2015-05-16

"Gdy zniknęły gołębie" Sofi Oksanen

Wydawca: Czarne

Data wydania: 29 kwietnia 2015

Liczba stron: 368

Tłumacz: Sebastian Musielak

Oprawa: miękka

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Czas chaosu, czas wyborów

Sofi Oksanen wysoko postawiła sobie poprzeczkę "Oczyszczeniem". Jej nową powieść będzie się traktować trochę jak odbicie wspomnianej i chociaż jest to proza naprawdę wysokich lotów, pewna wtórność tematyczna może wzbudzić lekką konsternację. "Gdy zniknęły gołębie" to w dużej mierze rzecz o Estonii w szponach dwóch totalitaryzmów, ale Oksanen tak to wszystko sprytnie urządza, że - choć tym razem stawia na męskie biografie - ponownie kobieta staje w centrum czytelniczego zainteresowania, to ona przykuwa uwagę najsilniej, to jej słabości i dylematy stanowią soczysty miąższ tej książki, a dwaj kuzyni znajdują się nieco w tle. Jeden, krewki i bezkompromisowy, biega po lasach. Drugi, zachowawczy i pozbawiony kręgosłupa moralnego, przyjmuje coraz to nowe tożsamości i w swej jednoznacznej podłości jest tak samo przewidywalny, co walczący z systemami i wrogami rebeliant. W tle upokarzana Estonia. Naród zbyt mały, by ustanowić swoje państwo. Estonia wielkiego smutku, rozczarowań, wiecznego niepokoju i stale w poczuciu zagrożenia. Epicka narracja Oksanen prawdopodobnie deklasuje jej fińskie rówieśniczki po piórze, czyli Elinę Hirvonen i Leenę Parkkinen. Czy autorka jednak nie nazbyt obsesyjnie trzyma się tych samych tematów? Czy nowa powieść to osobna jakość? A może pisarski ślad po znakomitym "Oczyszczeniu", który pozostaje w warsztacie i wyobraźni?

Estonia lat czterdziestych żyje nadziejami. Niemiecka okupacja daje radość i przekonanie, iż przegonieni bolszewicy więcej nie będą niszczyć kraju. W euforii 1941 roku łatwo jednak stracić azymut, zbyt szybko można ulec propagandowym hasłom. Niektórzy ryzykują wtedy naprawdę dużo. Są tacy, co oddają wszystko i siebie. W czasie drugiej wojny światowej poznajemy dwóch kuzynów. Edgar jest dezerterem z sowieckiej armii. Elokwentny, wykształcony, umie wpływać na ludzi i potrafi te wpływy wykorzystać. Obok niego Roland. W walce zdeterminowany, w poglądach stały, doskonale rozumiejący konieczność walki z okupantem, kimkolwiek by był. Kuzyni tkwią w dość toksycznej zależności. Roland czuje swego rodzaju rozgoryczenie, bo winien być w jakiś sposób odpowiedzialny za Edgara. Kiedyś coś ich łączyło. Gdy do Estonii wkraczają Niemcy, podziały będą już nie do pokonania. Tym bardziej że Roland przeżywa osobiste straty, rośnie w nim frustracja i chęć dzikiego odwetu. Jego proste chłopskie marzenia o stabilizacji nie mogą się spełnić. Marzeniem Edgara natomiast jest przede wszystkim przetrwać. Za wszelką cenę. Drogi kuzynów rozejdą się, a nakreślone już na wstępie napięcie między nimi stale będzie obecne, wzmacniane dodatkowo informacjami o kolejnych życiowych wyborach mężczyzn.

Tymczasem gdzieś pomiędzy nimi znajduje się Juudit, żona Edgara. Postać ogniskująca w sobie wszelkie dwuznaczności, postać tragicznie wyobcowana i niesłychanie silna siłą naiwnych pragnień, za których spełnienie przyjdzie jej boleśnie zapłacić. Juudit wita Niemców z przekonaniem, że coś wreszcie zmieni się na lepsze. Marzy o tym, by jej mąż nigdy nie wracał. Deficyt czułości Juudit popchnie ją w inne męskie ramiona, ale czułość pod żadną postacią nie pasuje ani do Estonii, ani do czasu historycznego. Bohaterka Oksanen poniesie najbardziej dotkliwe konsekwencje swoich wyborów. Tych dyktowanych sercem i tych wynikłych z prostych oczekiwań. W gruncie rzeczy przecież Roland, Edgar i Juudit pragną tego samego. Różne drogi osiągania celu staną się dla nich stygmatami. To jednak ona, nieszczęśliwa żona i kochanka, będzie nie tyle najwyraźniej zarysowana, ile ściągnie na siebie czytelniczą uwagę przejmującymi dramatami, jakich dozna w miejscu doświadczanym przez Historię z wyjątkowym okrucieństwem, w wyjątkowym chaosie.

"Gdy zniknęły gołębie" to proza o tym, czym jest zachowawczość i jakie oblicza może mieć ludzki bunt. Usytuowana także w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, doskonale pokazuje ewolucję światopoglądów i przemiany, które dotykają bohaterów w bardzo ścisłym związku z przemianami historycznymi. Oksanen tym razem, w przeciwieństwie do "Oczyszczenia", pozwala sobie na uważniejsze przyglądanie się zmianom dziejowym i sugerowanie kilku tez gdzieś poza egzystencjalnym wymiarem książki, bo to właśnie w ogniu tych przemian spalają się wewnętrznie jej bohaterowie i każdy z nich na swój własny sposób chce pożegnać wieczne poczucie tego, że jutro jest czymś niewiadomym. Mamy w tej powieści szereg różnych zagrożeń i kilka pułapek, w które wpadają nie tyle słabi, ile niezdecydowani. W świecie historycznego chaosu znajduje się miejsce na wyraźnie zarysowane szaleństwo, równie wyrazistą odwagę i wyjątkowo przewidywalną zachowawczość. To też nie jest tak, że wspomniana trójka ma walczyć o zainteresowanie, bo walka rozgrywa się tu w zupełnie innym wymiarze, a nawet w kilku wymiarach. Sofi Oksanen kreśli bolesną narrację o kraju, którego flaga wciąż znika z masztów, i o ludziach, dla których poczucie zagrożenia idzie w parze z różnymi formami konformizmu. Jest też wściekłość, gniew i jest wyraźny ślad po wojnie. Obrazuje go nie tylko przejmujący moment, gdy już na wstępie nogę Rolanda chwyta umierający wróg wyznający miłość ukochanej. Bo przecież to także historia o bliskości śmierci i miłości. Przesycona fatalizmem i smutkiem, który zapamiętuje się na długo.

"Gdy zniknęły gołębie" to powieść bardzo wiarygodna psychologicznie. Komplikuje to, co skomplikować trzeba, pozostawiając niedomówienia w tych działaniach, które mają mieć wyraźne symboliczne znaczenie. Juudit jak Aliide z "Oczyszczenia" podejmuje się największego ryzyka i płaci za popełniane błędy. Oksanen sankcjonuje ten egzystencjalny fatalizm w kobiecej biografii, czyniąc go po raz kolejny - co zostało już wspomniane - największym atutem świetnej powieści. Nie przejmuje aż tak kostyczna zachowawczość czy dzielność tego, który z wrogiem walczy, a nie do niego się dostosowuje. Przegrana Juudit ma kilka znaczeń. W tej historii o porażkach i upokorzeniach najpiękniej jednak dźwięczy prosty kobiecy smutek. Sztuką jest uczynić ze smutku piękno, a Oksanen dodatkowo ozdabia tym uczuciem pełną empatii i wnikliwości opowieść o upokorzeniach Estonii. To ważna powieść, w której nie ma zbędnego wątku, opisu czy dialogu. Sofi Oksanen umie równoważyć rozpacz i siłę, gdzieś pomiędzy nimi sytuując bohaterów bezsilnych przede wszystkim wobec samych siebie.

Brak komentarzy: