2024-08-08

„Zaproszona” Emma Cline

 

Wydawca: Wydawnictwo Pauza

Data wydania: 14 czerwca 2024

Przekład: Agnieszka Walulik

Liczba stron: 320

Oprawa: miękka

Cena det.: 49,90 zł

Tytuł recenzji: Manipulacje

Intrygantki, kobiety manipulujące mężczyznami w związkach, wyobcowane outsiderki z niewyraźnie nakreślonymi biografiami – to wdzięczne bohaterki amerykańskiej prozy współczesnej. Zwłaszcza gdy jeszcze biorą jakieś leki albo narracja jest lekko feminizująca. Wtedy powstaje tak zwany ideał warsztatów kreatywnego pisania, a po publikacji wpada kilka literackich nagród lub wyróżnień. Emma Cline zaproponowała nam powieść właśnie z tak stereotypowym rozwiązaniem: śledzimy losy kobiety, która od początku jawi się jako antybohaterka, trudno ją polubić, jeszcze trudniej rozgryźć, tyle że sam pomysł takiej konstrukcji postaci wpleciony zostaje w fabułę, która po prostu nie jest atrakcyjna. Można by powiedzieć, że „Zaproszona” to taka współczesna Odyseja z bohaterem w spódnicy, na którego nie czeka po powrocie stęskniona Penelopa, a tym bardziej wdzięczna Itaka. Ma to być wszystko dość poruszające i jest w istocie, kiedy spojrzy się na detale, jednakże historia samotności, która ma być zasadniczo dramatyczna, staje się momentami literacko wtórna, a przy tym niewzbudzająca emocji. Wiem, pewnie zamysłem było stworzenie powieści wyzutej z emocji i pozbawiającej ich czytelnika, pozostawiającej więcej zagadek i znaków zapytania. Ale wyszło to dość przeciętnie.

Alex jest z jednej strony enigmatyczna, z drugiej jednak – odsłonięta w całości ze swoimi motywami postępowania, choć oczywiście brakuje nam wiedzy o tym, dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Cline rozprawia się z tym, co znaczy zderzenie klasy posiadającej z kimś, kto wydostał się z traumatyzującej go prowincji i usiłuje za wszelką cenę być tym lepszym, mającym dużo więcej, przede wszystkim na koncie. Alex też chciała dużo mieć, jednak wszystko przegrała. A teraz jest uciekinierką i poszukuje nowego bezpiecznego domu. Najlepiej takiego, w którym będzie czekał na nią majętny i dużo starszy od niej mężczyzna niemogący żyć bez młodziutkiej Alex bez biografii i właściwie niemającej oprócz wdzięku niczego innego do zaoferowania. Rozgrywa się tu jednocześnie opowieść o tym, jak kompulsywnie walczy się o przetrwanie, nie przebierając w środkach (i mężczyznach), a także ta ciekawsza – o przekraczaniu granic społecznych, wydostawaniu się z klatki uwarunkowań wytyczonych przez określone środowisko, z którego się pochodzi, lecz przede wszystkim o rozpaczliwym poszukiwaniu uwagi. Dwudziestodwuletnia dziewczyna chce być dostrzegana i doceniana. W związku z tym gotowa jest prawie na wszystko.

„Zaproszona” konstrukcyjnie przypomina trochę powieść drogi, lecz jest przede wszystkim powieścią tułania się, w której najważniejsze wydaje się to, gdzie Alex będzie mogła tym razem przenocować. „Dlaczego taka jesteś?” – pada ważne pytanie od niedoszłego kochanka, bo nie każdy mężczyzna da się uwieść Alex, choć ona jest przekonana, że powinien. I to pytanie mogłoby stanowić bazę tej złożonej tematycznie powieści obyczajowej, w której ważny jest jedynie ogólny zarys i uzyskiwana dzięki niemu panoramiczność. Główna bohaterka spotyka się z różnymi ludźmi, te spotkania niczego nie wnoszą do jej życia, jednakże oddziałują na jej emocje. Zmuszają ją do czujności – albo po to, by nie zdradzić swojej przeszłości, albo w celu zapewnienia sobie pozorów bezpiecznej przyszłości.

Tak, Cline pisze o pozorantce, jednakże stara się też pokazać w szerszym kontekście, jak wiele pozorów kryje się w relacjach damsko-męskich, w których istotne jest to, dlaczego dwójka ludzi wiąże się ze sobą. Wracam tu do enigmatyczności Alex, bo w zasadzie i wiemy, i nie wiemy, dlaczego dziewczyna decyduje się na przykład na prostytuowanie się. Myślę, że ten element dużo ciekawiej pokazują dwie sceny z oceanem. Na początku młoda kobieta nurkuje w ciepłym akwenie, jest z nim zharmonizowana, Cline zaczyna od sielanki. Pod koniec powieści oceaniczna fala ścina bohaterkę z nóg. Między tymi dwoma obrazkami ukryta jest zagadka Alex: kim była, kim się stała i przede wszystkim – kim zamierza być. W tym znaczeniu otwarte zakończenie książki jest atutem, jednak jednym z niewielu. Zasadniczo lektura „Zaproszonej” jest momentami bardzo nużąca.

„Ty tak po prostu robisz, co chcesz?” – to pytanie pada z ust chłopaka, który daje się uwieść. Nawet więcej – bohaterka rozkochuje go w sobie. Czy Alex rzeczywiście robi, co chce? Czy Cline opowiedziała o młodej kobiecie, która jest świadoma, jaki rodzaj wolności wybrała? Czy też wręcz przeciwnie – tkwi w toksycznej klatce, w której zamknęła ją przeszłość, i rozpaczliwie próbuje się z niej wydostać, tak jak walczy z nieprzyjaznymi falami oceanu? Problem „Zaproszonej” polega na tym, że konstrukcyjnie rozpisana jest wokół tych dwóch przeciwieństw. Zasadniczych pytań, na które nie daje odpowiedzi. Cline chce, by jej książka była pozbawioną wglądu w prawdziwe emocje bohaterów wiwisekcją tego, jak bardzo możemy być samotni we współczesnym świecie. A precyzyjniej – we współczesnych Stanach Zjednoczonych, w kraju opartym na wstydzie. To Alex słyszy od jednego z rozmówców na przyjęciu, na którym czuje się kimś ważnym, ale równie dobrze mogłoby jej tam nie być. Czego ona sama się wstydzi? Czym jest wstyd w sensie egzystencjalnym? Co znaczy niedosyt materialny? Jak wiele można poświęcić dla poczucia bezpieczeństwa, które otrzymuje się, posiadając pieniądze?

Z „Zaproszoną” jest trochę tak jak z jej konstrukcją: poszczególne sceny rzeczywiście intrygują i niektóre spotkania są świetnie napisane, Cline jest też dobra w dialogach. Tylko że tak naprawdę w momencie przejścia do kolejnego spotkania (a może są to konfrontacje?) generalnie zapomina się o poprzednim. A finalnie cała powieść idzie w niepamięć. Dlatego pospiesznie postanowiłem o niej napisać zaraz po przeczytaniu, gdyż po kilku tygodniach ani problemy Alex, ani jej sposoby radzenia sobie z tymi problemami i własnym wyobcowaniem raczej nie pozostaną mi w głowie. Może to też kwestia tego, jakim językiem operuje autorka albo jak to zostało przetłumaczone. Bo to naprawdę świetny materiał, który pochwaliłby niejeden nauczyciel szkoły pisania, instytucji tak popularnej w USA. Problem polega na tym, że jest tu za dużo koncentrowania się na szlifowaniu formy opowieści. Sama historia – jak na amerykańskie standardy ich budowania i kreowania na tym fundamencie wielkich powieści – zwyczajnie nie porywa.

1 komentarz:

Kacper pisze...

Recenzja "Zaproszonej" Emmy Cline jest bardzo szczegółowa i wnikliwa. Doceniam, że zwróciłeś uwagę na psychologiczne aspekty tej książki, które są kluczowe dla zrozumienia fabuły. Dzięki Twojej recenzji jestem jeszcze bardziej zainteresowana lekturą tej powieści.
Anatomia Upadku cały film