2011-02-13

"Dziewczyny z Rijadu" Radża as-Sani

Iran i Arabia Saudyjska to przykłady dwóch muzułmańskich państw, gdzie religijne dogmaty regulują życie społeczne w każdej sferze. To państwa, w których religia wyraźnie wskazuje miejsce kobiety w społeczeństwie. Państwa, gdzie kobiety nie potrafią (i nie mogą) świadomie o sobie decydować. Zaskakujący to przypadek czy też świadectwo przełomowych zmian, że w bliskim czasie wydane zostają dwie intrygujące powieści, w których pięć bohaterek-kobiet próbuje wyjść poza role narzucone im przez społeczeństwo? Irańskie kobiety zrzuciły czador, by na kartach książki Shahrnush Parsipur udowodnić, iż mogą stanowić o sobie. Czas na Saudyjki z opowieści Radży as-Sani i niedyskretne spojrzenie pod abaje, gdzie ukrywa się kobiece piękno, kobieca wrażliwość i kobiece pragnienie bycia kochaną. Kochaną prawdziwie, czyli nie tak jak nakazuje to szariat. Kochaną, szanowaną, adorowaną.

„Kobiety bez mężczyzn” i „Dziewczyny z Rijadu” to formalnie dwie zupełnie inaczej napisane książki i poruszające inną tematykę. Wspólny mianownik, jakim jest kobiecość, ujawniająca się w społeczeństwach piętnujących jakiekolwiek przejawy kobiecości, każe w jakiś sposób te dwie publikacje połączyć. Radża as-Sani obiera inną drogę twórczej kreacji niż Shahrnush Parsipur. Jej książka wydaje się bardziej lekka, łatwiejsza w odbiorze. Saudyjska pisarka nie posługuje się nazbyt skomplikowaną symboliką, nie chce jak Parsipur dodawać do swych opowieści większej ilości znaczeń. Czy aby na pewno? Czy „Dziewczyny z Rijadu” to po prostu dynamiczna i pasjonująca opowieść o tym, jak trudno saudyjskim kobietom znaleźć szczęście i prawdziwą miłość u boku mężczyzn? Czy nie warto zwrócić uwagę, iż tak jak w przypadku irańskich „Kobiet bez mężczyzn”, tak też w postaciach bohaterek „Dziewczyn z Rijadu” są ukryte znaczenia, o jakich trudno mówić komuś, kto nie osadza kontekstowo tych książek w kulturze krajów, z jakich pochodzą ich autorki?


Wspomniałem o podobieństwie pięciu bohaterek u obu pisarek, zatem słowo na temat tego, o kim pisze as-Sani. W każdym materiale promocyjnym książki i na jej okładce przeczytamy, iż jest to opowieść o czterech saudyjskich młodych kobietach – Sadim, Gamrze, Lamis i Michelle. Tymczasem piąta z nich to narratorka i zarazem autorka maili, opisujących losy czterech koleżanek. To postać zagadkowa, która rozpoczyna swoistą burzę internetową, kiedy decyduje się co tydzień publikować zapiski z życia swych przyjaciółek. As-Sani tworzy wokół tej opowiadającej pewną tajemnicę i chwilami zmusza do tego, by utożsamić ją z którąś z dziewczyn, ale w moim odczuciu to piąta, szczególnie dotknięta przez los dziewczyna. Dziewczyna, która swymi listami elektronicznymi maskuje dużo więcej niż niejedna z tych, o których losach decyduje się pisać. „Dziewczyny z Rijadu” to bowiem zaskakująca historia opowiadającej, której niejednoznaczność czyni z tej książki tak pasjonującą powieść.


Wstęp ujawnia, kim będą opisywane dziewczyny. „Bohaterki mojej opowieści wywodzą się spośród Was i żyją między Wami. Pochodzimy z pustyni i wszyscy do niej wrócimy. I tak jak wśród roślin, które rosną w Nedżdzie, znajdziemy te słodkie i te cierpkie, tak też jedne bohaterki historii będą słodkie, inne cierpkie, jeszcze inne zaś będą słodkie i cierpkie zarazem”. Gamra, Sadim, Lamis i Michelle nie tyle będą tak specyficzne i dwuznaczne, co słodkie i cierpkie będą ich historie życiowe. Mocno od siebie różne, a przecież tak podobne. Bardzo wyraziste. Jak radzi sobie w Arabii Saudyjskiej kobieta odrzucona przez męża? Taka, która daje się „skosztować” jeszcze przed ślubem? Albo taka, która po rozwodzie rodzi niechciane dziecko, owoc związku, który przeminął? Albo też taka, która musi żyć z piętnem swego amerykańskiego pochodzenia, przez jakie nigdy do końca nie będzie w Rijadzie prawdziwą Saudyjką? Radża as-Sani opowie o tym, jak saudyjskie kobiety radzą sobie z miłością, jej brakiem, z czym muszą się zmagać, zakochując się prawdziwie i żarliwie i jak mogą kochać w kraju, w którym zakazane jest tak wiele, między innymi obchodzenie święta miłości.


To także całkiem serio napisana opowieść o zabawnych momentami odmianach losu i o tym, jak bardzo kobieta może się rozczarować mężczyzną. Gamra radzi koleżankom: „Nie oczekujcie niczego od mężczyzn, ponieważ i tak dostaniecie dokładne przeciwieństwo tego, czego sobie życzycie”. Ja poradziłbym czytelniczkom (i czytelnikom) tej książki, by nie oczekiwali po lekturze jasnych odpowiedzi na pojawiające się w jej trakcie pytania. Można bowiem odczytać as-Sani dokładnie przeciwnie do tego, jak być może chciałaby być odczytana. Tak czy owak mamy do czynienia z inteligentną i frapującą pisarką. A jej książka i dokonanie Shahrnush Parsipur to dwa ważne głosy w sprawie kobiecości w islamie.


Wydawnictwo Smak Słowa, 2010
KUP KSIĄŻKĘ

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Mam nadzieję, że znowu Pan ucichł na długo.
Zastanawiam się nad tym, ile jeszcze czasu zajmie Panu zrozumienie, że Pańskie "teksty krytyczne" nikomu nie są potrzebne do szczęścia.
Proszę się rozejrzeć - jak pojawi się tutaj jeden komentarz na kilka miesięcy to już wspaniale. Na Pańskim - pożal się Boże - profilu na FB nawet ludziom się nie chce wdusić "lubię to".
Pisze Pan sobie a muzom, nikt Panu nie daje żadnych sygnałów zwrotnych, mój komentarz jest jednym z nielicznych, zatem... kończ Czechowicz, wstydu oszczędź!
Życzliwa

Anonimowy pisze...

Niczego nie oszczędzać. Jest niewiele stron gdzie można poczytać porządne recenzje książek. Albo jakiś bałwan pisze "beznadzieja" bez wyjasnień albo ktoś bezsensownie zachwala coś co zwyczajnie jest słabe. W księgarniach nawał wszystkiego i trudno się w tym odnaleźć. Kilkakrotnie już stwierdziłam, że Pańskie recenzje są bliskie moim wrażeniom po przeczytaniu książek. Pozdrawiam

Jarosław Czechowicz pisze...

Życzliwa, zwykle nie odpowiadam na żadne prowokacje (szkoda czasu, nerwów, klawiatury). W Twoim przypadku ślę jedynie wyrazy szacunku, bo to dość oryginalna prowokacja.
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Zachęciła mnie do tej książki Tanya Valko.Przeczytałam jednym tchem.Jest to druga książka o tej tematyce, po 'Miłości i jej następstwach". Obie mają za tło Arabię Saudyjską i duże miasto.
W obydwu mimo przeszkód zakochani jakoś sobie radzą. Dla mnie, czytelniczki z Zachodu, ciekawa jest odpowiedź napytanie: czy dziewczyny na Zachodzie, gdzie wszystko im wolno, mają szczęśliwsze związki? Czy seks w podzięce za kolację czy zaproszenie do kina może doprowadzić do takiego napięcia uczuć jak w Arabii? Czy lepiej wybierają niż rodzice? Czy ubrane a raczej rozebrane do przepasek zamiast spódniczki i bluzki są bezpieczniejsze?

Usza

Anonimowy pisze...

Dzięki za recenzje, jestem pełna podziwu za wnikliwe lektury i często korzystam z nich, przy wyborze czytelniczych perełek. Dziewczyny z Rijadu już znalazły się na mojej czytelniczej liście
Marcela