Wydawca: Czarna Owca
Data wydania: 12 października 2022
Liczba stron: 296
Oprawa: miękka
Cena det.: 34,99 zł
Tytuł recenzji: Oblicza niepokoju
Bardzo ciekawy debiut Marcina Silwanowa to świetnie skonstruowane studium niepokoju. Rzecz o tym, jak łatwo i jak boleśnie możemy stracić poczucie bezpieczeństwa. Nie wiem, czy lepiej się czyta „Warstwy podskórne” jako thriller, czy bardziej jako tak zwane urban story, w którym autor podkreśla tymczasowość pojawiających się i znikających bohaterów z otoczenia człowieka będącego w matni własnych lęków wygenerowanych przez inteligentnie rozłożone w fabule elementy. Mamy tu zatem sugestywne opisy przestrzeni Białegostoku, a w niej znajduje się człowiek, który coraz bardziej czuje, że więzi go jakaś klatka. Klatka emocji wywołanych niepokojącymi zdarzeniami. Intryga kryminalna rozpisana jest w porządku i tradycji gatunku literackiego, jednak najciekawsze jest budowanie klaustrofobicznej atmosfery zagrożenia. Zwłaszcza że poczucia bycia obserwowanym doświadcza ktoś, kto żyje z obserwacji innych ludzi. Po latach pracy, która jest jego pasją, uświadamia sobie, co znaczy być na czyimś celowniku. Co znaczy bać się tego, że w prywatny świat wkracza ktoś, kogo w żaden sposób nie można zidentyfikować.
Piotr Rajski to bardzo specyficzny typ bohatera literackiego. Znamy już wielu samotników opisywanych w literaturze tego gatunku. Taki typ postaci był portretowany przede wszystkim dzięki stworzeniu dystansu dzielącego ją od tak zwanego życia społecznego. Tutaj osobność portretowana jest jednak inaczej. Rajski jest człowiekiem mającym doskonale opanowane tak zwane kompetencje miękkie, umie się odnaleźć w każdej sytuacji i w każdej relacji. A jednak wymiar tej drugiej określa na własnych i niezmiennych warunkach. Bohater Silwanowa nie będzie klasycznym samotnym wilkiem ze wszystkimi atrybutami człowieka eksponującego swoje wyalienowanie. Nie. Zajmujący się pracą prywatnego detektywa Rajski jest człowiekiem, który doskonale rozpoznaje oczekiwania ludzi, wychodzi im naprzeciw, jest w stanie stosować każdy rodzaj rozważnej i inteligentnej manipulacji, aby osiągnąć swój cel. Bo ludzi wokół traktuje w zasadzie tylko jako narzędzia do zdobycia potrzebnych dla niego informacji. Nawet te najbliższe, przyjacielskie relacje są w „Warstwach podskórnych” prezentowane w taki sposób, że opierają się głównie na jakichś zależnościach, wyświadczanych przysługach. Cenne i intrygujące w wizerunku Piotra Rajskiego jest to, że Silwanow w żaden sposób nie daje nam się zbliżyć do jego prawdziwych emocji. A przecież bohater będzie ich pełen. Zaczną się zdarzenia, które zrujnują jego poczucie kontroli – nad ludźmi, sytuacjami, drogą do osiągania konkretnych celów.
Nie dzieje się w zasadzie nic, a mimo to napięcie wzrasta. To opowieść o tym, jak łatwo można stracić pewność, że nasze życie to jednak nasza sprawa. Bohater odkrywa ślady tego, że ktoś go podsłuchuje, śledzi. Od niepokoju i narastającej frustracji wędrujemy w kierunku bezradności oraz goryczy. Ale w tym wszystkim jest podskórny (sic!) strach: kto gotowy jest śledzić każdy kolejny krok życia tego, który do tej pory żył ze śledzenia innych? Marcin Silwanow świetnie pokazuje tutaj wszelkie atawistyczne mechanizmy obrony przed inwigilacją. Stawia też pytania o to, w którym momencie ta inwigilacja staje się dla nas dyskomfortowa, a kiedy zaczyna kierować w stronę paniki i nieprzemyślanych działań. Jakie jest nasze poczucie bezpieczeństwa i zachowania prywatności w świecie, który dziś każdego śledzi, choćby za pomocą wszechobecnych kamer? I w którym momencie zaczynamy odczuwać zaniepokojenie? Jaki element wprawia w ruch machinę, której celem jest zapobiec kolejnym ingerencjom w naszą prywatność?
Podoba mi się w „Warstwach podskórnych” to pełne wieloznaczności portretowanie coraz silniejszych emocji, które zaczynają brać górę nad opanowaniem i zdrowym rozsądkiem. Piotr Rajski jest przecież uporządkowanym mężczyzną, estetą, świadomym swojej wartości, ale jednocześnie dystansującym się do otoczenia – z nikim i niczym się nie porównuje, jest jednostką całkowicie autonomiczną, pewną siebie, zdecydowaną w działaniach i bardzo konsekwentną oraz profesjonalną w tym, czym zajmuje się zawodowo. A jednak autor odsłania go przed nami w takim rodzaju bezradności, która jest dla Rajskiego stanem zupełnie nowym, a przez to boleśnie doświadczanym. Pewność rzeczywistości, którą stworzył ze swoich przyzwyczajeń, na bazie własnych przekonań o właściwościach świata i roli innych ludzi, którym nie pozwala się do siebie zbliżyć, zaczyna się stopniowo rozpadać. Rajski uświadamia sobie, że jest zależny od czyichś decyzji. Że swoje własne musi zacząć konsultować z innymi. I wciąż pozostaje w specyficznym zawieszeniu: nie ma pojęcia, czy to, jak postępuje, jest słuszne. Nie wie też – i to jest w tej powieści najciekawsze – kto przygląda się jego życiu i do czego może to doprowadzić.
A zaczyna się zupełnie niewinnie. Detektywa odwiedza młoda kobieta, która chciałaby zlecić usługę mogącą wywoływać zaskoczenie, ale Rajski nigdy i niczemu nie daje się zaskakiwać. Zanim podejmie się działań, o jakie prosi Izabela, ktoś zacznie działać za niego, obok niego i wbrew niemu. Jednakże przeciwnik nie zostanie jasno określony. W międzyczasie bohater Silwanowa będzie zgłębiał inną sprawę, w której istotne stanie się poszukiwanie ludzkich śladów. Wszystko mocno powiązane z przestrzenią miejską, którą specyficznie charakteryzuje tytuł powieści. Kiedy wydaje się, że jej główny bohater jest przed nami odsłonięty niemal całkowicie, debiutant robi wszystko, by rzeczywistość czynić coraz bardziej enigmatyczną. Rajski porusza się w jakimś mrocznym labiryncie. Zagrożenie pojawia się niezidentyfikowane, nie można określić jego formy, dostrzegamy jedynie coraz bardziej intensywne poczucie zagubienia. W przeszłości – podczas szukania informacji o konkretnym człowieku – ale przede wszystkim w bardzo intensywnie przeżywanej teraźniejszości. Rytm życia Białegostoku łączy się tu z coraz szybszym biciem serca głównego bohatera. Czy wypatrując zagrożeń wokół siebie, Rajski wykazuje się racjonalną czujnością, czy może zbliża do granicy, za którą stoją już tylko nieuporządkowane paranoiczne ruchy?
To opowieść o świecie w
mackach powiązań biznesowo-politycznych, ale również kameralna opowieść o tym,
jak fasadowe może być poczucie, że ma się uporządkowane i bezpieczne życie. Marcin
Silwanow opowiada tu w zasadzie kilka historii, lecz na pierwszym planie wciąż
pozostaje mężczyzna w pułapce niepokoju. Świetnie niuansowane są poziomy zaniepokojenia, a autor podkreśla moc
niepewności tym, że wdziera się stopniowo w niezwykle uporządkowaną osobowość.
Rajski zdaje się panem każdej sytuacji. Tymczasem kilka z nich definitywnie
temu zaprzeczy. A do głosu dojdą takie
motywacje działania, które zaskoczą i wywołają przerażenie. „Warstwy podskórne”
to świetna historia o tym, że zrujnować nasze poczucie bezpieczeństwa może
jeden drobny element. Zwłaszcza taki niepasujący do rzeczywistości, która
została oswojona na bazie nawyków, rutyny i pewnego rodzaju pedantyzmu. To
książka, która być może wcale nie koncentruje nas na tym, jakie sprawy ma
rozwiązać detektyw. On sam jest dla nas pewną sprawą do rozwiązania. Sugestywny
bohater, o którym wydaje się, że wiemy dużo, a jednak do samego końca pozostaje
jedną z bardziej zagadkowych postaci. Silwanow proponuje nam takie rozwiązania
fabularne, że możemy spodziewać się kontynuacji. Przedtem jednak, po lekturze
tej książki, na pewno podświadomie staniemy się przez chwilę bardziej czujni.
Może uważniej rozejrzymy dookoła, może świadomie spojrzymy na to, na czym
zbudowaliśmy swoje codzienne poczucie pewności siebie. Interesujący debiut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz