2008-02-10

"Na brzegu" Rubén Gallego

Książka jest opisem piekła. Dramatycznym, przejmującym i dotykającym tym bardziej, iż nie jest to piekło wyimaginowane. To mroczna czeluść doświadczeń i emocji, jakie były w młodości udziałem Rubéna Gallego. Autor wprost opowiada o własnych przeżyciach człowieka sparaliżowanego, ale gdyby były to jedynie zapisy wspomnień lub relacja z wydarzeń minionych – choćby najsilniej subiektywna i nasycona emocjami – „Na brzegu” nie miałoby aż takiej wartości. Jest to przede wszystkim opowieść o odrzuceniu, o inności, o obojętności otoczenia na problem ludzi fizycznie ułomnych. Bezpardonowy i cięty język ironisty, ocierający się chwilami o ton publicystyczny, połączony jest z zaskakującą kreacją twórczą. Oto bowiem Gallego stworzy postać Miszy-chorego na dystrofię mięśni chłopaka, który w bezkompromisowy sposób, chwilami groteskowy, a chwilami przygnębiająco cyniczny, rozprawi się z niesprawiedliwością losu, bólem i poczuciem alienacji, jakich doświadczał i doświadcza sam Gallego. Książka ta rozpisana jest na akty, nabiera znamion egzystencjalnego dramatu i buduje napięcie poprzez dialogi, oddające dość szorstki, ale bardzo prawdziwy charakter przyjaźni, jaką zawierają ze sobą sparaliżowany i chory na miopatię. Zanim czytelnik uświadomi sobie, jaką rolę odgrywa w opowieści Rubena (autor nie sili się nawet na zmianę imienia swojego bohatera, budując jednocześnie inteligentną grę między nim a czytającym) Misza, winien poznać go dobrze, a niniejsza recenzja jedynie nakreśli najistotniejsze rysy charakterologiczne postaci niejako prowadzącej przez dramat.

Od samego początku Misza wzbudza w Rubenie ambiwalentne uczucia: „Wszystko mi się miesza w głowie. Misza pije wino i gra w karty na pieniądze. Misza jest zły. Ale dzieli się ze mną czekoladą i olejem. Misza jest dobry. To jest dobry czy zły? Nie znam odpowiedzi, powtarzam sobie: Misza jest moim przyjacielem”. W świecie sierocińca, potem zakładu zamkniętego gdzieś z dala od cywilizacji, w przesiąkniętej atmosferą wzajemnych donosów i pisania charakterystyk komunistycznej Rosji, Misza jest jednocześnie jedynym pewnikiem, jedynym punktem oparcia dla Rubena i niejako kreatorem jego świata, w którym każda rzecz i pojęcie muszą być na nowo nazwane i przeinterpretowane na potrzeby nieludzkiej rzeczywistości, w jakiej żyją kalecy chłopcy. Misza wiedzie Rubena ścieżkami logicznych rozważań na temat istoty dobra i zła natury ludzkiej, dochodząc wreszcie do następującej konstatacji: „Zapamiętaj. Ludzi uczciwych nie ma. Ludzie są mądry albo głupi. Mądrzy dostają wszystko, głupi – nic”. I chociaż w świecie Rubéna Gallego nic nie jest do końca pewne, nie istnieje jasno wytyczona granica między dobrem a złem, kłamstwem a lojalnością, jest to nade wszystko powieść właśnie o wzajemnym zaufaniu i uczciwości zarówno poglądów, jak i działań. Wiele można Miszy zarzucić, ale nie to, że nie jest wobec Rubena uczciwy. Urozmaicając sobie szarą rzeczywistość, grają obaj słowami i gestami, lecz cała ta gra oparta jest jednak na wzajemnej lojalności stawiającej opór dwuznaczności i arogancji otoczenia.

„Na brzegu” porusza wspomniany już problem bycia zbędnym. Dramatyczna wypowiedź Miszy stanowi prawdę o obu bohaterach: „Kim my właściwie jesteśmy, żeby nas karmić? Ciesz się, że ci oddychać pozwalają. Jedzenie przynoszą do pokoju – to drugie dobrze. No, powiedz, jaki pożytek ma z ciebie państwo? Z jakiej racji marnować na ciebie ziemniaki? Ziemniaków w naszym kraju nawet dla zdrowych nie starcza. Jesteś durniem, Ruben, prostych rzeczy nie rozumiesz.” To wykluczenie społeczne i jednostkowe, zbędność okrutnie prawdziwa i bolesna, nieudolność fizyczna i idący za tym brak użyteczności dla innych. Ci kalecy outsiderzy znajdą jednak w sobie jeszcze siłę, aby podkreślać swą obecność i dość pokrętnie tłumaczyć sobie zależności i prawa świata tak, aby odnaleźć w nim jakąś własną rolę.

Gallego napisał powieść będącą krzykiem rozpaczy, a jednocześnie powieść, która jest tekstem o charakterze konfesyjnym, wyciszonym i stonowanym. Autor manipuluje w niej czytelnikiem tak samo, jak Misza manipuluje Rubenem. Pomijając fakt, iż dyskursy młodych chwilami stają się powtarzalne i nużące (takie wrażenie odniesie się nieuchronnie, czytając rozdziały będące wręcz semantycznymi kalkami tych, które je poprzedzają), jest „Na brzegu” poruszającym zapisem doświadczeń i frustracji wykluczonego, okaleczonego emocjonalnie i pragnącego wyrazić swój bunt człowieka, jaki buduje swoją osobowość na nowo i tworząc ją, jest silniejszy niż niejeden system i niejeden sposób represji niewygodnych dla systemu kalek.

Być na brzegu, a jednocześnie w samym centrum zdarzeń i zainteresowania. Czy jest to możliwe?

Wydawnictwo Znak, 2007

Brak komentarzy: