2019-03-06

„Serce” Bartosz Szczygielski


Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 13 lutego 2019

Liczba stron: 384

Oprawa: miękka

Cena det.: 37,99 zł

Tytuł recenzji: Ku zemście

Dobre zamknięcie tryptyku kryminalnego to zawsze duże wyzwanie dla pisarza. Zwłaszcza gdy poprzednimi książkami stawia sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Po dwóch bardzo dobrych powieściach Bartosz Szczygielski nieco rozczarowuje. „Serce” postawiło sobie za cel zamknięcie najważniejszych wątków, które rozwijały poprzednie powieści, a wśród nich istotne było ostateczne rozprawienie się z pruszkowskim demiurgiem zła – Andrzejem Dziergą. Nietrudno zatem się domyślić, że motywem przewodnim tej historii będzie zemsta. Szczygielski stracił jednak czujność i pomknął w kierunku spektakularnych, ale przewidywalnych rozwiązań klasycznej powieści sensacyjnej, bo już nawet trudno w przypadku „Serca” mówić o kryminale. To, co przyciągało moją uwagę do poprzednich powieści cyklu, to nuta nostalgii, melancholii, ale przede wszystkim czytelne zaznaczanie od początku do końca, że Szczygielski pisze kryminały noir. Po tym „noir” niewiele zostało w „Sercu”. Autor udowadnia, że mimo wszystko można jeszcze bardziej straumatyzować poszkodowanego przez los głównego bohatera, jednak wszystko idzie w kierunku wspomnianej już dynamicznej sensacji. Szkoda, bo portretowanie mrocznych stron ludzkiej osobowości oraz nieszczęśliwych zbiegów okoliczności wymuszających cierpienie szło Szczygielskiemu bardzo dobrze. We „Krwi” i w „Aorcie”. Tu już widać odtwarzanie, wtórność.

Dwójka bohaterów, których losy śledzimy od początku, ma w tej powieści status niewidzialnych. Oficjalnie zarówno Gabriel Byś, jak i Kaśka Sokół są martwi. Uznani za zmarłych – on w pożarze szpitala psychiatrycznego, gdzie trafił po śmierci żony, ona zaś w norweskim zamachu terrorystycznym, w którym życie straciła jej matka. Może dlatego, że oboje muszą się ukrywać, ich rys psychologiczny jest zdecydowanie słabiej nakreślony, niż obserwowaliśmy to w poprzednich powieściach Szczygielskiego. Tytułowe serce jest istotne w rozpatrzeniu tego, kim teraz są, skoro świat miał o nich zapomnieć, a pozostały przecież bolesne rany i sprawy do załatwienia, bo przecież ktoś musi odpowiedzieć za zło, które wyrządził. Kaśka ma dobre serce, gdy ratuje młodą prostytutkę z niemowlakiem od losu, jaki stał się jej udziałem. Serce Bysia jest zamknięte na wszystko wokół do momentu, w którym na jego drodze stanie (a właściwie wyskoczy z bagażnika samochodu) pewna rezolutna nastolatka, z którą podejmie się rozwiązywania mrocznej zagadki zniknięcia pewnego człowieka.

Z jednej strony widzimy duży żar i te serca mimo wszystko biją bardzo żywo. Kaśka obmyśla plan, dzięki któremu odzyska to, co do niej należy, ale jej determinacja w zemście przerośnie oczekiwania czytelnika. Byś chce po prostu funkcjonować, ukrył się w domu ojca i tak oto dwaj mężczyźni, którzy stracili swoje kobiety, starają się wspierać w dość specyficznej symbiozie. Byś i Sokół nie mają nic do stracenia. Mogą poddać się emocjom i adrenalinie. Kaśka próbuje poradzić sobie z ich nadmiarem, Gabriel stara się wskrzesić je w sobie, by udowodnić, że nadal jest człowiekiem, nadal potrafi uruchomić swoje serce, a myśli skierować na działanie, dzięki któremu w tym sercu ustanie drżenie.

Szczygielski prowadzi nas ponownie przez mroczne zakamarki podwarszawskiej prowincji. Portretuje świat, w którym nikt nikomu nie może zaufać, ale by zrealizować jakikolwiek cel, potrzebna jest odrobina tego zaufania. Zagrożenia czyhają zewsząd. Bohaterowie „Serca” są osaczeni nie tylko dlatego, że nie mogą ujawnić swojej tożsamości i działać tak, by nie oglądać się wciąż za siebie z lękiem. Rosną w nich gniew i wściekłość, które autor dość dosadnie pokazuje. Wtłoczy ich zatem w szereg spektakularnych, ale mało satysfakcjonujących czytelniczo wydarzeń, ponieważ są albo przewidywalne, albo na swój sposób hiperboliczne. Atakowanie przerażającą wizją ludzkich szczątków w worku to dopiero początek. Potem – mam wrażenie – autor traci nad tym wszystkim kontrolę i wydarzenia zmierzające do mało wiarygodnego zakończenia stają się bardziej komiksowe, zdecydowanie odbiegające od mrocznego realizmu serwowanego nam przez Szczygielskiego w poprzednich książkach.

„Serce” to całkiem niezła powieść, jeśli spojrzy się na wątki społeczne poruszane mimo wszystko dość ogólnie i bez większego zaangażowania. Tym razem Bartosz Szczygielski przygląda się młodym kobietom, nastolatkom w zasadzie. Jedna z nich będzie musiała się wydobyć z sieci toksycznej zależności od dużo starszego od niej mężczyzny. Druga zaś stanie się ofiarą okrutnego zbiegu okoliczności. W tym wszystkim dużo fantazji na temat odpowiedzialności za siebie, którą traci się pod wpływem zauroczenia lub uwiedzenia. Ale to nie wszystko. „Serce” pokazuje w bardzo ciekawy sposób, jak wiele różnych zagrożeń może czyhać na mieszkańców małego miasta, jeśli zmowa milczenia i mroczne układy między przestępcami a stróżami prawa utrwalą szereg zaburzonych relacji. I wówczas pozostaje się samemu ze swymi problemami. To ciekawe, ale mimo wszystko powtarzalne, bo Szczygielski już wcześniej o tym rozprawiał. Co jest zatem nowatorskiego w „Sercu”? Pokazywanie, jak rodzi się chęć zemsty, ile w mszczeniu się jest emocji, które można zobrazować. Skierowanie uwagi na determinację działań, gdy naprawdę nie ma już nic do stracenia.

A jednak w tym wszystkim motywacje skłaniające głównych bohaterów do działania ulegają pewnym spłaszczeniom. Nie ma tu elementów zaskoczenia, jakie pobudzały przy lekturze „Krwi” czy „Aorty”. Wszystko ma zmierzać do spektakularnego finału, którego określenie jest dosyć proste, natomiast zaskakuje najbardziej to, że Szczygielski chce tę prostotę udziwnić. I wychodzi coś mało wiarygodnego, choć przecież wciąż jest to pisarz, dla którego historia kryminalna ma być tylko pretekstem do ukazania tego, ile mroku kryje się w każdej ludzkiej duszy. Zabrakło mi tego mroku, ale też niejednoznaczności, emocjonalnych szantaży, narracyjnych uwiarygodnionych wolt, lecz przede wszystkim tej nuty melancholii będącej znakiem rozpoznawczym Bartosza Szczygielskiego. Otrzymujemy zatem powieść, która warta jest poznania, ale nie porusza tak, jak poruszały poprzednie.

1 komentarz:

Anna Czytanka pisze...

"Mroczny realizm" w poprzednich książkach Szczygielskiego? W opisach oczywiście, ale autor zawsze wplatał w książki wiele rzeczy, które z realizmem nie mają wiele wspólnego. Przewidywalne zakończenie? Wydaje mi się, że czytaliśmy dwie różne książki, no ale skoro "Inna" Maxa Czornyja jest tu tak zachwalana, to chyba w tym przypadku powieść trafiła na jakiś gorszy okres u Pana. No nic, ja przy "Sercu" bawiłam się świetnie, a inne Pańskie recenzje nadrabiam. Pozdrawiam :)