2014-08-12

"Czarne krowy" Roland Topor

Wydawca: Replika

Data wydania: 27 maja 2014

Liczba stron: 174

Tłumacz: Michał Krzykawski

Oprawa: miękka lakierowana ze skrzydełkami

Cena det: 25,90 zł

Tytuł recenzji: Monologi i złe przeczucia

W tekstach stanowiących ostatnią książkę Rolanda Topora przebija się dość ponure diagnozowanie autorskiej kondycji w świecie, który wcześniej czy później się skończy. "Czarne krowy" nie ujawniają także do końca tego specyficznego czarnego humoru Topora, bo o samym śmiechu, jego wzbudzaniu i o uśmiechaniu się w ogóle autor pisze ze śmiertelną, zdaje się, powagą. Sporo w tym zbiorze osobistych rozliczeń z tym, co się przeżyło i z tym, co doświadczone w różny sposób, a pozostawiające w duszy bolesny ślad. Można doszukiwać się wątków autobiograficznych, analizować opisane sytuacje pod kątem doświadczeń egzystencjalnych jesieni życia. Można równie dobrze poddać się temu specyficznemu rytmowi oraz frazie, które prowadzą ku skomplikowaniu rzeczy prostych, z jakimi niekoniecznie możemy się zmierzyć, bo to kod opisu rzeczywistości autora - ani jasny, ani nadmiernie czytelny.

Rzeczywistość Topora jest jak rozpędzony samochód bez hamulców, który każe gonić przez życie przy narzuconym gdzieś odgórnie rytmie tej pogoni. Bohaterowie "Czarnych krów" nie chcą się już ścigać, chcą zwolnić i przyjrzeć się sobie. Wtedy jednak dopada okrutna refleksja, którą wypowiada jeden z nich: "Obserwując odbicie mojej twarzy w lustrze, odczuwam więcej powodów do niepokoju niż radości. Delikatne warstewki gówna, pozostawione przez czas, tworzą na niej gruby podkład, pod którym znika moja prawdziwa fizjonomia". O znikaniu i o zanikaniu - wartości, przedmiotów, ludzi, potrzeb i uczuć - będzie w dużej mierze ta książka skrojona na miarę groteskowego kalejdoskopu czasów, w jakich nikt nie chce się już przeglądać.

Jest właściwie tak, że można sobie z tego zbioru wybrać teksty lepsze i odrzucić te gorsze. Zakotwiczyć się w niepokoju jednych i odrzucić pure nonsens drugich. Przyznać autorowi rację albo stwierdzić, iż opisuje coś w sposób wtórny. "Czarne krowy" są zatem zbiorem bardzo niejednoznacznym. Stylistycznie szaleńczym. Chwilami nadmiernie dydaktycznym, a czasami nazbyt w swej grozie lekkomyślnym. To głównie sytuacje, których opisanie wiąże się z ukazaniem tego fragmentu rzeczywistości, jaki wzbudza zdziwienie bądź niepokój. Długość tekstów też jest różna. Niektóre rozbijają porządek świata przedstawionego jednym słowem, jedną frazą. Są także karkołomne gry słów, nieprzetłumaczalne językowe igraszki odznaczone w przypisach. Jest mroczna atmosfera niepokoju bijąca z każdego tekstu. Im więcej szyderstwa, ironii i specyficznego poczucia humoru, tym większa w tym wszystkim niezgoda na coś, czego nie warto już opisywać wprost, bo wszyscy tego doświadczamy. Nasz świat jest takim cywilizowanym zoo, a my wszyscy zagrożeni wyginięciem gatunkiem, który nie boi się końca, bo o nim nie myśli.

Inaczej w rozumieniu Topora upływa czas, który jest dobry, a inaczej czas złych doświadczeń. Tak czy owak ucieka nam wszystkim i celem literatury jest być może nie relacjonowanie tego, co już było, a skrywanie pod maskami sugestii o tym, co się dzieje gdzieś wewnątrz. Bo Roland Topor buduje monologi swych bohaterów, które kieruje do samego siebie. Nie ma w tym niczego z ekstrawagancji, jest rozpaczliwa próba oswajania się z nieuniknionym. Starość zajmuje Topora niemalże obsesyjnie. Figurami, które tego dowodzą, są fragmentaryczne ciała i opowieści o oderwaniu się od całości. Mamy zatem wyzwolonego fallusa, który symbolizuje męskość poszukującą i niespełnioną oraz nieszczęsny nos, pozostałość po ciele z opowiadania, gdzie Topor kłania się Proustowi i Gogolowi jednocześnie.

Świat, w jakim wszystko się starzeje, to rzeczywistość znikającego pieniądza oraz Bóga, a te zniknięcia stygmatyzowane są przez rozwarstwienie, niesprawiedliwość i niepewność boleśnie naznaczające ludzki żywot. Topor wskazuje, że jest nam razem za ciasno; jest za mało miejsca dla każdego i zbyt wiele interakcji wynika z ciasnoty. Ciasno bywa także w umyśle, który nie analizuje, lecz wchłania. Takie popkulturalne śmieszki jak Myszka Miki czynią więcej szkody niż pożytku tym, że osadzają się w świadomości. Widać też tęsknotę za jakąkolwiek wspólnotą, której - mimo ciasnoty - wcale nie tworzymy. U Topora każdy jest osobny i dumnie przekonany o wyjątkowości. Łączy nas wspólna eksploatacja toalet, paniczne lęki i prawa natury, którym wszyscy w identycznym stopniu podlegamy. Świat jest mieszaniną goryczy porażki i niespełnionych pragnień. Świat jest coraz bardziej mroczny i coraz mniej ma do zaoferowania. Topor zdaje sobie sprawę z tego, że ten świat przede wszystkim się kończy. Dla niego oczywiście. Diagnozowanie tego, co będzie potem, nie jest chyba potrzebne. "Czarne krowy" bardzo mocno osadzają się w absurdalnej rzeczywistości, czyniąc z niej przestrzeń, w której trzeba się odnaleźć, odpowiednio rozepchać łokciami, nie utonąć w banale i prymitywizmie, nie dać się prostocie rzeczy i zdarzeń.

Dlaczego smakowanie potraw zbliża do orgazmu? Po co pewien człowiek gwałci drzewa? Czym się charakteryzuje topowa sekta? Czemu ma służyć gotowanie sekretarki? Dlaczego schody wywołują lęk? Czy stół może nam odpowiedzieć, kiedy odpowiednio będziemy naciskać nań pytaniami? Tak, groteskowości i żywiołu nieposkromionej niczym wyobraźni można odnaleźć w tym zbiorze bardzo dużo, bo to przecież Roland Topor ze wszystkim, co dla niego charakterystyczne. Dla nas zaś - pozostające zagadką, zdziwieniem, wzbudzeniem bądź źródłem rozrywki. "Czarne krowy" są w tonie pretensji i oskarżeń, ale jest w nich przede wszystkim dużo różnorodnego lęku. Topor oswaja go poprzez humor i ironię. My nie dotrzemy chyba do tego, co naprawdę skryte w tych tekstach, niemniej jednak opowiadania te pozostawią nas w niepokoju i niedosycie. Tym bardziej że to już ostatnie słowa Topora i niczego potem nie będzie już szkicować ani wyjaśniać. 

Brak komentarzy: