2021-12-15

„Norwegia oczami łowców zórz” Katarzyna Ogińska-Siedlak, Robert Musioł

 

Wydawca: Pascal

Data wydania: 29 września 2021

Liczba stron: 384

Oprawa: zintegrowana

Cena det.: 59,90 zł

Tytuł recenzji: Opowieść o pasjach

Są takie tematy, które mogą służyć do opowiadania dwóch różnych historii. I kiedy te historie się uzupełniają, widać, że sam temat jest w gruncie rzeczy nieskończoną kopalnią wątków i rozważań. Czytałem tę książkę, mając w pamięci znakomity reportaż Ilony Wiśniewskiej „Hen”. Jej obraz Finnmarku inaczej oddziaływał na moją wyobraźnię. Opowieści Katarzyny Ogińskiej i Roberta Musioła są uzupełnieniem tamtej publikacji, czego symbolem jest choćby to, że autorzy pokazali na fotografii wbity w grunt autobus w innej scenerii niż Wiśniewska na okładce. Najbardziej podoba mi się to, że ta dwójka absolutnie zafascynowana północną Norwegią, która wciąż jest dla nich obszarem nowych odkryć i kolejnych ekscytacji, jest w swoich historiach bardzo konkretna, uporządkowana i logiczna. Wiśniewska wykazała się inną wrażliwością i co innego ją intrygowało – choć przyznam, że wątek Saamów, których norweskie opresje autorzy uznają za historię, a autorka „Hen” za coś wciąż obecnego w mentalności i kulturze, to temat prawdopodobnie do rozmowy, a nawet kilku rozmów. Tym bardziej się cieszę, że poznam autorów już niebawem i wspólnie zapolujemy na zorzę. A raczej stanę się częścią przedsięwzięcia, które opisywane jest tu dokładnie zarówno ze strony logistycznej, jak i jako coś umożliwiającego zaskakujące relacje z niezwykłymi ludźmi przybywającymi na norweską północ, by przyglądać się cudom na niebie.

Ważne jest tematyczne ukierunkowanie tej książki. Pośród wielu mniej lub bardziej udanych publikacji o Norwegii ta koncentruje się tylko na wspomnianym Finnmarku. Odnieść można wrażenie, że to specyficzne królestwo natury, barwnych opowieści o niej, ale przede wszystkim przestrzeń intensywnego funkcjonowania. Wiśniewska trochę miejsca poświęciła północnonorweskiej ciszy. Ogińska i Musioł również o niej wspominają, ale ich relacje to przede wszystkim świadectwa zarówno zaangażowania w to, jak fachowo pokazać turystom najpiękniejsze zakątki Finnmarku, jak i osobistego uczestniczenia w otaczającym ich pięknie, które szanują i doceniają. Umieją o nim także barwnie opowiadać.

„Norwegia oczami łowców zórz” to narracja ludzi, którzy nie lubią turystycznej komercji, a ta coraz intensywniej wdziera się za koło podbiegunowe i powoduje, że rzadko kiedyś odwiedzane obszary Norwegii stają się punktem docelowym ludzi, którzy jeszcze dekady temu nie mieliby nawet możliwości tak swobodnego dostania się w miejsca opisywane w tej książce z wyjątkową czułością. Ogińska i Musioł nie są zwolennikami łatwych rozwiązań i sami wciąż poszukują najlepszej drogi, by pokazać przyjezdnym swoje zimne królestwo w taki sposób, aby każda chwila była niezapomniana. To także poszukiwacze siebie samych w tej nowej miłości, którą stał się dla nich Finnmark – zmienił relacje i sposób postrzegania siebie, pozwolił lepiej się zrozumieć i stworzyć świetny duet zajmujący się zawodowo pokazywaniem zorzy polarnej, a raczej polowaniem na momenty, w których prezentuje się ona najpiękniej. Dlatego odczytywałem tę książkę jako dumne świadectwo tego, że dwójka ludzi odnalazła swoje miejsce na ziemi, a odnajdując je, nauczyła się o sobie więcej niż gdziekolwiek indziej. Nie sposób nie zarazić się ich fascynacją.

Samemu zjawisku poświęcony jest cały rozdział książki. Znajdziemy tam praktyczne informacje o tym, w jaki sposób najlepiej zbliżyć się do zorzy i najwięcej skorzystać z kontaktu z nią, ale autorzy opowiadają także o wielu istotnych sprawach lub szczegółach, na które nie zwraca się uwagi, mając w myślach tylko wizerunek siebie w otoczeniu tańczących zielonych podniebnych fal. To rzeczywiście kompendium o zorzy polarnej, jednak najciekawsze wydają się przeplatające rzeczową narrację wspomnienia o różnego rodzaju kontaktach z turystami, którzy wraz z Ogińską i Musiołem ruszali na nocne wyprawy spełniające marzenia. Te anegdotyczne opowieści zwracają uwagę na to, że w swojej pracy autorzy tej książki mają do czynienia z ciekawymi zjawiskami zarówno na niebie, jak i wokół siebie, często przy ognisku. Aurora borealis przyciąga z całego świata ludzi przywożących ze sobą niezwykłe historie. Ekscentryków, fascynatów, zdeterminowanych wielbicieli zimnego pejzażu, ale także tych, którzy uznają, że witalizm życia to podróże będące wyzwaniami.

„Norwegia oczami łowców zórz” to również barwny portret tego, w jaki sposób funkcjonuje północ kraju uznawanego za bardzo drogi, za nieprzyzwoicie bogaty lub też za przesycony wręcz szczęściem swoich obywateli. O tym wszystkim jest po trochu, ale to głównie książka, w której podróżnik po szeroko pojętej Północy – taki jak na przykład ja – trafia na coś, co zaskakuje, śmieszy, zdumiewa i zastanawia. Co oznaczały kiedyś barwy czerwona i biała, którymi malowane były norweskie domy? Co robią Norwegowie z alkoholem przynoszonym na domówki? Ilu z nich to myśliwi z licencją? Czy noc polarna w tamtym rejonie rzeczywiście jest wielomiesięczną ciemnością? Ciekawostki połączone są ze spójną narracją na dany temat, nie ma w tej książce miejsca na przypadkowość i chaos. Jeśli jej struktura miałaby mi coś powiedzieć o mentalności jej twórców, to śmiem przypuszczać, że w styczniu trafię w ręce ludzi doskonale wiedzących, dokąd mnie zabrać i w jaki sposób pokazać ten fragment Norwegii, który z racji swojego położenia porusza fantazję i budzi wiele oczekiwań.

Ogińska i Musioł opowiadają o tym, że punktem odniesienia do tego, jak żyją i postrzegają otoczenie, są specyficzne warunki funkcjonowania człowieka w kontakcie z naturą. O tym, że Norwegowie żyją w zgodzie i harmonii ze swoim środowiskiem, opowiadają absolutnie wszystkie książki o Norwegii. Tutaj widzimy jeszcze dodatkową uważność i czujność. Autorzy dużo się uczą, także różnych trudnych kompromisów. Wszystko po to, by zrozumieć specyfikę opisywanego regionu, a nie opisywać go przez pryzmat doświadczeń większości turystów. Oni są na północy Norwegii u siebie i to widać w każdym rozdziale tej książki. Pięknie zresztą wydanej, bo fotografie autorów są tu integralną częścią publikacji i dodatkowo działają na wyobraźnię. Podziwia się specyficzną dyscyplinę autorów wraz z ich empatią, jak również naturę uznającą tylko swoje prawa. Człowiek wciąż jest gościem na dalekiej Północy i im szybciej zrozumie to, kim może tam być, tym łatwiej stanie się częścią tego niezwykłego piękna. To, w jak silnym związku z portretowaną przestrzenią są autorzy, udowadnia jedno z ich wspomnień, kiedy piszą o tym, jak ważna była dla nich sesja ślubna pośród nieśmiałych przebłysków zimowego słońca. „Norwegia oczami łowców zórz” to opowieść o symbiozie z naturą, o ludziach szczęśliwych i spełnionych. O fachowcach, którzy kochają swoją pracę i czynią z niej częściowo filozofię życia. Bardzo oddziałująca na wyobraźnię książka. Jest w niej wszystko to, co konieczne: konkretna wiedza, przydatne informacje i przemycana gdzieś między zdaniami pasja życia autorów. Cieszę się, że już niebawem mój egzemplarz ubarwią ich autografy.

1 komentarz:

natulka pisze...

A czy ktoś może mieszka na stałe w Norwegii? Bo wtedy wiadomo względy ekonomiczne grają główne skrzypce. W razie sytuacji gdyby ktoś potrzebował pomocy z kredytem lub refinansowaniem to na stronie https://www.motty.no/pl/refinansiering-norwegia uzyska wszystkie niezbędne informacje