2021-02-25

„Samotny jak Szwed? O ludziach Północy, którzy lubią bywać sami” Katarzyna Tubylewicz

 

Wydawca: Wielka Litera

Data wydania: 24 lutego 2021

Liczba stron: 272

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 44,90 zł

Tytuł recenzji: Razem o osobności

Ta książka mogłaby chyba opowiadać o zjawisku typowym dla wszystkich krajów nordyckich. Myślę, że powstałoby pięć podobnych opowieści, a nawet i sześć, jeśli ktoś pokusiłby się o przyjrzenie się kwestii samotności na Wyspach Owczych. Reżyser Erik Gandini, jeden z rozmówców Katarzyny Tubylewicz, sugeruje, że bardziej samotnicza od Szwecji jest Finlandia. Jestem przekonany, że ta opowieść byłaby bliska Norwegom, Islandczykom, Duńczykom i Finom właśnie. Ale jest o Szwedach. Bo po raz kolejny autorka udowadnia nam, jak bardzo kocha ten kraj, jak uważnie i wielowymiarowo się mu przygląda. Udowadnia również, że o Szwecji można napisać kolejną fascynującą książkę. Po „Sztokholmie” jest to kolejna opowieść o pewnym szwedzkim rodzaju milczenia. O tym, jak twórczy i ciekawy może być stan odosobnienia. A także o tym, czym jest samotność trudna do zniesienia, niby wybrana, ale niesatysfakcjonująca. Nade wszystko jednak „Samotny jak Szwed?” to opowieść o niezwykłej relacji matki i syna. O wzajemnym uzupełnianiu się, wypracowanym dystansie i szanowaniu przestrzeni tego drugiego człowieka. O tym, że można ze sobą milczeć w podróży – i to daje obojgu szczęście. Daniel Tubylewicz uzupełnia tekst obrazem. To jego artystyczna wrażliwość oraz umiejętność koncentrowania się na detalach dodają tej melancholijnej książce wyjątkowego uroku. A właściwie nie dodają, bo są jej częścią integralną. Matka z synem w podróży to równie nostalgiczna i pełna niuansów rozmowa o życiowej tożsamości, co szereg wywiadów z ludźmi w różny sposób ją definiującymi.

„Samotny jak Szwed?” to znakomite uzupełnienie „Samotności” Anthony’ego Storra. Właściwie powinno się czytać równocześnie esej angielskiego psychoanalityka i wywiady Tubylewicz. Storr bardzo wyraźnie podkreślał, że czym innym jest potrzeba samotności, a czym innym zdolność do niej. Tu – w książce koncentrującej się także na pojęciach samotności oraz osobności – znajdziemy potwierdzenie jego tez, ale przede wszystkim ujrzymy jeden z naszych najbardziej niejednoznacznych atawizmów w różnym świetle. Bardzo podoba mi się to, że książka Katarzyny Tubylewicz to obraz wielowątkowy i wielobarwny. Jak zdjęcia jej syna Daniela, przy których zatrzymujemy się na chwilę, by odetchnąć od słowa pisanego. Jest to publikacja, która wielu z nas pozwoli uświadomić sobie, że samotność nie jest niczym opresyjnym, a innym dać do myślenia, w jaki sposób jeszcze silniej wejść ze sobą w dialog, zaprzyjaźnić się, poczuć się dobrze w oddaleniu od innych ludzi, zasad społecznych, kodów kulturowych i mentalnościowych, które tak często stygmatyzują samotność – jeden z najbardziej frapujących i najmocniej niejednoznacznych stanów.

Wrócę do wspaniałej relacji autorów, bo mimo wszystko ona opowiada się tu najbardziej emocjonalnie, najsugestywniej, najpiękniej. Rozmowy przedzielone są specyficznym sprawozdaniem z podróży. Matka i syn w ruchu, a jednocześnie zatrzymani w kontemplacji tego, na co nie zwraca się uwagi na co dzień. To opowieść o dwóch pejzażach – zarówno tym fotografowanym, jak i pejzażu emocjonalnym najsilniejszej życiowej relacji, w której właśnie teraz następuje czas na osobność, obranie własnych dróg, szanowanie poczucia niezależności i zdobywanie wolności dzięki temu, że oboje mogą być ze sobą w samotności, a to łączy ich bardziej niż jakiekolwiek słowa czy gesty. Ta interesująca opowieść o zestrojeniu z naturą i własnymi emocjami pięknie podsumowuje rozmowy Tubylewicz. Dyskutując o samotności Szwedów, jej rozmówcy także sugerują, że wciąż są na jakiejś życiowej drodze, w której muszą zaprzyjaźnić się z otoczeniem, ale przede wszystkim ze sobą. Wędrując z synem Danielem, Katarzyna Tubylewicz opowiada o umiłowaniu samotności w taki sposób, że jest tam przestrzeń współodczuwania jej. Bo dla tej dwójki samotnicza wędrówka szwedzkimi bezdrożami nie jest podróżą wyobcowania i osobności. Cała ta książka pięknie opowie o tym, że samotność egzystencjalna może być frustrująca i bolesna tylko wówczas, gdy nie jest metaforyczną życiową drogą, lecz sumą nieprzyjemnych albo trudnych do zaakceptowania zbiegów okoliczności.

O tej najbardziej bolesnej samotności autorka rozmawia z Peterem Strangiem, profesorem medycyny paliatywnej, i jest to jedna z najbardziej przejmujących rozmów tego zbioru. Sugeruje, że cały niełatwy proces poznawania siebie i akceptowania życia w samotności musi być także preludium do doświadczenia własnego odejścia. Ta rozmowa jest o czymś bezkompromisowym i koniecznym, ale zaznacza, że bardzo często znalezienie przestrzeni i czasu na spotkania z samym sobą umożliwi łagodne pożegnanie się z tą relacją, czyli kres istnienia. Pozostałe rozmowy pełne są witalizmu i ekspresji. Jedne bardziej przykuwające uwagę, inne nieco mniej. W wielu z nich pojawia się kwestia powiązania samotności z wolnością. Czy samotność to cena wolności, czy też jest ona narzędziem do tej wolności osiągania? Te dwa pojęcia znajdą się w bliskim związku i stworzą mniej lub bardziej czytelne tło rozważań. A Tubylewicz rozmawia z bardzo różnymi ludźmi. Patrzącymi z różnych perspektyw na Szwecję, w której blisko czterdzieści procent ludzi mieszka samotnie. Analizowana jest perspektywa społeczna, trochę historyczna, często socjologiczna, ale jest również wiele osobistych przemyśleń. W każdym z tych wywiadów motywem przewodnim jest trudność lub umiejętność konfrontowania się z samym sobą. I są to takie rozmowy, w których temat samotności zasadniczo nie kojarzy się z egocentryzmem. „Samotny jak Szwed?” sięga dużo głębiej. Pokazuje, jak bardzo cenne może być doświadczenie bycia ze sobą. I jaką można mieć z tego satysfakcję.

Najmocniejszym atutem książki jest jej wielopoglądowość. Na przykład Eva Heller Ekblad, starsza Szwedka polskiego pochodzenia, sugeruje, że „nikt nie jest mocny sam”. Stina Oscarson, jedna z najbardziej dynamicznych i chyba najciekawsza rozmówczyni, wprost sugeruje, że pewien aspekt szwedzkiej samotności jest opresyjny, bo opresyjne może być społeczeństwo narzucające poglądy i przynależność. A wówczas dochodzi do tego, że – jak twierdzi Oscarson – szwedzka samotność wcale nie jest siłą, lecz wstydem. Pojawia się również teza dotycząca bolesnej samotności w związku, w którym tkwi się z różnych przyczyn, pogłębiając toksyczną relację. Na ten temat Tubylewicz rozmawia między innymi z Therese Bohman, autorką trzech wydanych w Polsce powieści, w których wątek samotności oraz relacji z drugą osobą jest bardzo czytelny.

Ale chyba najwięcej jest o tym, ile satysfakcji daje Szwedom bycie samotnymi i czym dokładnie jest ta satysfakcja. To opowieść o kraju bardzo różnorodnym, więc i różnorodne będą tu ujęcia samotności. Najciekawiej prezentuje się teza Davida Thurfjella, profesora religioznawstwa, który sugeruje, że dystans jest pewną formą poszukiwania bliskości. Publikacja Katarzyny Tubylewicz portretuje człowieka jako istotę społeczną, ale również jako jednostkę gotową i chętną do tego, by odnaleźć się przede wszystkim w oddaleniu od społeczności czy jakichkolwiek grup. Świetnie opowiedziana i przepięknie sfotografowana historia wieloznaczności jednego pojęcia zamienia się w bardzo głęboką książkę o tym, że najważniejsze jest kochanie samego siebie i definiowanie przez tę miłość tego, co ma być drogą spełnionego życia. To książka dla mizantropów, introwertyków, ludzi nieśmiałych i tych z niezwykle silnym charakterem, którzy lubią być sami. Opowieść bez ocen, definicji, z wieloma tezami i bardzo ciepła, tworząca jednocześnie wrażenie, że w każdej formie samotności zawsze jesteśmy częścią innych ludzi.

Brak komentarzy: