2013-08-08

"Niewidzialny most" Julie Orringer

Wydawca: Czarna Owca

Data wydania: 19 czerwca 2013

Liczba stron: 752

Tłumacz: A. Mitraszewska, N. Dzierżawska

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 44,90 zł


Tytuł recenzji: Architektura serc

Takich powieści już się w dzisiejszych czasach nie pisze. Takie opowieści trącą nadętym sentymentalizmem albo naznaczają się archaiczną tematyką, bo przecież o drugiej wojnie światowej napisano już wszystko, a o miłości na przekór wojnie tym bardziej. „Niewidzialny most” to jednak warta uwagi książka nie tylko dlatego, że zestawia ze sobą rzeczywistość przedwojenną i koszmar przetrwania w wojennej zawierusze. To specyficzne świadectwo wielkiej wrażliwości amerykańskiej pisarki, która – niczym nastolatka z epilogu książki – chce zrozumieć to, co niepojęte i niezrozumiałe. Nadać temu wagi swymi słowami, ożywić przeszłość i duchy tych, dla których życie skończyło się zdecydowanie za wcześnie i którym nie było dane przejść na drugą stronę niewidzialnego mostu, jaki buduje w sercach niezwykła para – młody węgierski student architektury i starsza od niego o dziewięć lat francuska nauczycielka baletu skrywająca w sobie bolesną tajemnicę i wiele niezabliźnionych nigdy ran.

Julie Orringer z epickim rozmachem penetruje czas i zdarzenia, do których sama docierała tak, jak jej bohaterowie docierają do świadomości tego, po co i dla kogo są naprawdę oraz kim się staną, a kim mogliby być. Niespiesznie snuta opowieść obejmuje lata tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej i czas po niej, kiedy przewartościowano wszelkie idee i kiedy świat musiał zacząć żyć na nowo po czymś, co było świadectwem hańby człowieczeństwa w ogóle. „Niewidzialny most” traktuje o wielu wciąż wdzięcznych literacko dylematach. To książka o miłości ponad wszystkim, ale przecież nie tylko miłość jest tu eksponowana. To historia wielkich nadziei, które nijak mają się do rozsądku i wbrew niemu pozwalają na to, by przetrwać najtrudniejsze chwile. To także poruszająca opowieść o desperacji, w której podejmujemy często irracjonalne kroki i wiodą nas one tam, gdzie pewnie byśmy się nie widzieli. Historia dwóch węgierskich rodzin, które łączą się ze sobą, by wspólnie przeżyć wojenne piekło i by dać z siebie wszystko dla tych, co kochają, gotowi są do kompromisów, wspólnie planują przyszłość i potrafią się szanować. Orringer napisała także mroczną, gorzką i przejmującą swym okrutnym realizmem powieść o utratach, na jakie nigdy nie jesteśmy gotowi i o świecie, który stać się może piekłem, jakiego człowiek nie mógłby się spodziewać.

Andras Lévi, prosty węgierski chłopak z równin – Hajdú – otrzymuje niezwykłą szansę od losu. W 1937 roku pakuje się i wyjeżdża do Paryża, gdzie dzięki stypendium będzie mógł studiować architekturę. Ten ufny i prostolinijny dżentelmen zgadza się wyświadczyć pewną przysługę, przewożąc z Budapesztu paczkę oraz list. Paczka trafia do Józsefa Hásza, utracjusza i libertyna, który wykorzystuje to, iż może prowadzić awangardowe życie towarzyskie w Paryżu, lekkomyślnie podchodząc do tego, co przyniesie los. Andras widzi w nim kogoś innego niż postać, jaką kreśliła jego matka, obiecując, iż József zajmie się nim po przyjeździe do francuskiej stolicy. Tymczasem pomaga mu ktoś inny, a jest to jadący tym samym pociągiem do Paryża Zoltán Novak. Kiedy okaże się, że z powodu żydowskiego pochodzenia Andrasa jego stypendium zostanie wstrzymane, to Novak zaoferuje mu pracę, by mógł nadal studiować i wierzyć w swe architektoniczne wizje, tworzyć nowatorskie projekty, ufać losowi mimo przeszkód i … zakochać się, szaleńczo i bez pamięci w kimś, kogo poznawanie będzie wymagało od niego, by dojrzał szybciej niż by chciał. Wspomniani mężczyźni odegrają w dalszym życiu Andrasa znaczącą rolę i nikt nie podejrzewałby, że ich losy tak dramatycznie i zupełnie nieprzewidywalnie połączą się zbiegiem wielu okoliczności, wokół których Orringer snuć będzie dalej swą wielowątkową opowieść.

Paryska rzeczywistość przedwojenna zarysowana jest dokładnie i dużą dbałością o szczegóły. Chłonie się atmosferę miasta, uczestniczy w miłosnych podbojach Andrasa, poznaje jego znajomych, cierpi wraz z nim i raduje tym, czego może do końca nie rozumie, ale w co wierzy tak, jak wierzy w przyszłość z Claire Morgenstein, bo to do niej adresowany jest list, jaki przewozi z Węgier. Długo znajdujemy się w świecie przeżyć głównego bohatera i wraz z budzącym się do życia uczuciem w jego sercu jesteśmy świadkami niepokojących znaków, które wieszczą potworności, jakich zakochani i ich znajomi nie mogą przeczuwać.

Bo to jest też u Orringer zasadniczym walorem powieści – my wiemy, co może czekać tych, dla których czas w Paryżu prawie się zatrzymał. Wiemy, czego mogą się spodziewać, gdy zmuszeni zostaną do powrotu (Claire, Novak, Hász – wszyscy są Węgrami). Zdajemy sobie sprawę z tego, co zapoczątkuje rok 1939. Oni tymczasem nie są tego świadomi. Z naiwnością, a może po prostu z naiwną wiarą w lepszą przyszłość pozwalają swej teraźniejszości być czasem bezpieczeństwa i swobody. Wszyscy przewartościują swoje poglądy, postawy i zapatrywania, kiedy świat wokół zmieni się nie do poznania. Uczestniczymy w powrotach do Budapesztu, bezgłośnie krzycząc, by zawracali, bo nie wiedzą, co ich czeka. Nie wiedzą. Nie mają pojęcia o tym, czym jest życie, czym jest walka o nie i nigdy nie przewidywaliby, jakie dramaty czekają na każdego z nich z osobna. Czy rozkwitająca miłość, borykająca się z trudnościami i wiecznym niespełnieniem, da siłę do tego, by przetrwać w piekle?

W jaki sposób wojna wpłynie na losy trzech braci? Przecież „Niewidzialny most” to także historia braterskiej więzi, która wystawiona będzie na próbę. Andras wierzy w to, że będzie architektem. Starszy Tibor od lat oszczędzał, by podjąć we Włoszech studia medyczne. Najmłodszy Mátyás trochę im zazdrości, ale jego niepokorna dusza każe mu tańczyć, stepować i wierzyć w to, iż kiedyś swym witalizmem zarazi innych, wiodąc artystyczny żywot. Kogo wojna oszczędzi, a komu nie da spełnić swych marzeń? Bliska relacja między braćmi Lévi ukazana jest wieloaspektowo; każdy z nich jest inny, ma inne priorytety, inny jest jego świat marzeń i pragnień. Więź, która łączy braci, wydaje się nie tyle głęboka, co przede wszystkim wzmocniona tym, w jaki sposób i przez kogo zostali wychowani. Nad każdym z nich coraz wyraźniej wisi stygmat bycia Żydem. Nie tylko nad nimi. Wielu skazanych na życie w wojennej zawierusze bohaterów Orringer jest nie tyle naznaczonych mimo woli, co w pełni świadomych tego, w jaki sposób judaizm konstytuuje ich samych. Bez względu na czas i okoliczności.

Od momentu, w którym zafascynowany Andras śledzi aktorów w Węgierskiej Operze Królewskiej, do momentu, gdy wspomniana już nastolatka próbuje zadać trudne pytania o przeszłość, Orringer ustawicznie stopniuje napięcie, kierując czytelniczą uwagę na wzajemne relacje bohaterów. Iskrzy między nimi tak, iż chwilami można zapomnieć, ku czemu zmierzają, kiedy widać, jak spalają się w swych żądzach. Autorka buduje atmosferę napierającej zewsząd grozy; opowiada o miłości na przekór tej grozie i o silnych relacjach, których nie zniszczy bombardowanie, obóz pracy, głód, wysiedlanie, getto… „Niewidzialny most” to historia o architekturze serca; o przywiązaniu, wierze i nadziei w czasach, kiedy przywiązywać się nie można, wiara jest naiwna, a nadzieja ginie gdzieś między uderzeniem jednej bomby a drugiej i gdzieś w świecie, który traci nadzieję na to, iż będzie na nim cokolwiek. Nie tylko miłość.

Trudno orzec, co jest bardziej ponure – przedwojenna Europa czy kontynent płonący w wojennym ogniu. Trudno także dostrzec moment, w którym na przekór temu, miłość i bliskość potrafią stawić czoła każdemu odcieniowi tego, co ponure w świecie. Takie książki nadal powinno się czytać. Pokazują, ile można ocalić w sercu, gdy nieludzkie staje się samo życie. Pokazują też, jak wiele cierpienia znieść może człowiek, dla którego miłość jest antidotum na doświadczane zło. Poruszająca powieść, doskonale skonstruowana fabuła i świadomość przemierzania drogi. Po niewidzialnym moście.

1 komentarz:

Srebrna Mucha pisze...

Skończyłem czytać dziś książkę, ale nadal w głowie mam pytanie "Czym jest ten niewidzialny most?". Tylko bez "każdy interpretuje inaczej" - bo to oczywiste, alenie mam tak jakby nawet na czym się zawiesić. Był ten sen Adrasa o niewidzialnym moście, ale nie do końca rozumiem jego przesłania w kontekście całej książki. Pomocy
Maks