2020-04-20

„Pan i pani Fleishman” Taffy Brodesser-Akner


Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie

Data wydania: 25 marca 2020

Liczba stron: 400

Przekład: Katarzyna Makaruk

Format e-booka: MOBI i ePUB

Cena w Virtualo.pl: 31,92 zł

Tytuł recenzji: Anatomia rozstania

Taffy Brodesser-Akner proponuje nam bardzo ciekawą i inteligentną powieść obyczajową o związku w rozpadzie. Temat wywołujący duże zainteresowanie, biorąc choćby pod uwagę ostatnią popularność filmu „Historia małżeńska”. „Pan i pani Fleishman” to bardzo podobna fantazja fabularna, w której celem autorki będzie pokazanie rozbicia portretowanego małżeństwa z dwóch różnych perspektyw. O ile te dwie sygnalizowane tytułem niekoniecznie są rozpisane w równowadze (śledzimy w gruncie rzeczy przez cały czas perypetie mężczyzny w separacji), o tyle autorka daje nam tu coś więcej. Im uważniej przeczytamy tę powieść, tym dosadniej ujrzymy jej główny problem przez pryzmat kogoś trzeciego, ale również w perypetiach bohaterów dalszego planu. Dlatego odnieść można wrażenie, że Brodesser-Akner obsesyjnie skupiła się na instytucji małżeństwa i zdecydowanie nie będzie to książka dla singli, bo dla nich na kartach tej narracji nie ma miejsca. Związek małżeński to podstawa życia społecznego i nie ma od tego wyjątku. Kontrowersyjna teza? Ciekawie zaprezentowana, bo to książka o dużym ładunku ironii, bardzo zgrabnie prowadząca od jednego dramatu do drugiego, ale zadająca również pytanie o to, jaką emocjonalną przede wszystkim inwestycją musi być małżeństwo. A co za tym idzie, pisarka tak naprawdę wychodzi od portretowania jednostki, jej sfery oczekiwań i marzeń. To od pojedynczego człowieka i jego planów na życie rozpoczyna się ta skomplikowana historia. Czy zatem usankcjonowany prawnie lub religijnie związek to podstawa właściwego funkcjonowania w amerykańskim społeczeństwie? Tak i nie. Dwuznaczność tej powieści jest oczywista, ale i zaskakująca.

Właściwie przez cały czas towarzyszymy Toby’emu Fleishmanowi. Dowiadujemy się, jakie kompleksy względem kobiet wciąż go męczą. Bohater od początku przedstawiany jest w zupełnie innym środowisku niż to, do jakiego przywykł. Przede wszystkim znowu nabiera wartości, myśląc o tym, co seksualnie ma do zaoferowania kobietom. Te obecne w jego życiu są jakby przezroczyste. Najpierw stają się zdjęciami w randkowej aplikacji, potem jedynie ciałami, które domagają się użycia. Toby jest mężczyzną, którego nic teraz nie ogranicza, może wybierać i Nowy Jork kobiecego pożądania stoi przed nim otworem. Ale to nie jest wolność satysfakcjonująca. Toby jest bardzo sobą rozczarowany, czuje się życiowo bezradny i narasta w nim gniew. Na kobietę, która miała być jego partnerką na całe życie, a dziś odsuwa się zarówno od męża, jak i od swoich dzieci. Wszystko, co związane z dwójką ich pociech, spada na jego barki. Na których jest przecież również odpowiedzialna praca w szpitalu. Zawód lekarza pozwolił Toby’emu wypracować empatię wobec ludzkiego cierpienia. Mężczyzna wydaje się nie mieć jej ani odrobiny w stosunku do Rachel. Na razie są w separacji, ale już oddaleni od siebie bardziej, niż to kiedykolwiek było do wyobrażenia.

Rachel stanowi trochę tło tej historii. Jest nieco z boku, jakby tam celowo odsunięta. Autorka ciekawie konstruuje fabułę i oczekujemy na to, że utyskiwania Toby’ego na nią zostaną skonfrontowane z jej punktem widzenia. Brodesser-Akner rysuje tę postać negatywnie, ale robi to celowo, by potem zwrócić uwagę na to, jak subiektywnie możemy na nią spojrzeć. Brakło mi czegoś, to powieść pewnego balansu, bo – jak już wspomniałem wcześniej – Rachel może stawać w swojej obronie bardzo krótko, w zasadzie w zakończeniu powieści. Ale to ona jest chyba ważniejsza, bo tak naprawdę „Pan i pani Fleishman” to przede wszystkim opowieść o stereotypowym statusie kobiety w związku. O tym, jak wiele może stracić, jeśli zechce być niezależna, silna i przede wszystkim aktywna, z inicjatywą oraz werwą. Rachel portretowana jest w taki sposób, że można zarzucić jej wiele. Matka, która nie chce widzieć swoich dzieci? Dzielny Toby, walcz o nie i o siebie. A jednak nic nie jest tutaj proste i oczywiste. Najmniej to, co Brodesser-Akner chce powiedzieć o samej istocie małżeństwa.

„Rozwód nie sprawia, że jest się mniej mężatką” – takie słowa Toby słyszy od swojej irańskiej kochanki. Może nie idą one za nim, ale za uważnym czytelnikiem już tak. Amerykańska pisarka sugeruje sporo niepewności, kiedy rozważamy istotę samego małżeństwa. Czy jest ono relacją przynależności na zawsze? Czy godzimy się na taki charakter relacji? Co w nas samych odpowiada za rozpad i czy wówczas stajemy się bardziej osobni? A może osobność i swoją tożsamość kamuflujemy, bo małżeństwo to specyficzna gra podległości oraz kompromisów, na którą świadomie się decydujemy, bo z tyłu głowy pojawia się widmo przerażającej samotności bez alternatyw? W tej powieści będziemy obserwować kilka związków małżeńskich. W każdym pojawią się pewne wątpliwości, każdy też będzie mieć inny status. Jest tu mowa o ruinie po rozpadzie, lecz i o nadziei budowania czegoś nowego. O niedocenianym komforcie bezpieczeństwa u boku drugiej osoby, ale i o toksycznej relacji, z której trudno się uwolnić. Portretowane związki są jak Nowy Jork. Z jednej strony metropolia jako całość, działający prężnie organizm. Z drugiej jednak – przestrzeń podzielona na strefy przynależności do wygody i komfortu. Za którymi niekoniecznie idzie komfort psychiczny oraz poczucie dopasowania. Czy tytułowi bohaterowie są po prostu niedopasowani? Byłoby to dużym uproszczeniem, Taffy Brodesser-Akner nie chce być tak oczywista i wcale nie jest.

Bardzo ciekawie prezentuje się ta narracja jako rzecz o tym, jak patrzymy na związki innych ludzi przez pryzmat rozpadu własnej relacji. Toby jest rozgoryczony, kieruje nim stała złość, dochodzą do tego problemy w pracy, trudność utrzymania bliskości z własnymi dziećmi. Rachel wybiera postawę defensywną, zupełnie to do niej niepodobne, nie stara się dać usprawiedliwienia żadnemu bezkompromisowemu w oczach Toby’ego zachowaniu. W tym emocjonalnym kotle pojawiają się jednak okazje, by przyjrzeć się temu, jak funkcjonują inne małżeństwa. Co zapowiada ich kres? Kto jest odpowiedzialny za rozpad? Czy nie trzymamy się siebie bardziej kurczowo, kiedy widzimy, że naszym znajomym nie wyszło i teraz zaczynają zastanawiać się nad tym, czy nam naprawdę dobrze? „Pan i pani Fleishman” to powieść specyficznej perspektywy, ale też historia poszukiwania nowej. Rozpaczliwego wyjścia poza pustkę, ale przede wszystkim rozczarowania – sobą najbardziej. To nie tylko trudność zamiany zaimków w mowie i umyśle. „My” dość brutalnie zamienia się na „ja”. Ale u Brodesser-Akner to „ja” wybrzmiewa bardzo ciekawie, gdyż być może po raz pierwszy w takiej formie i w takich zbiegach okoliczności. To książka sugerująca, że małżeństwo z jednej strony spełnia marzenia o satysfakcjonującym życiu społecznym, z drugiej jednak – społecznie może być szkodliwe, gdy staje się związkiem rozczarowań. Interesujące jest śledzenie losów bohaterów. Ich zagubienie może być zagubieniem każdego z nas – bez względu na to, w jak satysfakcjonującym nas związku tkwimy. E-book w dobrej cenie oferuje Virtualo.pl

Recenzja powstała ze współpracy z księgarnią Virtualo.pl

Brak komentarzy: