada o opresyjnym charakterze bycia gejem i próbuje oddać problem bycia innym w ogóle. Milcke pisze swobodnie i ze swadą. Odnoszę jednak wrażenie, iż jego bohater nie zainteresowałby nas nawet w najmniejszym stopniu, gdyby nie jego orientacja seksualna, wokół której obsesyjnie toczą się prawie wszystkie zdarzenia. Trzeba sobie zatem zadać pytania o to, kim jest bezimienny chłopiec z tej książki. Gejowskim Everymanem? Konglomeratem autorskich poglądów na życie męskiej mniejszości seksualnej w tym kraju? Niezbyt wyraźnym symbolem, za pomocą którego Milcke próbuje w swej książce przemycić nieco publicystycznej treści? „Gej w wielkim mieście” to książka, o której za dużo powiedzieć nie można. Obawiam się, że za jakiś czas mówić się już o niej nie będzie.

Tytułowy bohater ma 21 lat i pochodzi z prowincjonalnego miasteczka na Lubelszczyźnie. Rozpoczynając studia w Warszawie, opuszcza dom rodzinny bez większych sentymentów. Ze względu na swą orientację seksualną czuje dodatkowy dyskomfort, bo w małym miasteczku tacy jak on przecież nie mogą istnieć. Autor próbuje delikatnie sugerować, dlaczego jego bohater stał się gejem. Czy to kwestia genetyczna czy też wszystko przez kalekie relacje z ojcem, który nigdy nie dał mu właściwego wzorca zachowania i przez którego teraz jego syn w Warszawie tęsknie spogląda w kierunku starszych mężczyzn? Nie poznamy jednoznacznej odpowiedzi. Dowiemy się jednak, w jaki sposób młody student dziennikarstwa odkrywa swoje wnętrze, swą seksualność, swoje pragnienia i pożądania.


Odbywa się to – można by rzecz – bardzo klasycznie i dość przewidywalnie. Najpierw bohater Milckego swoją tożsamość (także seksualną) gruntuje wśród otaczających go studentów. Po spektakularnych wygibasach na dyskotekowym parkiecie i kilku odważnych wyznaniach, zaznacza swą mocną pozycję towarzyską. Jego homoseksualizm to dodatkowy atut. Jak już wspomniałem, chyba tylko dzięki nim ta postać nabiera jakichkolwiek barw. Potem seksualność bohatera przechodzi chwile próby – najpierw u boku przystojnego Wiktora, potem przy poznanym na chacie Mariuszu z Krakowa. Obaj mężczyźni wywierają ogromny wpływ na naiwnego, nieco zmanierowanego i odrobinę histerycznego chłopca, którego poglądy na życie i zdolność przewidywania pewnych zdarzeń sytuują go raczej na granicy rozwoju nastolatka edukującego się w pierwszych klasach liceum. W każdym razie pojawia się miłość i rozczarowanie. W międzyczasie nawiązanie serdecznych przyjaźni z „psiapsiółkami” oraz z heteroseksualnym mężczyzną, którego bohater książki adorował potajemnie w czasach szkolnych.


Jest to niewątpliwie książka o doświadczaniu życia i odkrywania prawdy o tym, kim jest się naprawdę. Zdarzenia toczą się w szybkim tempie; akcja przenosi się z Warszawy do rodzinnego miasteczka bohatera, by potem rozgrywać się w Krakowie, gdzie nasz student dziennikarstwa pozna prawdziwe życie i przeżyje całą masę rozczarowań. Wcześniej uświadomi sobie, iż świat homoseksualistów jest światem dość bezwzględnym i brutalnym, że nie ma w nim miejsca na stałość uczuć i że tak naprawdę jest już z góry skazany na porażkę, bo „między swoimi” może się nie odnaleźć. Można i należy zadawać sobie pytanie, czy taka postać nieobarczona brzemieniem trudnej do zrozumienia seksualności, byłaby w jakikolwiek sposób atrakcyjna dla czytelnika. Obawiam się, że nie. Nie dostrzegam też w prozie Mikołaja Milcke tendencji do tego, by manifestować w jakiś szczególny sposób seksualny comming out w czasach, kiedy literacko, publicystycznie i całkiem realnie w życiu z szaf wyszło już wszystko, co miało wyjść i powiedziało już każdemu o tym, że bycie homo jest fascynującym doświadczeniem.


Po co zatem ta książka i dla kogo? Kiedy poleca się coś wszystkim, to tak naprawdę nie poleca się nikomu. „Gej w wielkim mieście” znajdzie grono odbiorców, bo to książka w gruncie rzeczy bardzo sympatyczna i ciepła, ale… jakoś trudno mi napisać, że mógłbym ją polecić komukolwiek. Nawet jeśli spróbuję dokonać podziału na czytelników heteroseksualnych oraz homoseksualnych, a swą rekomendację skierować do którejś z grup. To niestety niemożliwe, zatem uważam za wystarczające zasygnalizowanie jedynie, iż taka książka znalazła się w księgarniach.


Wydawnictwo Dobra Literatura, 2011

12 komentarzy:

Ichigol pisze...

Jak widzę ta książka budzi sprzeczne uczucia wsród grona czytających, czyni ją to jeszcze bardziej ciekawą:)

Anonimowy pisze...

hmm, a ja tę książkę przyjęłam z dużą serdecznością. Kilka razy doprowadziła mnie do głośnego śmiechu w metrze, a sformułowanie "jak dzidy pragnę" zaszczepiłam w codziennym języku. Piszesz, że wszystko kręci się wokół homoseksualizmu głównego bohatera. To dość oczywiste. Książka nazywa się "Gej w wielkim mieście", a nie np. Rolnik czy Ksiądz w wielkim mieście.

Anonimowy pisze...

Anonimie, nie wiesz, ale oprócz geja, jest jeszcze miasto i to wielkie, więc niekoniecznie wszystko musi kręcić się wokół homoseksualizmu... Poza tym wydaje mi się, że gej to także człowiek, a z byciem człowiekiem wiąże się cały wachlarz problematyki, więc w stwierdzeniu Jarosława nie ma niczego złego.

:-D

She pisze...

Często boję się w takich książkach przejaskrawień, które czytelnik może brać za prawdę a później budować na nich uprzedzenia czy opinie zgoła kosmiczne. Ale nie będę się sama uprzedzać na starcie. Ciekawe tylko ilu mężczyzn sięgnie po te lekturę :)

Anonimowy pisze...

Przecież w książkach, w których bohaterowie są hetero 90% akcji kręci się wokół ich miłosnych spraw. Gej też kocha, po swojemu. I wokół tego jest "zabawa".

Jarosław Czechowicz pisze...

Uważam za przesadę stwierdzenie, iż życia literackich bohaterów w tak dużym stopniu związane są z ich seksualnością. Dlatego też napisałem, że to mnie tutaj razi, bo jest to skupienie tylko i wyłącznie na jednym aspekcie życia. A znając je She, zakładam, że pozycja znajdzie grono czytelniczek - czytelnicy ominą ją szerokim łukiem :)

Anonimowy pisze...

Czytając tą książkę w wersji bloga (zanim się ukazała)śmiałem się z tego jak jest niemrawie napisana. Było pełno błędów. Różnorakich. Czasem była tak podkoloryzowana, że aż śmieszyło.(Pewnie ostateczna wersja była lepsza) Z drugiej jednak strony czytało się ją z lekkością, ciekawiło co się wydarzy dalej... Zgadzam się jednak z przystojnym recenzentem:)), że gdyby główny bohater nie był gejem nie wzbudzałaby większych emocji. Byłaby to książka jakich wiele.

Anonimowy pisze...

Jarosławie, bardzo ciekawa recenzja i chyba się z nią zgodzę - "Gej w wielkim mieście" po "swoich pięciu minutach" zostanie zapomniany. Ot, sympatyczne czytadełko. Co jest dla mnie ciekawe i nowe to fakt, że po raz pierwszy gej wystąpił w chick-litcie jako główna postać, a nie uzupełnienie dla bohaterek pokroju Bridget Jones. Poza tym - paradoksalnie - w moim odczuciu najbardziej przejmujący jest opis rodziny bohatera. Pozdrawiam - Michał Paweł.

Anonimowy pisze...

Przeczytałem książkę zwabiony recenzjami, opiniami i ogólnie pozytywnym wrażeniem jakie rzekomo wywarła. Skończyłem w 1 dzień, czytałem i czytałem z nadzieją, że stanie się coś, co mnie zaciekawi. Nic. Pustka...
Pustka taka jak i cała książka - bo jest niesamowicie puściutka. Czytałem chyba wszystkie pozycje gejowskiej literatury napisane w naszym ojczystym języku, i jest to jedna ze słabszych pozycji.
Nie do końca zgodzę się, że gdyby nie orientacja głównego bohatera, to sama publikacja nie wzbudziła by zbytniego zainteresowania. Niestety dla osób, które co nieco wiedzą o co chodzi (gejów:]) widać że książka jest naciągana do bólu. Część opisów sytuacji, samego życia gejowskiego zrobiona jjest w taki sposób, że geja nawet nie zaciekawi, nie mówiąc o czytelniku, który szuka tu czegoś nowego i próbuje zrozumieć mechanizmy rządzące światem gejów.
Nie polecam... niewiele jest publikacji o których mam chęć coś napisać po przeczytaniu, po prostu zachowuję to dla siebie - ale co do tej pozycji zdecydowanie mogę przyznać, że to zmarnowane pieniądze...;-)

Anonimowy pisze...

Do Anomina wyżej. Jak na książkę o niczym to wysmażyłeś dość długą recenzję :)
Sytuacje są zdecydowanie prawdziwe. To, że są prawdziwe to główny atut tej książki. Szczerość. Chyba nigdy nie byleś gejem jeśli myślisz,że są naciągane :)

Anonimowy pisze...

Nie ważne czy byłem czy nie byłem gejem, ale sytuacje są jak dla mnie mało realne, może i nawet zbyt ubogie w realność.
Jak zresztą moi znajomi stwierdzili, a ja się z nimi zgadzam, to taka miłosna historyjka dla młodych gejów, z lekka naciągana...

Anonimowy pisze...

Książki jeszcze nie czytałem,ale przeczytałem kilka recenzji...Powiem krótko.Autor opisał dosłownie moje życie.