Wydawca: Burda Książki
Data wydania: 24 lutego 2021
Liczba stron: 368
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Potrójne zło
Agnieszka Jeż udowodniła w „Szańcu”, że proponuje niebanalną fabułę kryminalną dla czytelnika, który chciałby odejść od gatunkowej sztampy. W swojej nowej książce podkreśli to jeszcze bardziej, bo „Odpłata” to zdecydowanie kryminał, którego nie da się włożyć w żadne określone ramy. Nic nie jest tu tym, czym może się wydawać. Ani pojawiające się trupy, ani analizowanie zagadek z nimi związanych. Jeż prowadzi narrację w taki sposób, że spotykamy się z kilkoma czasami, na pewno z trzema. W nich rozgrywają się ważne intrygi, a czytelnik dopuszczony jest jedynie do śledzenia poczynań sierżant Wiery Jezierskiej z komendy w Giżycku. Trzy śmierci w różnym czasie i trzy bardzo trudne do rozszyfrowania tropy. Czas zrobił swoje, bo zatarł wiele śladów, ale zło sprzed lat wciąż nim jest. Śledząc „Odpłatę”, można pokusić się o stwierdzenie, że bardzo często nie dostrzegamy go we właściwym miejscu. A może jest tak, że ścieżki, po których kroczy zło, nigdy nie są oczywiste, choć staramy się, aby tak było – bo wówczas jest łatwiej zrozumieć. W „Odpłacie” Agnieszka Jeż sięgnie do mrocznej powojennej historii Podhala, ale spojrzy też dużo bardziej ogólnie na kwestię przemocy, zwłaszcza tej naznaczonej patriarchatem. W świecie stworzonym przez mężczyzn, nazywanym przez nich i pozwalającym przy tym na nadużycia to właśnie mężczyźni giną. Tuż po wojnie na Podhalu, wiele lat później na Mazurach i ponownie tam, gdzie wszystko ma swój początek i koniec.
Wiera Jezierska dostaje zlecenie wyjaśnienia sprawy włamania do domku w miejscowości wypoczynkowej. Jest przekonana, że czeka ją banalna sprawa. Nie wie, że będzie nad nią myślała bardzo intensywnie i bardzo długo. Że sprawa, której się podejmie, będzie wyjątkowo skomplikowana. Jeż decyduje się na rozwijanie intryg kryminalnych, pozostawiając dalszą indywidualizację głównej bohaterki prawdopodobnie na kolejną powieść z cyklu. Przeszłość Jezierskiej odzywa się może nie tak intensywnie jak w „Szańcu”, ale wciąż na nowo w ten sam męczący sposób. Widmo ojca tyrana, który zamienił życie rodzinne w piekło, znajdzie przełożenie na inny element fabuły „Odpłaty”. Jezierska tkwi w niemocy i nienawiści, ale także w uprzedzeniach, zwłaszcza do swojej siostry. Bohaterki nie spotykają się, jednak pełne emocji i napięcia rozmowy telefoniczne między nimi pokazują, że Wiera wciąż walczy z czymś, co jej siostra być może zbanalizowała albo odpuściła. Tymczasem nową sytuacją dla Jezierskiej będzie nawiązanie współpracy z podhalańskim śledczym, by wyjaśniać sprawę rozpiętą między południem a północą Polski. Kobieta nie spodziewa się, że dotknie ją jeszcze jedna bolesna konfrontacja. Bo komisarz Gazda nie będzie tylko jej partnerem w wyjaśnianiu śledztwa.
Kwestie, którymi zajmuje się Jezierska, to – jak sama to określa – „długie cienie starych spraw”. Okazuje się, że czas zatarł ślady wielu mrocznych emocji, za którymi szły akty okrucieństwa. Ale wszystko w mniejszym lub większym stopniu wyjdzie na jaw. Śledztwo zaproponowane przez Agnieszkę Jeż w tej powieści na pewno nie usatysfakcjonuje zwolenników szybkich i radykalnych rozwiązań fabularnych. Chodzi o dylematy i towarzyszące im emocje. To w nich ujawnia się dodatkowy rys wizerunku Jezierskiej. Ale najciekawsi są mężczyźni w jej otoczeniu – ci faktycznie obecni i ci zmarli, o których myśli. Dlaczego? Bo to w męskości ukryta jest fatalna siła, jakieś wewnętrzne przekonanie o niepokoju i niesprawiedliwości. Mężczyzna u Jeż jest źródłem opresji, ale sama opresja portretowana jest w bardzo różnorodny sposób. W tym wszystkim odważne i bezkompromisowe sięganie do wstydliwych kart historii Podhala z duchem Józefa Kurasia mającego zresztą w Zakopanem swój pomnik.
Istotne jest tu przyglądanie się opozycji swój i obcy. To na niej położony jest środek ciężkości i dzięki temu Agnieszka Jeż uzyskuje w swoim kryminale dużo większą siłę oddziaływania. Odwieczna, utrwalona zwłaszcza w małych społecznościach opozycja bardzo szybko wyzwala negatywne emocje. Ksenofobia ma się dobrze i Jeż stara się to pokazać. Wystarczą narzucone i oczywiste dla społeczności podziały, by podnieść rękę albo figurkę Jezusa na kogoś, kogo zgodnie z logiką wskazanej opozycji można nawet zabić. Dwie przestrzenie, w jakich rozgrywają się zdarzenia, również podkreślają, co znaczą linie podziału na tych, którzy są swojscy i na tych, dla których pozostają jedynie uprzedzenia, bo są z zewnątrz. Obcość jest tu nie tylko kategorią poznawczą, ale również stygmatem. Na niej zbudowane jest mroczne fatum i dzięki niemu nierozwiązane historie z przeszłości nabierają u Jeż dodatkowego znaczenia, są bardziej sugestywne.
Ale „Odpłata” to także powieść zadająca trudne i niewygodne pytania. Jedno z nich pada wprost. Czy morderstwo może uratować czyjeś istnienie? A zatem: czy możemy znaleźć jakiekolwiek okoliczności łagodzące dla kogoś, kto dokonuje zbrodni? Te popełnione w tej książce nie są oczywiste. Ich wzajemne powiązania również. Agnieszka Jeż chce rozłożyć napięcie na kilka miejsc oraz kilka odosobnionych okoliczności, które później łączą się w całość. W tym wszystkim odważne nawiązania do tego, czego w Polsce wciąż w nadmiarze – do antysemityzmu, przemocy domowej, przekonania oprawców o słuszności siły pięści oraz do tego, w jaki sposób religia katolicka manipuluje świadomością. W imię czego można zabić? W imię jakiej formy uprzedzenia? Co decyduje o ostatecznym ciosie, a co tworzy przerażający ciąg razów i traum, na które nikt nie reaguje, bo to wpisane jest w funkcjonowanie społeczności, kulturę, tradycję i wierzenia?
Pomiędzy Mazurami a Podhalem Jeż proponuje wędrówkę śladami bolesnymi i wstydliwymi. Powraca do spraw, które nie zostały rozwiązane, ale pokazuje również, że nierozwiązywalne są pewne kwestie społeczne i to problemy nawarstwione, gdy żyje się pośród uprzedzeń i z cieniami czasu przeszłego. Trochę tak jak Wiera Jezierska wciąż rozpamiętująca koszmarny obraz domu rodzinnego. „Odpłata” będzie książką skonstruowaną w nieoczywisty sposób, ale mówiącą o tym, co jak najbardziej oczywiste – każda krzywda, która nie doczekała się konsekwencji, może być groźna, pozostając w pamięci i prowadząc do tragicznych posunięć. Agnieszka Jeż portretuje swoich skrzywdzonych oraz krzywdzących bohaterów w bardzo ciekawy sposób, kiedy obok głównej narracji otrzymujemy umieszczone w różnych okresach i różnych miejscach krótkie i intensywne sceny, nad którymi warto się zatrzymać dłużej, by zrozumieć w pełni rozwiązanie finałowe. Autorka „Szańca” dba o to, by jej fikcja literacka imitowała życie. Z wszelkimi tego konsekwencjami. Dzięki temu otrzymujemy powieść zaskoczeń, ale również interesującą fabułę o nieprzemijaniu krzywdy. O tym, że na Mazurach czy na Podhalu wciąż jesteśmy tak samo podatni na zło. Intrygująca rzecz i świetny dowód na to, że Jeż w kryminalnym cyklu czuje się jak ryba w wodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz