Wydawca: MOVA
Data wydania: 27 kwietnia 2022
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 44,90 zł
Tytuł recenzji: Odnaleźć siebie
Czytając Rafała Cichowskiego, uświadomiłem sobie, że dawno nie odkryłem tak bezpretensjonalnej i świetnie napisanej powieści o oczywistych sprawach, w której jednak nie wszystko jest oczywiste. Główny bohater – ze swoim charakterystycznym poczuciem humoru oraz komentarzami do smutnej rzeczywistości, w której ramy tak zaskakująco łatwo dajemy się wpasować – prowadzi nas przez nonszalancką, chwilami chłopacką narrację. „Dom” to również literackie potwierdzenie popularnej i prawdopodobnie trafnej tezy, że tylko przez kilkanaście pierwszych lat swojego życia zawieramy prawdziwe przyjaźnie, reszta spotkań z ludźmi to już tylko znajomości. W tej opowieści, która w ciekawy sposób ukazuje relacje między minionymi a obecnymi przeżyciami bohatera, Cichowski zasugeruje, że być może nie mamy odwagi wracać do samych siebie sprzed lat, bo nie umiemy już na siebie patrzeć tak jak wcześniej. W tym ujęciu jest to historia tego, jak sami zubażamy swoją tożsamość. A zatem książka o tych tęsknotach, które usiłujemy stłumić, bo młodość kojarzy się z błędami i wypaczeniami. W tej powieści prosty zbieg okoliczności udowodni, że nigdy nie należy tracić świadomości tego, kim się stawaliśmy, a przede wszystkim – w jaki sposób dojrzewaliśmy do świata. Bo tak zwana pełna dojrzałość może być nieświadomym marnowaniem czasu. Brzmi jak truizm? Ale nie w wersji, w jakiej Rafał Cichowski to opisuje.
Czaja jest błyskotliwym i pewnym siebie programistą, który już na wstępie daje przykład dezynwoltury. Odnieść można wrażenie, że zawodowo jest u szczytu, nie boi się nietuzinkowych zachowań, chce i umie ryzykować, jest po prostu spełnionym mężczyzną po trzydziestce. Ma psa o uroczym imieniu. Mieszka ze swoją przełożoną, ale oboje potrafią oddzielać sferę prywatną od zawodowej, bo nauczyli się też trudnych kompromisów w związku. Ten cały uporządkowany świat legnie w gruzach. Cichowski stara się jednak opisać to w taki sposób, że kiedy Czaja po latach wraca w rodzinne strony, to bilans zysków i strat wcale nie wydaje się oczywisty.
Jesteśmy w małym prowincjonalnym mieście. Takim, jakich mnóstwo w Polsce. Takim, z którego tysiące młodych Polaków uciekało i ucieka do jakiejś metropolii, bo przecież tylko tam czeka spełnienie marzeń, tylko tam są możliwości. Każdy, komu udało się uciec i już nie wrócić, powinien uważać się za szczęściarza. Ale nie każdy nim jest. Bohater Cichowskiego konfrontuje się z tymi, którym „nie wystarczyło na bilet” do dużego miasta. Z ludźmi, którzy kiedyś byli mu najbliżsi i to oni wyznaczali życiowy horyzont. A teraz, gdy przekroczyli trzydziestkę, nazywają się starymi. Czaja pewnie nigdy nie wróciłby na dłużej w rodzinne strony, gdyby nie śmierć przyjaciela. W głównym bohaterze zachodzi powolna i wyraźna transformacja. Zwolnienie z pracy marzeń staje się trampoliną do zmian. „Dom” opowiada historię człowieka, który mimo strat zyskuje. Dlaczego? Bo Czaja zaskakująco dobrze czuje się sam ze sobą, kiedy uświadomi sobie, że „wolno żyć tak powoli”.
Co to znaczy? U Cichowskiego to przede wszystkim zmiana przyzwyczajeń i nastawienia do świata. „Pan warszawka” – skoncentrowany na realizowaniu celów abstrakcyjnych z punktu widzenia małomiasteczkowych przyjaciół – nagle zdaje sobie sprawę z tego, że czas może płynąć inaczej. A wtedy zaczyna się też inaczej myśleć i doświadczać pewnych emocji. Mieszkając kątem u przyjaciela z dawnych lat, Czaja uświadamia sobie, że utrata wcale nie jest bolesna, a zysk to przede wszystkim ujrzenie siebie takim, jakim się było kiedyś. Sentymentalny i pełen subtelności jest tu obraz tego, jak niepewny siebie nastolatek poznaje kilka osób i zaprzyjaźnia się z nimi. To jedna z ładniejszych retrospekcji; one tu w ogóle stanowią świetny kontrapunkt do pełnej cynizmu narracji z czasu teraźniejszego. Okazuje się, że przed laty Czaję i jego przyjaciół połączyło coś więcej niż tylko upodobania: sposób spędzania czasu, zainteresowania, słuchanie podobnej muzyki. „Dom” to powieść o tym, że prawdziwych przyjacielskich więzów nie trzeba tworzyć na nowo. One trwają, choć może pozbawione intensywności. Cichowski zwraca uwagę na to, co nie wydaje się jej warte: bliskie relacje nawiązane w dzieciństwie i młodości są zdolne przetrzymać każdą próbę czasu.
Tu będzie mowa także o innej próbie. Wówczas, gdy zorientujemy się, że „Dom” to nie jest kolejna melancholijna opowieść o tym, że dobrze wrócić w rodzinne strony i że tam można odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Autor mocno nas zaskoczy, ale oczywiście nie chcę pisać, na czym to zaskoczenie będzie polegać. Narracja zmieni rytm i na pewien czas wpasuje się w ramy gatunku, którego na pewno się nie spodziewaliśmy, nie w powieści tak opisanej i mającej taką okładkę. To jest taki rodzaj zdumienia, który lubię. Wciąż jednak Cichowski opowiada o tym, co najważniejsze: o szeroko rozumianej lojalności i o byciu zwyczajnie poczciwym. Zwłaszcza gdy jest się komuś winnym rekompensatę za lata, w których nie było nic poza ciszą i oddaleniem.
Mamy tu również opowieść o nietuzinkowym związku, który odgrywa w powieści dużą rolę. Czaja pozostawia swoją partnerkę, udając się w rodzinne strony. Ale ona tak łatwo z niego nie zrezygnuje. Sama będzie świadkiem tego, w jaki sposób i jak intensywnie żyje jej mężczyzna po przemianie. Bohater Cichowskiego skoncentruje się na czymś nowym, przyjrzy pasji swojego przyjaciela (który zaskoczy go jeszcze jedną, skrywaną), ale przede wszystkim zacznie rozumieć, że pewność siebie zyskujemy wówczas, gdy nie chce nam się już uczyć ani doświadczać czegoś, co zawsze jest wyzwaniem, gdy świadomie stajemy się dyletantem, a nie pewnym swego uporządkowanym człowiekiem sukcesu.
Będzie tu wszystko, czego oczekiwać można od tak zwanej męskiej prozy. Nie będzie za to prostych schematów, choć pojawi się to, co kojarzone ze stereotypowym facetem. Będzie dużo o samochodach, muzyce, o tym, że czasem należy dać w mordę, ale przede wszystkim o najsilniejszej więzi, która pozwala być blisko drugiego człowieka pomimo wydarzeń sugerujących coraz większe oddalenie. Rafał Cichowski opowiada tu o przyjaźni nie poprzez płeć, lecz okoliczności. Przemawia w imieniu wszystkich tych młodych ludzi, którzy uwierzyli w mit spełnionego życia z dala od rodzinnego domu, w którym na zawsze pozostały kompleksy i porażki. „Dom” to też opowieść o tym, że inni, zwłaszcza ci naprawdę najbliżsi, wiedzą o nas przez całe życie dużo więcej niż my sami. Konfrontacje z przeszłością stają się tu okazją do tego, by zweryfikować swoje priorytety. Bohater odkrywa oczywisty dysonans między pragnieniami a działaniami. Książka Cichowskiego opowiada jednak nie tylko o zmianach. To bardzo dobrze napisana historia człowieka, który rozumiejąc odpowiedzialność za przyjaciół, jest gotów wreszcie wziąć też odpowiedzialność za samego siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz