2021-05-11

„Krew z krwi” Przemysław Piotrowski

 

Wydawca: Czarna Owca

Data wydania: 19 maja 2021

Liczba stron: 400

Oprawa: miękka

Cena det.: 39,99 zł

Tytuł recenzji: Ojciec, pisarz, prowokator

Przemysław Piotrowski z pewnością zaskoczy fanów krwawej trylogii o Igorze Brudnym. W żaden sposób nie można porównać tamtych książek do tej, którą właśnie proponuje nam autor. Nie można też określić, czy „Krew z krwi” to rzecz lepsza, czy gorsza, bo to po prostu zupełnie inna książka. Sam Piotrowski przyznaje, że bardzo osobista. Po bezkompromisowych powieściach, w których dominowały przejaskrawienia, otrzymujemy wręcz kameralną narrację o ojcowskiej miłości. Autor jest tu wyjątkowo czuły. Bliski codzienności. Łagodny i subtelny. Niektóre fragmenty wybrzmiewają naprawdę w sposób szczególny, bo napisać o wielkiej miłości ojca i syna naznaczonej dramatem jest już coraz trudniej, to dość wyeksploatowany literacko temat. A tu jest opowieść wywołująca wzruszenie, jednak nie w ten najprostszy sposób. Bardzo czytelnie zaznacza się nieobecność matki. Relacja między chłopcem a mężczyzną staje się przez to dużo bardziej intymna. Zniuansowane uczucia ojca patrzącego bezradnie na zmagania pięciolatka ze śmiertelną chorobą opowiedziane są w taki sposób, że nawet celowe powtórzenia odnoszące się do tego, co tkwi w sercu najbliższej Leosiowi osoby, za każdym razem prezentują się sugestywnie i ujmująco. Napisać o miłości w taki sposób to sztuka. Zwłaszcza że autor nie konstruuje tutaj scen czy dialogów, które w oczywisty sposób miałyby wzruszać i manipulować emocjami czytelnika.

Ale moment, czy ja naprawdę piszę o prozie Przemysława Piotrowskiego, która w założeniu ma wyciskać łzy z oczu? Nie będzie sentymentalnie, nie będzie ckliwie. To jednak pisarz znany z konkretnego sznytu. Poza wspomnianą historią pojawią się tutaj trupy. A wraz z nimi jeszcze gorsze demony, takie trupy chodzące i działające, czyli żądne krwi media oraz wydawcy wraz z czytelnikami. „Krew z krwi” będzie dynamiczną, pełną świetnej groteski i inteligentnej ironii autotematyczną rozprawą z samym pisaniem. A także świetną historią kryminalną z pazurem, wyjątkową do ostatnich stron i w wyjątkowy sposób również przedstawioną. Zatem radzę zapiąć pasy, bo nie będziemy tu tylko łkać nad niedolą biednego dziecka i jego ojca. Nawet sobie nie wyobrażacie, do czego ten ojciec jest zdolny, aby wyrwać chłopca ze szponów okrutnej choroby.

Fabuła rozwija się błyskawicznie i zaskakuje na każdym kroku. Dość powiedzieć, że Daniel Adamski, główny bohater, poza trudnym ojcostwem realizuje się też pisarsko. Albo do tej pory próbował. Jest dość dobrym pisarzem kryminałów, które niekoniecznie sprzedały się tak, jak chciałby sam Adamski i jego wydawcy. Tymczasem na ulicach Warszawy zaczyna grasować seryjny morderca. I jego czyny okażą się ściśle związane z pisarskimi działaniami Adamskiego. Aby zapobiec kolejnym aktom okrucieństwa, nasz bohater musi zacząć pisać kolejną książkę i drukować ją w odcinkach. Nie trzeba mówić, jaką sensację wzbudza ta narzucona przez zabójcę współpraca. Adamski z dnia na dzień staje się celebrytą, a możliwość pisania może mu przynieść ogromne pieniądze.

Ukazywanie rynku wydawniczego w krzywym zwierciadle to zawsze pisarskie ryzyko. Nie do końca można mieć pewność, czy autor dowcipkuje, czy jednak się żali. Nie jest to tak dosadna rzecz jak „Najlepsza książka na świecie” Petera Stjernströma, ale i tak bawiłem się świetnie. Przemysław Piotrowski podjął ryzykowny temat, lecz rozegrał go po mistrzowsku. Nowa powieść powstaje w tym samym czasie, kiedy czytamy „Krew z krwi”. W tym wątku autor zadał wiele trudnych pytań o kondycję współczesnego autora i możliwości, jakie daje mu rynek książki. Ta historia zwraca uwagę na granice – są takie, których autor nie może przekroczyć, ale również takie, które przekraczać powinien. Piotrowski pyta jeszcze o wiele kwestii, stosując groteskę oraz czarny humor. Kto i na jakich zasadach ustala, o czym pisarz powinien pisać? Co jest tematem, który rewelacyjnie się sprzeda? Czy autorzy szybko piszący powieści to grafomani? I wreszcie ostatnie z ważnych pytań: dlaczego dobrzy pisarze mimo istotnego dorobku wciąż są niezauważani, a ich książki przechodzą bez echa? Przyglądanie się tej powieści jako historii wszechwładzy pisarza, który doświadczył kilku szokujących zbiegów okoliczności, sprawi frajdę zarówno czytelnikom, jak i czytającym Piotrowskiego innym pisarzom. Dlatego mnie „Krew z krwi” spodobała się podwójnie. Prowokuje i intryguje, odsłaniając jednocześnie to, czego w świecie literackim nikt się nie wstydzi, choć może powinien.

Nie można jednak zapomnieć o tym, że czytamy przede wszystkim o perypetiach ojca i syna. Sceny pojawiające się tu w funkcji retardacyjnej, które pozwalają złapać oddech w tym wyjątkowo szybkim tempie akcji, są jednocześnie najbardziej malownicze i zapadające w pamięć. Cierpiące dziecko i ojciec noszący w sobie dwa rodzaje cierpienia – własne oraz tego chłopca, któremu w żaden sposób nie może pomóc. Może z nim tylko być, objaśniać mu świat, starać się wywoływać uśmiech, ale także czujnie obserwować, jak jego malec dojrzewa. Gdyby ktoś chciał zarzucić Piotrowskiemu, że konstruuje postać zbyt świadomego i zbyt dojrzałego pięciolatka, mogę odpowiedzieć z doświadczenia – dzieci w obliczu śmiertelnej choroby dojrzewają błyskawicznie. Roczna praca dydaktyczna przy dziecku walczącym z nowotworem była dla mnie niezwykłą lekcją życia i pokory także dlatego, że ujrzałem wówczas dziecięce świadomość i wrażliwość w innym świetle. Dlatego sportretowane tu relacje między chłopcem, który za wszelką cenę chce cieszyć się życiem, a ojcem na przemian bezradnym, bezsilnym, pełnym wściekłości i zdeterminowanym w działaniu, to najmocniejszy atut tej powieści.

Ale „Krew z krwi” uwrażliwia nie tylko na krzywdę i niesprawiedliwość losu. To książka zadająca pytanie retoryczne o to, czy poświęcenie dla swojego dziecka może być ekstremalne. Szereg działań – tych nawet najbardziej absurdalnych – jakie podejmuje Daniel Adamski, to pokłosie jego bólu i gniewu na to, co ten ból wywołało. A całość prezentuje się naprawdę świetnie. Tym bardziej że bohater trylogii z życia policjantów z Warszawy i Zielonej Góry tym razem mundurowych prezentuje gdzieś w tle. Policjanci są, ale nie mają dostępu do tego, co najważniejsze w tej powieści. Tym razem są gdzieś w innym szańcu, a nawet wręcz robieni w konia przez głównego bohatera. Ciekawe jest przyglądanie się temu, z jaką łatwością i bez utraty literackiej formy Piotrowski przeskakuje w inny rejon oraz rejestr opowiadania historii wciąż kryminalnej. Dlatego „Krew z krwi” to wyróżniający się kryminał z bardzo mocnym tłem społecznym. Historia walki o samych siebie. Od pozornie bezbronnego pięciolatka po ludzi, którzy nie mają z nim w tej fabule niczego wspólnego. Myślę, że ta powieść usatysfakcjonuje bardzo różnych czytelników, i jestem przekonany, iż otworzy Przemysławowi Piotrowskiemu drogę do tych, którzy nie znali jego wcześniejszej twórczości. Inteligencja, brawura i nietuzinkowe pomysły. „Krew z krwi” to dynamiczna i zaskakująca książka.

Brak komentarzy: