2015-06-15

"Zuza albo czas oddalenia" Jerzy Pilch

Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Data wydania: 3 czerwca 2015

Liczba stron: 134

Oprawa: twarda

Cena det.: 32,90 zł

Tytuł recenzji: Amor vincit omnia?

Najnowsza, bardzo skromna i bez zaznaczonej wyraźnej tezy proza Jerzego Pilcha skupia uwagę krytyki na problemie biografizmu w tych zapiskach lub też celowego, autoironicznego odeń uciekania. Rozważania na ten temat mogą zająć całe, dość ciekawe omówienie "Zuzy albo czasu oddalenia". Punktów wzbudzających niepewność i konsternację jest wiele, albowiem już wiek autora i twórcy rzekomo znalezionych notatek się nie zgadza. Jeśli porzuci się to wszystko i spojrzy na "Zuzę" przede wszystkim jak na poruszającą opowieść o mrocznym danse macabre miłości i śmierci, można wybaczyć i wyświechtany mocno motyw romansu starszego mężczyzny z młódką lekkich obyczajów, i irytujący tok dygresji mających budować coś na kształt egzystencjalnej pozycji kobiety rozwiązłej, i przede wszystkim samą grę w konwencje zmuszającą do myślenia o tym, czy opowiadana historia ma być traktowana serio.

Mimo dosadnego smutku przełamywanego nieśmiałymi przejawami ironicznego poczucia humoru jest to książka chwilami dość pogodnie rozprawiająca się ze zjawiskiem starości. Tak, stan ten potraktowany jest przez Pilcha jak zjawisko podlegające obserwacji. Bo starość jest przebiegła i dopada nagle. "Najprzód jej nie ma, i to długo nie ma. A potem jak już jest, to jest. Krótko i intensywnie - pękanie tętniaków i gnicie węzłów chłonnych idzie raz-dwa. Pory roku przelatują jak chcą". Nic tu nie zależy od nas samych. Nigdy nie będziemy na ten etap życia przygotowani. Bohater Pilcha lub sam Pilch (niepotrzebne skreślić, wybrane podkreślić) wytacza przeciw jesieni życia potężne działo w postaci miłości - silnej, kontrowersyjnej i szaleńczo witalnej. Młoda Zuza ze swym niepokojem, niepokornością, moralną dwuznacznością i korygowaną przez zabiegi medyczne urodą staje się symbolem czegoś nieuchwytnego. Czegoś, za czym można bezwarunkowo podążać, bo daje to nadzieję na chwycenie się z życiem za bary - może ten ostatni, ale bardzo intensywny raz.

Bohaterowie są w takim wieku, że wszystko im właściwie wypada. Jej jeszcze wypada, jemu już. Ona korzysta z okazji z przeświadczeniem, iż "metafizyką jest kasa", on się tej kasy pozbywa, próbując jednocześnie zbliżyć do Zuzy i nakreślić ramy swej wierności, "gdy ciało jest gdzie indziej" - jej oddaje się innym, jego zaczyna zawodzić. Romans sam w sobie nie jest niczym szczególnym. Dopiero na granicy żywotności i wolności oraz samotności, która rodzi frustracje i niepotrzebne nadzieje, rozgrywa się dramat bez zakończenia. Zostajemy wtłoczeni  w sytuację eksploatującą uczuciowo i przyglądamy się egzystencjalnej próbie pogodzenia z tym, co inne, i z tym, co stanowi wyzwanie.

"Zuza albo czas oddalenia" to specyficzna rozprawa z kobiecością. Z jednej strony - masa bardzo czytelnych albo kontekstowo klarownych fantazji na jej temat. Z drugiej - przewrotna apoteoza kobiecości sprzedajnej, rozpustnej, nieujarzmionej i dzikiej. Zuza to trzecia kobieta i w jej blasku płoną wspomnienia o poprzednich. To pierwsza miłość, która ma pochłonąć całkowicie. Pierwsze zjawisko zakochania, za którym stać może utrata zdrowego rozsądku. Niepotrzebny on na tym etapie życia, kiedy to wybiera się najlepsze w Warszawie miejsce na samobójstwo albo ucieka do prowincjonalnej Wisły, bo tam czas i myśli płyną nieco inaczej.

Sporo jest o relatywizmie moralnym. Profesja Zuzy siłą rzeczy sugeruje pewien tok myślenia, w którym Pilch rozprawia się z tym wszystkim, co po polsku daje obraz wyjątkowej hipokryzji. Kobiecość Zuzy jest siłą sprawczą. Idzie za nią zmiana, ożywczy powiew nadziei. To miłość na przekór starości i trochę jej wbrew. Fascynacja, dzięki której zapomina się o grozie życia z kredytem zaufania od losu. Czas jest zdecydowanie policzony, ale przestaje istnieć w ogniu uczucia. Wtedy nawet wspomnienia nie odbierają przyjemności doświadczania czegoś na nowo. I tkwi w tym wiele melancholii, wiele naiwnej wiary we własną siłę. W to, że pewne rzeczy można oszukać, a pewnych nie dostrzegać. Pilch brnie w iluzję niewypowiedzianego. Pozostawia nas w niepewności tego, co dalej. Formalnie jest to rozegrane mistrzowsko, bo książka kończy się w momencie, w którym być może zaczynamy wszystko rozumieć. To taka mądrość życia, które za szybko mija. Życie bohatera zapisków zdążyło odebrać mu rozsądek, godność, szlachetność i możliwości wyboru, a właśnie o to ostatnie toczy się szaleńcza walka. Walka o kogoś, o siebie, o samostanowienie i o poczucie, że można po raz kolejny uniknąć porażki. To książka także o bliskości niepołączenia. O ludzkim oddaleniu i przeraźliwej samotności, wobec której jest się bezsilnym i bezbronnym przede wszystkim wówczas, gdy się starzeje. Zuza bowiem nie musi rozumieć, że samotność postarza dodatkowo. Zuzie jest na rękę to, co proponowane w desperacji. Ważne, by zmienić perspektywę patrzenia poprzez perspektywę odczuwania. Na ile ryzykowne są podejmowane kroki, można się przekonać samemu.

To gorzka historia z komentarzami Llosy, Dostojewskiego, Ciorana czy Pessoi. Opowieść o chwili, w której aż strach nie skorzystać z możliwości podkradania cudzej witalności. Pilch fantazjuje na temat relacji tych, którzy się mogą nie spotkać tak samo intensywnie, bo inne mają oczekiwania wobec siebie. Rozważa powrót do tej całej sfery uczuć, których nie wypada wyrażać na starość. "Zuza albo czas oddalenia" to rzecz o próbach zatrzymania w sobie człowieka, dla którego miłosne doznania stają się szansą ocalenia człowieczeństwa przed niepewną Fortuną i świadomością rychłego końca. Miłość zrozpaczonego serca może być równie silna co obojętność swawolnej trzpiotki, dla której młodość to stan wieczny. Starość wieczna być nie może. Pilch rozważa upływ czasu, utratę energii, żegna się z ideałami i ironicznie podgryza ten fragment prozy życia, który jeszcze jest mu podporządkowany. To mała książka o wielkich sprawach z czasu, dla którego nie mamy zwykle miejsca w życiu. O intensywności emocjonalnej na przekór nicości. O trudnej drodze pogodzenia jednego z drugim. Bo uczucie mężczyzny do kobiety młodszej o czterdzieści lat to nic żenującego, lecz boleśnie prawdziwe spotkanie dwojga ludzi spragnionych siebie. A może przede wszystkim fantazji do spełnienia ukrytych w tym drugim.

3 komentarze:

zapiski czynione z doskoku pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
zapiski czynione z doskoku pisze...

Na pewno przeczytam, gdy tylko wyrobię się z wszelkimi "końcami" roku i innymi.
Z przyjemnością czytamvTwoje recenzje i są w pewnym stopniu wskazówką w czasie, gdy nie wiem za co się wziąć. ( A właśnie zakupiłam Wassmo Herbjorg i nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Dobrze?)

zapiski czynione z doskoku pisze...

Przeczytałam i jakoś dziwnie ta powieść Pilcha koresponduje mi z Iwasiów W powietrzu. Niby o seksie, a jednak narracja prowadzi ku bardziej osobistym wycieczkom. Przeczytałam, ale nie zostanie na długo w mojej głowie.