2020-07-08

„Kieszonkowiec” Fuminori Nakamura


Wydawca: Kwiaty Orientu

Data wydania: 1 czerwca 2020

Liczba stron: 226

Przekład: Dariusz Latoś

Oprawa: miękka

Cena det.: 35 zł

Tytuł recenzji: Wybór zła

Japonia – jeden z najbezpieczniejszych krajów świata. Tam ponoć możesz zostawić laptop lub torbę w restauracji, gdy chcesz skorzystać z toalety. Będą czekały nienaruszone. Kraj, w którym szacunek do drugiego człowieka nie zezwala na zabieranie jego własności. Co jednak, gdy drugi człowiek może być tożsamy tylko z własnością? Czy Japonia to rzeczywiście tak bezpieczny i spokojny kraj, jak opisują go wędrowcy i turyści? Zgoła odmienną rzeczywistość pokazuje nam w swej mrocznej miniaturze literackiej Fuminori Nakamura. Nie powinno być tak, że recenzja jest dłuższa niż książka, ale z tej krótkiej opowieści można wydobyć bardzo wiele. Mimo wartkiego tempa akcji i nastawienia na kolaż wydarzeń trzeba czytać „Kieszonkowca” wyjątkowo uważnie, bo o ile czasem zdarzy mu się dydaktyczna metafora jak w przypadku wieży, o tyle bardzo wiele zdań przemyca pewną poetyckość – nawet w opisie kradzieży. Jest u Nakamury także coraz mocniej sygnalizowany fatalizm. Ta opowieść tonie w smutku, bo smutne i naznaczone traumą są wszystkie kalekie relacje, o których tutaj można przeczytać. W tokijskiej metropolii ludzie są anonimowi i bez życiorysów nie tylko dlatego, że tytułowy bohater widzi ich jako obiekty do okradzenia. Sam Nishimura kryje w sobie wiele zagadek i tylko częściowo dowiemy się, dlaczego obecnie jest sam, a jego samotność jest wyznaczana przez rytm zdobywania kolejnych portfeli, w których poza jenami jest też niewyobrażalna pustka. Nią otula się Nishimura na co dzień.

Nakamura proponuje kilka ciekawych retrospekcji, aby wyjaśnić, w jak skomplikowanej sytuacji życiowej znajdzie się bohater. I wcale nie najciekawsza jest ta z nich układająca się jak scenariusz filmu sensacyjnego. Bardziej przykuwa uwagę punktowanie. Wspomnienie bliskiej kobiety, która nie udźwignęła ciężaru życia. Moment, w którym Nishimura po raz pierwszy kradnie – to dopiero wówczas zostanie dostrzeżony, bo świat zwróci na niego uwagę wtedy, gdy złamie moralne i społeczne normy. To trochę tak, jakby bohater z krwi i kości pojawiał się na chwilę, wydobywał z toksycznej tokijskiej mgły, spośród anonimowego tłumu, w którym tak łatwo jest ludziom zabrać to, co dla nich ważne. A w tym wszystkim poczucie tymczasowości, mimo że „praca” Nishimury przynosi mu stały zysk i jest z nią już tak zżyty, że przemoc, kradzież i definicja przestępstwa funkcjonują nieco inaczej w jego umyśle. Czy jednak „Kieszonkowiec” banalizuje zło? Niekoniecznie.

Ta krótka powieść stawia czytelne i trudne pytania o wybór życiowej drogi. Jesteśmy źli, dlatego że tak zdecydowaliśmy, czy odpowiedzialność za to spada na niekorzystne życiowe zbiegi okoliczności? Jesteśmy częścią zła tylko wówczas, gdy świadomie zdajemy sobie sprawę z tego, od czego się odcinamy. Wtedy kiedy wiemy, czym jest porzucone przez nas dobro. To pytanie rezonuje tu bardzo interesująco, jeśli weźmiemy pod uwagę relację Nishimury z pewnym chłopcem, którego matka zmusza do tego, by był przestępcą. Matka gotowa oddać go za chwilę materialistycznej przyjemności. Dziecko znikąd, które nie skarży się na swój los. I mężczyzna znikąd starający się uświadomić chłopcu, że może go czekać inne życie. Nishimura pozwala sobie na bezwarunkową dobroć wobec dziecka. Ale tylko do momentu, w którym uświadomi sobie, że ta dobroć przejmuje ster jego świadomości. I wówczas lepiej jest się wycofać. Życiowa droga została już przecież wybrana.

Fuminori Nakamura ciekawie i z pewnym artystycznym dystansem opowiada też o przewrotności losu. Człowiek przekonany o tym, że zawsze i wszędzie kontroluje wszystko, nagle zostaje zaskoczony tym, że ktoś inny może mieć nad nim kontrolę. Ktoś bardzo, wręcz dosadnie zły. Kreator zła, a jednocześnie jego pan i władca. Tajemniczy człowiek ujawni siłę, którą dały mu okoliczności. Może być mroczną wyrocznią, decydować o losie innych. Między innymi tych, którzy miotają się w kompulsywnych aktach seksualnych, pośród których bohater dowiaduje się, że odtąd jego życie należy do kogoś, komu na tym życiu zupełnie nie będzie zależeć. W sensacyjnym wątku tej książki pojawia się może za dużo dydaktyki i oczywistych wykładów, ale służy on ukonkretnieniu tezy, że zło to zawsze wybór – podyktowany koniecznością, manipulacją albo szantażem. Ten pierwszy bywa oczywisty, dwa kolejne nie są naszymi autonomicznymi wyborami, a jednak zawsze mamy możliwość opowiedzenia się po którejś ze stron. Widać wyraźnie, że dynamiczne zdarzenia, dzięki którym część odbiorców nazywa tę książkę kryminałem, potęgują jedynie przeświadczenie o nihilizmie, który zrodził się z rutyny życia poza systemem, poza prawem. Nishimura jest buntem wobec społeczeństwa, jest jego krzywym zwierciadłem. Funkcjonuje w nim na zasadzie pasożyta, ale – jak wspomniałem wcześniej – tylko w takiej formie został kiedyś zauważony i tylko ona nadała mu tożsamość. Nie jest też tak, że w sportretowanej rzeczywistości zło nie jest w jakiś sposób piętnowane. Jeden z bohaterów chce od niego uciec. Nie chce, by jego wybory uzależnione były od manipulacji czy szantażu. To też jeden z obrazów tego, jak fatalnie można wybrać swój los raz w życiu i pozostać z mrocznymi konsekwencjami tego wyboru aż do śmierci.

Bohater jest w dużej mierze dokonanym wyborem. Perypetie z porzuconym dzieckiem czy konkretna reakcja na działania pedofila w miejscu publicznym pokazują, że nie odciął się od porządku społecznego, tylko być może odnalazł w nim dla siebie specyficzne miejsce. Miejsce na pograniczu dobra i zła. Miejsce, o które wciąż musi walczyć. Bo kiedy okaże się, że Nishimura zyska zbyt dużą pewność siebie, niebezpieczny dla niego zbieg okoliczności będący pokłosiem mającego miejsce w przeszłości udziału w akcji przestępczej każe zrewidować pojmowanie siebie jako podmiotu, a nie przedmiotu otaczającej rzeczywistości. „Kieszonkowiec” stawia wiele pytań o wolną wolę, wolność osobistą i poczucie możliwości dalszego wybierania, kiedy wybierze się już swój styl oraz metodę przetrwania. Ale wszystkie one padają w konsekwentnej mrocznej tonacji. Noir i samotność po japońsku – to wyróżnia tę pozornie prostą historię, powodując, że czyta się ją jednym ciągiem, a jakiekolwiek przerwy w lekturze są niewskazane. To jest po prostu tak skonstruowana narracja, że najmocniej zapisze się w pamięci wtedy, kiedy nie pozwolimy sobie na to, by choć na chwilę wyjść poza nią i jej mglisty klimat niedomówień albo dosadnych słów, które naznaczają na zawsze. Nakamura jest bardzo sugestywny i wcale nie rozstajemy się z nim tak szybko. Pozostanie mroczny, ale działający na wyobraźnię obraz i poczucie, że niektóre z postawionych w tej książce pytań mają charakter prowokacyjny. Na część z nich nigdy sobie nie odpowiadamy, bo to wydaje się niebezpieczne. A w „Kieszonkowcu” jest dodatkowo groźnie, gdy w grę wchodzi szantaż i igranie z ludzkim życiem.

Brak komentarzy: