Wydawca: Znak
Data wydania: 3 kwietnia 2014
Liczba stron: 222
Tłumacz: Maria Makuch
Oprawa: twarda
Cena det: 36,90 zł
Tytuł recenzji: Przyjąć zimę życia...
Paul Auster pisze osobisty
dziennik. Jest rok 2011, zima. Nadchodzi także zima jego życia, które
rozpoczęte w 1947, teraz domaga się podsumowania, refleksji. Auster nie będzie
pisał o swoich książkach czy filmach, choć w przeświadczeniu o tym, jak często
los go ranił, pojawia się stwierdzenie, iż krwawił na papierze. Ta książka jest
zapisem procesu przyglądania się swemu odbiciu w lustrze, co sygnalizuje
specyficzna narracja. Auster widzi na swej twarzy blizny i wspomina ich
historię, ale opowiada także o bliznach na duszy, tych nadal obecnych oraz
tych, co dają świadectwo zranień wciąż żywych i wciąż bolesnych. "Dziennik zimowy" jest o trudzie
życia, trudzie dojrzewania do samego siebie. To książka opowiadająca o ludzkim
losie w taki sposób, że można się w niej przejrzeć, coś swojego zobaczyć, z
czymś się identyfikować, przeżyć ją osobiście. To opowieść osadzona w
kontekście przemian, jakich wraz z upływem życia Austera doświadczały całe
Stany Zjednoczone i jego miasto, Nowy Jork. Zapis frapujący, niezwykle
osobisty, zanurzony we wspomnieniach i stworzony ze świadomością przemijania,
któremu trzeba się podporządkować.
Chociaż autor od pierwszego
do ostatniego zdania skupia się (obsesyjnie niekiedy) na samym sobie, mnie
najbardziej zapadło w pamięć zdanie, które świadczy o osadzeniu tej opowieści w
losach innych, ważnych dla niego ludzi. Auster pisze: "Wszyscy jesteśmy obcy dla nas samych i jeśli mamy jakiekolwiek
pojęcie, kim jesteśmy, to dzieje się tak tylko dzięki temu, że żyjemy w oczach
innych". Ci inni to przede wszystkim dwie kobiety jego życia - matka i
żona. Pierwsza z nich żyła w lękach, wciąż doświadczana przez brak i utratę,
nieszczęśliwa w relacjach z kolejnymi odchodzącymi mężczyznami. Matka, po
której nie płakał, ale której odejście pozostało jedną z tych najbardziej
bolesnych blizn na duszy. Tymczasem jest żona, żyjąca obok i dająca mu
spełnienie. Trzydziestoletnie małżeństwo
Auster uważa za najcenniejszy dar od losu, a miłość - opowiada o niej w różny
sposób i za każdym razem inaczej - jest gwarantem bezpieczeństwa, jest
wybawieniem od fatalizmu, od mrocznych myśli i od tej strony życia, której być
może nadzwyczaj często dotykała jego matka. Autor "Dziennika
zimowego" próbuje o sobie jako synu i mężu opowiedzieć inaczej, bardziej
osobiście. Nie jest sobie obcy, choć chce się od siebie zdystansować. Snuje
rozważania o błędach, pomyłkach, o niefrasobliwości swego charakteru i swego
losu oraz o zmianach, które mimo wszystko doprowadziły go do pewnej stałości -
stabilizacji w miłości, jaka zwycięża wszystko.
Miłość
konfrontowana jest z doświadczaniem śmierci, bo o licznych spotkaniach z nią i
o strachu przed śmiercią własną Auster opowiada chyba najbardziej przejmująco.
Rodziców śmierć zaskoczyła zbyt wcześnie. Do jego znajomych przyszła przypadkiem.
Sam autor o mało nie został sprawcą śmierci najbliższych, powodując wypadek
samochodowy, po którym nie usiadł już za kółkiem. Rozważania o odejściach
różnorakich są kluczowe nie tylko dlatego, iż jest to przecież książka o
upływie czasu i opowieść o godzeniu się z odchodzeniem. Auster widzi w śmierci przede wszystkim jej przypadkowość,
niesprawiedliwość i zaborczość wobec tych, co chcą wciąż żyć, wciąż doświadczać
czegoś na nowo, wciąż przekonani o własnym szczęściu i spełnieniu. Próbuje
mierzyć się z czymś, co prawdopodobnie przypadkowo ominęło go kilka razy w
życiu. Z czymś najbardziej pewnym, pewniejszym nawet niż wyzwalająca miłość,
niż bliskość i poczucie trzydziestu lat spędzonych u boku kogoś, kto nadawał mu
pełnię wartości i stabilizację.
Niestabilne było życie
pośród ciągłych przeprowadzek, zmian miejsca zamieszkania. Paul Auster z
niewiarygodną dokładnością punktuje dwadzieścia tymczasowych adresów. Opowiada
o miejscach i o ludziach, z jakimi stykał się też na chwilę, choć pozostali przecież
w jego pamięci na zawsze. Snując opowieści o tym, gdzie szukał stałego miejsca
dla siebie, autor "Sunset Park" udowadnia, iż jego mieszkaniem był
tak naprawdę cały świat. Skrupulatnie wylicza dni spędzone w różnych krajach i
wskazuje cztery, jakie połączyły go z Polską. W tej wiecznej wędrówce szuka
siebie od nowa, bo każda przeprowadzka i każda zmiana miejsca zamieszkania były
znaczące dla tego, kim potem się stał, a czego jeszcze przecież nie oczekiwał.
"Dziennik
zimowy" to także opowieść o Nowym Jorku, do którego Auster dojrzewał i z
którym zidentyfikował się przecież tak silnie. We
wspomnieniach między innymi pierwszy nieudany seks przy Upper West Side.
Opowieść o problemach z orientacją przestrzenną i gubieniu się w swoim,
oswojonym już przecież mieście. O spacerach po ulicach, które niosą w sobie po
latach duży ładunek emocjonalny. Auster opowiada o trudnej drodze zakorzeniania
się w konkretnym miejscu i o świadomości tego zakorzenienia, która każe mu
wracać do miejsca, do jakiego przynależy. Jest więc to też opowieść o stałości
pośród zmian. Bolesna jest niepamięć losów swoich przodków i tego, że trudno
określić, skąd się przybyło. Ważne jest jednak miejsce, w którym się jest. W które się wrosło. Gdzie
łatwiej wspominać niepewności losu, kiedy poza pewnością śmierci i miłości
pozostaje pewność przynależenia do miasta, które daje namiastkę poczucia
bezpieczeństwa.
Paul Auster rozlicza się sam
ze sobą bardzo drobiazgowo, chwilami z jakąś neurotyczną dokładnością.
Zaskakujące jest, jak wiele pamięta. Sam siebie zaskakuje tym, co pamięta
doskonale, a co czas zatarł już zbyt mocno i nie można do tego dotrzeć, nie
można nazwać, nie można z tym rozliczyć. "Dziennik
zimowy" jest opowieścią o czasie minionym nadal wciąż obecnym. O ludziach,
doznaniach, o niepewności i szczęściu. O złudzeniach, jakie dawało życie i o
tym, że już najwyższy czas, by przestać się łudzić. Nadchodzi zima życia.
Trzeba się do niej przygotować. Trzeba ją godnie przeżyć. Trzeba pogodzić się z
tym, do czego wrócić już nie sposób.
Mądra, głęboka i poruszająca
książka. Wyznanie śmiałe oraz bolesne. Prawdziwe i poszukujące jakichś prawd
ukrytych. Opowieść o trudnym życiu i o tym, że jeszcze trudniej znieść to, co
być może przed nami niż to, co kiedyś się przeżyło i co domaga się we wspomnieniach
swego miejsca na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz