2022-03-09

„Nałóg” Paolo Roversi

 

Wydawca: Świat Książki

Data wydania: 9 lutego 2022

Liczba stron: 224

Przekład: Katarzyna Skórska

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 36,90 zł

Tytuł recenzji: Terapia

To książka należąca do tych nieodkładalnych. Przekonałem się o tym, zaglądając do niej i na szczęście mając wystarczająco dużo czasu, żeby od razu przeczytać całość. Jeśli ktoś chce traktować „Nałóg” ze śmiertelną powagą, z pewnością będzie się zżymał na fragmentaryczną fabułę, brak indywidualizacji bohaterów i brak plastyczności – nawet w opisach pięknej Apulii, która stanie się scenerią bezkompromisowej walki o przetrwanie. Należy jednak zaznaczyć z całą stanowczością, że dokonania włoskiego prozaika nie można do końca traktować serio. Nie chodzi tylko o to, że Roversi operuje tutaj specyficznym czarnym humorem, który można z miejsca pokochać albo się do niego uprzedzić (ja pokochałem). Chodzi o to, że Roversi znakomicie literacko wskrzesza te dwudziestowieczne filmowe slashery, które dzisiaj uważa się trochę za kicz, a kiedyś oglądało z wypiekami na twarzy. I w tym wskrzeszeniu jest zaskakująco konsekwentny. W taki sposób przyciąga do „Nałogu”, że na przemian pojawiają się w nas przerażenie i poczucie uczestnictwa w specyficznej grze. To z założenia nie jest rzecz ambitna literacko i na pewno nie książka, w której mają się odnaleźć wielbiciele klasycznych thrillerów. Paolo Roversi znakomicie portretuje ludzi w nałogu jako tych, którzy są obsesyjnie skupieni na sobie. Ale jednocześnie daje w tej mrocznej historii duży margines, który określiłbym mianem wentyla bezpieczeństwa. Śledzi się dramatyczną i niezwykle dynamiczną fabułę z przerażeniem, lecz widać również, w jak wielu momentach autor puszcza do nas oko. Dlatego ta krótka książka nie daje się odłożyć i jest dowodem na to, że straszyć i bawić można wciąż w starym dobrym stylu. Zwłaszcza że „Nałóg” opowiada o tym wszystkim, od czego nigdy nie możemy się uwolnić, bo jest częścią naszej tożsamości.

Trudno napisać cokolwiek o fabule, bo opis wydawniczy ujawnia w zasadzie wszystko, co powinniśmy wiedzieć. Można jedynie doprecyzować kilka szczegółów. Rzecz – jak wspomniałem – dziać się będzie w ojczyźnie autora, ale bohaterowie są międzynarodowi. W różnym wieku i z różnymi słabościami. Także z bardzo odmiennymi oczekiwaniami wobec nowatorskiej terapii, która ma wydobyć ich z uzależnień. Doskwierają im przypadłości uznawane za wstydliwe. Jest kokainista, ale jest również haker onanista. Jest kobieta dręcząca swoje ciało, lecz jest też ktoś, kto dręczy czyjś portfel. Siódemka pacjentów tajnej kliniki również ma swoje symboliczne znaczenie. A walka o normalne życie rozgrywać się będzie w zamkniętej przestrzeni. Odizolowani od świata bohaterowie zorientują się jednak, że ta walka w pewnym momencie zacznie mieć bardzo dosłowne znaczenie. Wtedy thriller Roversiego nabiera już wielkiego rozpędu. Można się bać, że koncepcyjnie rozbije się o ścianę i pozostanie tylko czytelnicze rozczarowanie. Nic bardziej mylnego. Prowokuje, bawi, przejmuje i intryguje przemyślaną prostotą do samego końca. Ale wcześniej ujawni nam, jak w gruncie rzeczy identyczni jesteśmy w skłonności do przesady.

Najciekawszą postacią wydaje się Rebecca Stark, brytyjska psycholożka mająca prowadzić tę eksperymentalną terapię. Zostaje do tego namówiona przez swojego bogatego rosyjskiego pacjenta, którego wyleczyła z uzależnienia. Koniecznie trzeba zachować w pamięci pytanie o to, jaki to nałóg. Zresztą pamiętać trzeba o wielu sprawach. Między innymi o tym, by nie pominąć jednego ważnego zdania, gdy charakteryzowany będzie ktoś z najbliższego otoczenia Rebekki. Tymczasem bohaterka – tu zdaję sobie sprawę z tego, jak narzekać mogą oczekujący rasowego thrillera w przewidywalnej konwencji – jest bardzo papierowa i zupełnie nie rozumiemy, dlaczego z takim entuzjazmem i tak szybko decyduje się na to, by wyjechać do Włoch i uczestniczyć w eksperymencie, którego ram ani koncepcji wcześniej nie poznajemy. Tak, powieść Roversiego jest w wielu miejscach czymś, co przypomina raptem szkic powieści. Celowe niejasności znajdują rozwiązanie później albo niewytłumaczone będą jeszcze bardziej irytować, bo wspomniałem już, że „Nałóg” to narracja także prowokacyjna i celowo chwilami infantylna. Rebecca jest tu uosobieniem wiary w sprawczość w dziedzinie, w której jest się ekspertem. Przekonana o swoich dużych możliwościach podejmuje się trochę ekscentrycznej pracy z równie ekscentrycznymi pacjentami. Konsekwencje będą widoczne bardzo szybko. Roversi świetnie rozegra zderzenia różnych osobowości w zamkniętej przestrzeni, ale przede wszystkim równie świetnie przejdzie do prezentowania szybkich interakcji. Zagadek, jak również katastrof związanych z opisaną sytuacją.

„Nałóg” jak klasyczny thriller, którego śladów wszyscy będą szukać, operuje również retrospekcjami. One także wydają się za bardzo jednoznaczne, zbyt ekspozycyjne, brak im zniuansowania, historia sprzed lat zdaje się głównie epatować swoim okrucieństwem. W czasie przeszłym Paolo Roversi również stosuje technikę intensywnego obrazowania i oddziaływania na wyobraźnię za pomocą przejaskrawień. Na nich w dużej mierze zbudowana jest cała książka, w której opowieść o ludzkich słabościach idzie w parze z sugestią, że bardzo często słabość ujawnia się w rejonach egzystencjalnego zła. Że od zła jako takiego również możemy być uzależnieni.

Ale świetna jest też przestrzeń, w której rozegra się dramatyczna walka. Czy będzie to batalia o własną normalność? Roversi właściwie tylko punktuje ważne dla fabuły fragmenty życia swoich bohaterów. To mu wystarczy, by rozegrać ten literacki slasher w naprawdę dobrym stylu. I mimo że sama konwencja sugeruje, iż wspomnienie o tej książce może się ulotnić bardzo szybko, wcale tak nie jest. Sportretowani nałogowcy i osoby, które pozornie mają im pomóc, to taki wizerunek wszystkich słabości połączonych z paradoksalnymi siłami zmuszającymi ludzi do tego, by wciąż przy swoich słabościach tkwić, wciąż je pielęgnować. „Nałóg” to również opowieść o nieudanych ucieczkach – od siebie i innych, w znaczeniu symbolicznym, ale także tym dosłownym. Określenie „czarne licho” – jakkolwiek celowo niewyszukane i odwołujące się bardziej do dziecięcej wyobraźni – będzie tu funkcjonować bardzo dobrze, gdyż właściwie każdy kryje w sobie mrok, za którym mogłaby stać utrata kontroli nad swoim zachowaniem. A w konsekwencji zagrożenie dla drugiego człowieka. Zagrożenie jego życia. Bo śmierci będzie tu dużo i będzie ona jak w klasycznym slasherze krwawa i widowiskowa.

Myślę, że warto spotkać się z tak nietuzinkowym thrillerem. Konwencja tej powieści z pewnością jest kontrowersyjna. Ale myślę również, że Roversi jest bardzo świadomy każdego akapitu – nie szuka powszechnego poklasku, lecz ludzi, którzy zaakceptują jego sposób opowiadania historii i przede wszystkim będą się przy niej dobrze bawić. Bo z tego, jacy jesteśmy przewidywalnie i nieprzewidywalnie straszni, można stworzyć horror, lecz także inteligentną czarną komedię. Idąc w tym drugim kierunku, włoski autor nie zapomina, że ma być przejmująco na tyle, aby ta książka – mimo charakterystycznej konwencji – weszła jednak pod skórę i zostawiła swój ślad. Świetna nie tylko dla tych, którzy zmagają się ze swoimi słabościami. Także dla osób poszukujących czegoś niebanalnego, zaskakującego i udowadniającego, że prostota połączona z absurdem i umiejętnie stopniowanym napięciem to znakomity fundament do stworzenia powieści, która się wyróżni.

Brak komentarzy: