Wydawca: JanKa
Data wydania: 26 lutego 2019
Liczba stron: 388
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 37 zł
Tytuł recenzji: Miłość i groza
Wydawnictwo
Jana Koźbiela podjęło się chyba pewnego ryzyka z wydaniem
takiej książki, bo „Czas pokuty” zupełnie nie przystaje do tego, co oferowało
nam ono do tej pory. To bardzo dobre posunięcie, gdyż powieść Grzegorza Kopca
jest czymś wyjątkowym na polskim rynku wydawniczym. Niezwykła hybryda horroru, thrillera, powieści obyczajowej, legendy,
ale także literatury głęboko filozoficznej, proponującej nam ciekawą metaforę
życia i rozpatrującej to życie na pewnej dramatycznej granicy, gdzie piekło
zagraża unicestwieniem, ale nic tak naprawdę nie może zabić miłości. Tak,
gdyby określić „Czas pokuty” jako powieść o miłości, brzmiałoby to banalnie. A
autor nie jest banalny. Co więcej, widać jego erudycję i swobodę poruszania się
między stylami i konwencjami, ale przede wszystkim pewną konsekwencję, bo w
ostatecznym rozrachunku ta książka nie będzie tylko ekscentrycznym połączeniem
gatunków służącym rozrywce. Warto ją przeczytać, bo jest dynamiczna, świeża,
oryginalna i potrafi zawrócić w głowie. Także zatrzymać ją w myśleniu o tym, co
stanowi najważniejsze wartości w naszym życiu. O tym, czy możemy podołać każdej
formie opresyjności świata, jeśli naprawdę kogoś kochamy…
Zdecydowanie najwięcej jest
zagadek i grozy. Trochę to nawet książka sensacyjna. Tym gra o uwagę
czytelnika, ale zdobędzie ją także inną treścią. Na pierwszy rzut oka uznać
można, że to powieść zmontowana z popularnych i bardzo już wykorzystanych
motywów, które w „Czasie pokuty” wybrzmią wyjątkowo świeżo. Szpital
psychiatryczny i niebezpieczny pacjent z zaburzeniami świadomości. Amnezja,
która pozwala zbudować pasjonujące retrospekcje. Zjawiska nadprzyrodzone i dużo
grozy. Ale także sporo przelanej krwi i tajemnicza cerkiew, w której odbędzie
się zasadnicza konfrontacja z siłami zła. Wszystko,
czym raczą nas mniej lub bardziej udolni naśladowcy Stephena Kinga, wydobywa
się spod pióra kogoś, kto deklaruje fascynację amerykańskim autorem. I to
oczywiście widać, ale adres niezwykłych zjawisk, zdarzeń i relacji
międzyludzkich jest już typowo polski. Tym bardziej to wszystko przyciąga
uwagę, zanim jeszcze ujawni nam, że nie chce tylko straszyć i epatować grozą.
Karola obdarzyłem sympatią
od razu, może ze względu na identyczny z moimi dzień i miesiąc jego narodzin.
Nie zraził mnie nawet stwierdzeniem, że do wyczyszczenia toalety potrzebna jest
kobieca ręka. Może dlatego, że tak bardzo adoruje i uwielbia swoją wybrankę i
że jest w stanie poświęcić dla niej wszystko – nawet kosztem obłędu, z którego
może nie być powrotu. Widać, że to mężczyzna bardzo emocjonalnie związany ze
swoją narzeczoną, ale takimi emocjami bez porządku i bez struktury. To siła miłości nieprzełożona jeszcze na
oczekiwania względem tego, jak z tą miłością układać sobie codzienność. Nie
jest świeża, nie jest też naiwna. Jest bardzo intensywna i dzięki temu robi nam
świetną książkę.
Tenże Karol leży w izbie
przyjęć szpitala psychiatrycznego i wpatruje się w zegar. Banalne otwarcie, ale
to tylko pozory. Tajemnice Karola zwiążą się z pewną trzynastowieczną klątwą, a
razem z nią – z wykładnią tego, co jest w życiu najważniejszym uczuciem i które
z nich potrafi przetrwać ekstremalne okoliczności. Tak, wspomniałem, że chodzi
o miłość, jednak w narracji Kopca nie wszystko jest takie oczywiste. Warto
zwrócić uwagę na to, jakimi imionami obdarzy swoje bohaterki, bo są to imiona
mówiące. I uważnie śledzić, co te kobiety z nim robią.
Bo Kopiec opowie o nieszczęśliwym człowieku, który szczęśliwie kocha.
Absurd? Tylko pozornie. Karol traci kontakt z rzeczywistością, by w innym
wymiarze i z innymi istotami obok siebie przeżyć swoiste katharsis, po którym
nie nastąpi jednak przewidywany happy end. Nie można zresztą odnieść się jakoś
zasadniczo do fabuły, by nie zniszczyć przyjemności czytania, ale także
elementów zaskoczenia. Bo Karol musi zmierzyć się z siłami, które wpływały na
decyzje o wyborze sposobu i stylu życia, ale także odnaleźć swoją rolę w
opowiadanych legendach. Im autor „Czasu pokuty” nada dodatkowe znaczenie.
Wszystko w doskonałych proporcjach, aby cały czas dawać do zrozumienia
czytelnikowi, że nie panuje nad niczym – tak jak oderwany od rzeczywistości
Karol.
To też książka dla tych,
którzy chcieliby rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Tam bohaterowie
wybierają się na urlop, który ma być najpiękniejszym w ich trzyletnim związku.
Tam skonfrontują się z dramatami, które na zawsze naznaczyły okolicę, ale z którymi miejscowi umieją żyć.
Klaustrofobiczna atmosfera książki to nie tylko intrygujące usytuowanie jej w
odludnych miejscach. Grzegorz Kopiec nie jest oryginalny, gdy miejscem łączącym
rzeczywistość z magią i symbolami egzystencjalnego zła uczyni starą cerkiew.
Chodzi bardziej o to, w jaki sposób buduje się tu czytelny i ważny kontrast
między miejscem a spektrum emocji przeżywanych przez bohaterów będących turystami.
Kopiec gra mrocznymi wizjami, snami,
odniesieniami do religijnych i kulturowych wyobrażeń duchowej ekspiacji, ale
rozgrywa to wszystko doskonale w oryginalnie sportretowanym półcieniami
miejscu. Miejscu, które staje się naprawdę groźne.
Intryguje wielowątkowość
oraz tajemnica tego, w jaki sposób wszystkie przerażające i nadprzyrodzone
zjawiska zostaną wyjaśnione, a także to, czy w ogóle autor zechce je
zracjonalizować. Bo przecież wszystko można powiedzieć o „Czasie pokuty”, ale
nie to, że jest powieścią fantasy. Podoba mi się pomysł na niejednoznaczne
opowiadanie o czymś, z czego każdy z nas w gruncie rzeczy doskonale zdaje sobie
sprawę, ale bardzo często nie dopuszcza tego do swoich emocji. Szaleńcza miłość i szaleństwo walki o nią
odegrają tutaj symboliczną rolę, bo to nie tylko historia uczucia cementującego
związek, ale także swego rodzaju moralitet o tym, jak wielką siłę sprawczą ma
miłość i jak często potrafi być w tej sile destrukcyjna. Bardzo
interesująca powieść – nieoczywista, wzbudzająca sugestywny strach.
Jednocześnie pełna ciepłego przesłania, ale też prowokacyjna, dość groźna i na
pewno niezalecana do czytania przed spaniem. Nie tylko dlatego, że zjawy
straszą, a krew się leje. Kopiec potrafi zbudować specyficzną atmosferę
zagrożenia i niepewności. Na kilka sposobów. Warto je poznać.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz