2014-03-10

"Sztuka leniuchowania. O szczęściu nicnierobienia" Ulrich Schnabel

Wydawca: MUZA

Data wydania: 15 stycznia 2014

Liczba stron: 256

Tłumacz: Viktor Grotowicz

Oprawa: miękka

Cena det: 34,99 zł

Tytuł recenzji: Pozwolenie na lenistwo

Znalazłem czas, aby przeczytać tę książkę. Aby o niej pomyśleć i dodatkowo na jej temat napisać. Nic mnie nie gnało, nic mnie nie zmuszało. Żadnych gratyfikacji z tego tytułu, żadnego kija czy marchewki. Znalazłem czas na zajęcie się tym, co mnie zainteresowało i uważam, że nie do mnie kierowana jest ta pozycja, która w gruncie rzeczy niczego nowego o kształcie współczesnego świata nie mówi. Wiem jednak, do kogo może być kierowana. Wiem, kto powinien przeczytać "Sztukę leniuchowania". Wiem, że powinni to zrobić ci, którzy w skupieniu nie doczytają tego omówienia do końca. I ci, którzy być może nie przeczytają go wcale.

Zacząłem od czasu, bo to jego analizie dość sporo miejsca poświęca się w tej publikacji. Ulrich Schnabel - niemiecki fizyk i dziennikarz - wskazując konieczność odpoczynku i leniwego bycia z samym sobą, analizuje upływ czasu i jego piekielną siłę niweczącą wiele wysiłków, jakie podejmujemy, by odpoczywać i leniuchować. Paradoks współczesności polega na tym, że dzięki niezliczonym wynalazkom ostatniego stulecia teoretycznie zyskaliśmy dla siebie więcej czasu, którego nie musimy poświęcać czynnościom wykonywanym za nas, a tak naprawdę wciąż go tracimy i nigdy nie mamy dość. Jak to się dzieje? Świat przyspieszył, co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości. Mając czas na jedną czynność, chcemy wykonać kilka. Bo marnotrawstwo czasu jest stygmatyzowane - bardzo często przez tych, którzy rzekomo wykorzystują go konstruktywnie, nie czyniąc w zasadzie niczego znaczącego dla siebie, swojego życia, życia innych ludzi. Gdzie znaleźć czas na prawdziwe spotkanie z sobą? Jakim cudem wyrwać go choć tyle, by po prostu odetchnąć? Gdzie ukryć się przed jego nieustanną presją, bo przecież każda mijająca minuta spędzona w bezruchu jest minutą straconą?

Schnabel sugeruje zatrzymanie się, takie dosłowne i symboliczne. Przemyślenie tego, czym ma być dla nas odpoczynek i w jaki sposób efektywnie się zregenerujemy, nie podejmując żadnych czynności i unikając ich po prostu. "Sztuka leniuchowania więcej wspólnego niż z liczbą wolnych godzin ma z pewnym nastawieniem". Autor chce przekonać do tego, że nie tyle można, co koniecznie trzeba zatrzymać się wśród niezliczonych bodźców, nerwowo liczonych minut, wśród życia morza możliwości, jakie topi nas, a nie daje możliwości żeglowania i odkrywania. Czy możliwe jest coś takiego, jak stan,  w którym nic nie robimy? Czas, który upływa w regulowanym przez nas rytmie, na naszych warunkach i z dala od tego, czego oczekuje od nas otoczenie? A może to jest kwestia nieumiejętności odpoczywania? Przekonania, iż lenistwo to coś złego z natury i coś, co od jakiegoś czasu potępiane jest bez żadnych wyraźnych uzasadnień?

Schnabel pisze o leniuchowaniu w taki sposób, by sugerować, nie narzucać swego punktu widzenia. Wskazuje przyczyny stresu informacyjnego i zgubnego wpływu samokontroli, która doprowadza nas do życiu w napięciu i frustracjach. Pisze o irracjonalnej pogoni za kolejnymi celami, która blokuje w nas możliwość odczuwania szczęścia na co dzień. A człowiek szczęśliwy odpocznie i nie będzie robił sobie wyrzutów sumienia z leniuchowania. Bo przecież stan lenistwa, stan jałowego biegu, zatrzymania czy wyciszenia to coś koniecznego dla naszego mózgu, by mógł normalnie funkcjonować. Normą jego działania nie jest wieczne napięcie i presja zadaniowości, która osacza dużo częściej niż porządkuje codzienną krzątaninę.

"Sztuka leniuchowania" chce zasygnalizować, że w czasach wiecznej komunikacji ze wszystkim i ze wszystkimi, nie potrafimy komunikować się z samymi sobą i nie potrafimy dać sobie czasu, w którym bylibyśmy oderwani od kontekstów, obowiązków, zadań, zleceń, formuł czy powinności. Przekraczamy pojemność naszej pamięci roboczej, eksploatujemy mózg i zmysły, stajemy się niewolnikami wskazówek zegara, ale przede wszystkim nie dajemy sobie prawa do tego, by odciąć się od wszystkiego. Ulrich Schnabel przytacza przykłady kilku znanych ludzi, którzy osiągnęli wiele, ceniąc swe lenistwo i wskazuje miejsca, w jakich można leniuchować, nie szukając ich gdzieś daleko przy dodatkowej frustracji  i niepewności tego, czy naprawdę uda nam się wypocząć.

Mamy też w publikacji kilka sugestii, dzięki którym można raźnie kroczyć na drodze przemiany wewnętrznej. Pozwolimy sobie wtedy na bycie w stanie, jaki daje nam odprężenie. To nie jest poradnik do szybkiego zastosowania w praktyce. Celem tej książki jest sygnalizowanie, w których miejscach nasz rozsądek zaciera się i blokuje nam możliwość odpoczywania naprawdę. A taką możliwość mieć musimy. Co więcej - jest nam ona dana wraz z życiem i tak jak życie powinniśmy cenić czas,  w którym udaje nam się być leniem, a lenistwo nie jest stygmatem, lecz stanem pożądanym.

Myślę, że każdy organizm w pewnym momencie stopuje i dzięki temu jakoś udaje nam się odpocząć. Ta książka przypomina, iż mamy pełne prawo pozwolić sobie na lenistwo i temu lenistwu nadaje niejedno oblicze. Argumentacja jest jak najbardziej logiczna, przytaczane przykłady badań przekonujące, sama idea książki oczywiście słuszna, ale chwilami odnosi się wrażenie, iż "Sztuka leniuchowania" jest taką leniwą książką odtwarzającą tezy i sugestie już wielokrotnie sygnalizowane. Ulrich Schnabel nie wykazuje się ani błyskotliwością, ani oryginalnością sądów czy wskazówek. Nie wiem, czy lenił się przy pisaniu. Wiem natomiast, że takie proste książki o sprawach zwykle nie do końca uświadomionych, są potrzebne zwłaszcza wtedy, kiedy na autorefleksję czasu jest niewiele, a stan niepokoju dominuje nad nami nawet wtedy, kiedy nie ma istotnych czynników, które miałyby ten niepokój wywołać.

Do niespiesznej i leniwej, ale uważnej lektury. Rzecz potrzebna i warta poznania. Jeśli komuś udało się doczytać tekst o niej do końca, z pewnością znajdzie się w lekturze z uśmiechem na twarzy. Bo i poczucia humoru autorowi "Sztuki leniuchowania" nie można odmówić.

4 komentarze:

Unknown pisze...

Ja takiej książki nie potrzebuję, opanowałam tę sztukę do perfekcji. W sumie, to nawet mogłabym jedną napisać :)

Katarzyna Książek pisze...

Bardzo ciekawa recenzja, książki nie przeczytam, ale bloga za to od tej pory czytać zamierzam
pozdrawiam

Unknown pisze...

Taki to dziwny temat, że aż zaciekawia...

Anonimowy pisze...

Szukając informacji na temat książki "Sztuka leniuchowania" trafiłam na ten blog. Po przeczytaniu recenzji stwierdziłam, że książki nie muszę kupować, natomiast z przyjemnością poczytam inne wpisy na tym blogu.