2022-08-08

„Śmierć jeździ audi” Kristian Bang Foss

 

Wydawca: Wydawnictwo Marpress

Data wydania: 29 lipca 2022

Liczba stron: 236

Przekład: Agata Lubowicka

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 46 zł

Tytuł recenzji: W podróży

Jak opowiedzieć o swoim kraju gorzko i w niewygodnej narracji? Najlepiej przyjąć punkt widzenia bohatera ze społecznych peryferii. To stamtąd najlepiej widać, jak funkcjonuje społeczeństwo, które wyklucza. Albo przynajmniej nie daje wszystkim równych szans. To na pewno będzie o egalitarnej Danii? Owszem. Kristian Bang Foss przyjrzy się jej oczyma dwóch outsiderów i stworzy przy tym bardzo inteligentną powieść drogi, w której obraz Danii rezonować będzie daleko za jej granicami, a bycie Duńczykiem zobrazowane zostanie jako groteskowe współistnienie z rzeczywistością, która nie dostrzega, nie rozumie i często bagatelizuje nieoczywiste potrzeby. „Śmierć jeździ audi” można odczytywać jako pozornie lekką powieść obyczajową o decyzjach i działaniach, które mogłyby stać się udziałem każdego z nas, gdyby tylko zaistniały sprzyjające im okoliczności. Jest to jednak pełna melancholii historia przede wszystkim tego, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla iluzji, jak łatwo im uwierzyć, kiedy trudno już wierzyć w cokolwiek, i jak gorzkie może być odarcie ze złudzeń tego, co w naszym umyśle staje się nadzieją na lepsze życie albo przynajmniej szansą na odczarowanie jego najbardziej mrocznych stron.

Asgera i Waldemara dzieli praktycznie wszystko. Tylko przypadek sprawia, że los ich połączy, a potem tak mocno ku sobie zwróci. Tylko przez przypadek odkryją wobec siebie pokłady empatii, których być może nigdy by nie poznali. Tylko przypadkiem zbliżą ich doświadczenia, które w zasadzie powinny oddalać. Gdyby Asger wykonywał wszystkie powinności wzorcowego obywatela kraju, w którym czas podzielony jest na pracę, obowiązki rodzinne i przewidywane formy relaksu, nigdy nie trafiłby na peryferyjne blokowisko, gdzie życie z dala od wszelkich społecznych powinności wiedzie pewien wyalienowany dwudziestodwulatek. Gdyby Asger nie okazał się kimś na kształt słabszego ogniwa w łańcuchu zawodowych, rodzinnych, społecznych, a nawet politycznych powinności, nigdy nie ujrzałby życia z perspektywy Waldemara. Albo raczej nie spojrzałby na to życie naprawdę bez perspektyw. Asger nazywa Waldemara „człowiekiem oblężonym”, kimś bez szansy równego startu w społecznej gonitwie za tak zwanym dobrobytem, kimś skazanym na łaskę i niełaskę opieki socjalnej i kimś, kto przyjmuje swoją smutną wersję życia, którą podarował los, z pozorną nonszalancją i bez specjalnej goryczy. Ale to oblężenie to przede wszystkim struktura dysfunkcji ciała Waldemara oraz to, co one z nim robią, jak bardzo dystansują go od tak zwanej normalności, jak mocno każą ją przedefiniować.

Co się wydarzy, kiedy ta dwójka zapragnie czegoś tak oczywistego jak wolność? Czy ich pragnienie rozpocznie się od tego, by określić, czym ona jest? A może będziemy świadkami kompulsywnego, pozbawionego autoanalizy i kontaktu z tak zwanym zdrowym rozsądkiem podążania za spełnieniem, które kryje się gdzieś daleko i do którego trzeba – już nie tylko metaforycznie – przebyć długą drogę rekompensującą wszystko, co dotychczas było trudne i przysparzające goryczy? Dwóch mężczyzn – w różnym wieku, z różnymi życiowymi priorytetami, o różnej wrażliwości – znajdzie jednak specyficzną przestrzeń porozumienia i dzięki temu narodzi się w ich umysłach śmiały plan, aby prawdopodobnie pierwszy raz wyjść życiu naprzeciw. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Dania będzie początkiem i końcem tej opowieści. Pełnej z jednej strony uproszczeń, pewnego rodzaju idealizowania drogi podporządkowanej pragnieniu spełniania marzeń. Jednocześnie punktującej z geograficznego dystansu to, czego Bang Foss nie zdąży sportretować, bo jego bohaterów poniesie w świat. Obrazując duńską codzienność, autor wciąż posługuje się czarnym humorem, umiejętnie też balansuje na granicy groteski oraz sarkazmu. Na przykład w scenach bitwy o kurczaka w aldi, starcia z urzędnikiem, spotkania ze znawcą tego, co jest „halal”, a co „haram”, czy w opowieści o przedszkolu, którego opiekunowie muszą poddać się terapii po aferze opisanej w mediach. Z drugiej strony nie ma już ani odrobiny poczucia humoru, kiedy poznajemy peryferie, gdzie bez względu na przekonania w końcu można zbliżyć się do rasizmu i gdzie codzienność definiują podpalenia, walające się wszędzie śmieci, ogólnoludzka nieufność i patrzenie na kolor skóry tego drugiego. Taka Dania aż się prosi o to, żeby ją opuścić. W tej powieści nie tylko dwóch głównych bohaterów się na to zdecyduje. Otwierając przed czytelnikami oraz Asgerem i Waldemarem jakieś nowe perspektywy, Kristian Bang Foss pozostaje jak przyspawany do tego wszystkiego, co go w Danii uwiera albo może co czyni z tego kraju przestrzeń opresyjną dla jego bohaterów.

Są zatem dwaj mężczyźni w drodze. Przemierzają kolejne kilometry, łudząc się, że tam daleko może spotkać ich coś, czego jeszcze nie doświadczyli. Że na końcu tej drogi będzie niezdefiniowana jeszcze możliwość, jakaś niezwykła alternatywa, szansa na taką przemianę, po której rozpocznie się dobre życie. Dobre to dla Waldemara przede wszystkim życie w zdrowiu. Co jest dobre dla Asgera? To jego wspomnieniowa narracja narzuca nam pewne interpretacje, ale jednocześnie jest to bohater dużo mniej odsłonięty niż pozornie oczywisty Waldemar. Nic nie będzie oczywiste od momentu, w którym pojawi się tytułowy samochód. A raczej wszystko to, z czym będzie się łączył w wyobraźni bohaterów. „Śmierć jeździ audi” to bowiem powieść o narodzinach lęków, które blokujemy, gdy prowadzimy ponurą, lecz przewidywalną egzystencję. U Banga Fossa lęk jest przedsionkiem nadziei. Ale jednocześnie uczuciem paraliżującym realizację marzeń. Ciekawe będzie śledzenie tych momentów, w których pozornie sielankowa struktura świata przedstawionego rozpada się na fragmenty otoczone symboliczną mgłą, nostalgicznie niejasne i zbliżające się do egzystencjalnego niepokoju, kiedy nakładają się na siebie poszczególne elementy wciąż zmieniającego się otoczenia. Duński autor za pomocą kilku sugestywnych scen opowiada o męskiej przyjaźni wyrastającej z samotności. Podróż będzie jednoczyć, ale i w pewien sposób dzielić. A bohaterowie będą gotowi poświęcić wszystko, by doświadczyć czegoś, co być może zmieni ich na zawsze.

Kwestia opowiadania o wolności poprzez szereg różnych scen jest istotna dlatego, że ta powieść nie tylko obrazuje, czym ona może być – od wolności zdobytej przez zwierzę, które nie wie, co z nią zrobić, po wyzwolenie artystyczne, za którym stoją jednak te wszystkie gorzkie ludzkie przywary uniemożliwiające bycie wolnym. Kristian Bang Foss proponuje fantazję o tym, jak dojrzewamy do bycia wolnym i czy rzeczywiście jesteśmy wtedy spełnieni. Bo wolność to tu przecież także pełne wiary w zmianę przekonanie, że ktoś ma moc sprawczą, aby uczynić życie drugiego człowieka lepszym. Myślę, że to powieść wielu odczytań, a na pewno przejmująca historia tego, jak bliscy mogą stać się sobie ludzie na co dzień tak bardzo oddaleni od drugiego człowieka. W jaki sposób okoliczności czynią nas sobie bliskimi. I że może się to zdarzyć w każdej chwili.

Brak komentarzy: