2022-10-07

„Człowiek, który kochał Syberię” Anneliese Pitz, Roy Jacobsen

 

Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie

Data wydania: 12 października 2022

Liczba stron: 320

Przekład: Iwona Zimnicka

Oprawa: twarda

Cena det.: 54,90 zł

Tytuł recenzji: Surowość i fascynacja

Fabularyzowana biografia Friedricha Dörriesa to dowód wyjątkowej fascynacji małżeńskiej, bo Roy Jacobsen wspomina na końcu, w jaki sposób nim i jego żoną zawładnęła historia życia badacza i odkrywcy, oraz o tym, jak potem ta fascynacja przełożyła się na miłość do Syberii. Literackie inspiracje tym regionem są różne. Jedną z najbardziej znanych jest opowieść Sylvaina Tessona „W syberyjskich lasach” stworzona po półrocznym pobycie w tamtych okolicach. W historii Jacobsena i Pitz nie ma żadnego egzystencjalnego uniesienia, nie ma prób intelektualizowania doświadczeń przestrzeni tak bardzo surowej i tak silnie przez to działającej na wyobraźnię. Otrzymujemy powieść podróżniczo-przygodową niczym od Daniela Defoe. W kwiecistym sprawozdawczym stylu, w którym ujawnia się nie tylko czułość naukowca, lecz również, a może przede wszystkim czujność łowcy oraz odkrywcy. Przetworzone na literaturę doświadczenia Dörriesa, który w swym długim życiu wielokrotnie wracał na Syberię teoretycznie zawodowo, praktycznie – wciąż ze swoją wielką miłością do miejsca, które jest w zasadzie obojętne na to, czy ktoś się do niego przywiązuje, są naprawdę świetne. To historia o cudzie natury: złożonym, różnorodnym i tajemniczym. Ale także barwna historia dociekliwości, fascynacji i przekonania, że Syberia to życiowe wyzwanie i życiowe spełnienie. Wszystko uzupełnione miniwykładami na temat fauny regionu. Umiejętnie połączone w taki rodzaj powieści, który przywiązuje do siebie, bo posługuje się niezwykle działającymi na wyobraźnię wizjami. Dość niezwykła pozycja w serii proponującej nam dotychczas zupełnie inny rodzaj literatury.

Magnetyzm opowiadanego miejsca to jedno. Drugie – i dużo ciekawsze – to przyglądanie się temu, w jaki sposób człowiek funkcjonuje w nim, jak próbuje je oswoić, jakie ma sposoby na przetrwanie, a przede wszystkim – kim jest w tym ustalonym odwiecznie naturalnym ładzie, w którym istota ludzka jest jedyną zabijającą dla przyjemności i wykorzystującą przemoc jako narzędzie dominacji, nie strategię przetrwania. Bo należy zaznaczyć, że historia Dörriesa nie będzie opowieścią o oderwanym nieco od rzeczywistości badaczu, który biega sobie po syberyjskich lasach i równinach, dzierżąc w dłoni siatkę na motyle i opowiadając o tym, jakie okazy udało mu się w nią uchwycić. Oczywiście motyle są tu istotne, autorzy pięknie oddają miłość do tych istot i fascynację nimi. „Motyle to diamenty powietrza” – mówi bohater, przewodnik po niezwykłym świecie tak mało rozumianym przez ludzi niewrażliwych na efemeryczne piękno. A przecież widok skrzydła motyla pod mikroskopem to ponoć jeden z piękniejszych obrazów natury. Friedrich Dörries nie jest tu w żaden sposób oderwanym od rzeczywistości i poświęcającym się wyłącznie swojej pasji naukowcem. Wie, że w surowym klimacie, który tak pokochał, musi być gotów do działań oraz poświęceń, które z perspektywy tak zwanego cywilizowanego człowieka wydają się barbarzyństwami. Na Syberii trzeba przetrwać, zmierzyć się z niskimi temperaturami, zdobyć pożywienie, zarobić na dalsze ekspedycje naukowe, lecz przede wszystkim skonfrontować się ze światem, który wcale nie chce nikogo do siebie zapraszać i nie udziela przyjemnej gościny. Tymczasem ta książka jest wspaniałą kroniką doświadczania niezwykłości świata, którzy rządzi się surowymi prawami. I trzeba się do nich dostosować, jeśli chce się wkroczyć tam, gdzie z powodzeniem na stałe żyją jedynie autochtoni.

Zatem człowiek – istota usiłująca wejść z Syberią w jakąś relację. Dramaturgia niektórych scen oddaje to, w jaki sposób ludzie walczą o przeżycie. To przecież rejon, dokąd w XIX wieku zsyłano na katorgę. Miejsce, gdzie więźniowie symbolicznie oddawali swoje kajdany naturze, bo mieli stamtąd nigdy nie wrócić do swoich domów. Tu Jacobsen i Pitz usiłują oddać grozę oraz bezkompromisowość spotkań z ludźmi, którzy wydostali się z przerażających więzień na końcu świata, a jako banici muszą przemocą zdobywać to, co dla nich konieczne. Opowieści o bandyckich napadach i ludzkim okrucieństwie wciąż na nowo podsuwają tezę, że największym syberyjskim złem jest właśnie człowiek. Ale ta książka jest przecież sugestywnym hołdem złożonym ludności miejscowej. Frapujące opowieści o kulturze i tradycjach Goldów czy Oroczan to świadectwo zdziwienia i podziwu tak zwanego człowieka Zachodu, który umie skonfrontować się z trudną syberyjską aurą oraz opowiedzieć o szacunku dla ludzi, którzy żyją z nią w symbiozie od zawsze.

Dlaczego zwracam uwagę na człowieka w objęciach Syberii, a nie na genialnie portretowaną tu naturę? Bo ten rodzaj zainteresowania ma wzbudzić zapewne tytuł tej powieści. Jakkolwiek ogromną rolę poznawczą w opisywaniu odległego i surowego regionu ma ta książka, właściwie na każdej stronie jest przede wszystkim opowieścią o tym, w jaki sposób ludzka wrażliwość i dociekliwość łączą się z pejzażem, który można pokochać, ale który nie pokocha żadnego ze swoich adoratorów. Syberia to kraina dzikich zwierząt, o których dowiadujemy się bardzo wiele. Podobno życiowym wydarzeniem będzie spojrzenie w oczy tygrysa. Zmierzenie się z niedźwiedziem, jego potęgą i nieprzewidywalnością. Historia oswojonego niedźwiadka, który pewnego dnia bez sentymentu podąża w las, opuszczając Dörriesa, jest jednym z dowodów na to, że tam daleko przyroda ustanowiła swoje prawa i nic nie jest w stanie zmienić ich porządku. Bohater książki ingeruje w ten porządek jedynie na tyle, na ile jest mu to potrzebne do badań naukowych czy przetrwania. Ale każda taka ingerencja będzie miała też swoje konsekwencje. To historia podróżnika i fascynata, który jak mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że umiłował ziemię zawsze trzymającą przybysza na dystans.

„Człowiek, który kochał Syberię” to narracja wielu pięknych i zapierających dech w piersiach scen. Wystarczy odrobina wrażliwości na inność oraz surowość. Sugestywny opis purgi, pękania pokryw lodowych na rzekach, relacja z nocy spędzonej na wodach nieprzyjaznego morza. W wielu fragmentach zdecydowanie dużo ciekawszym bohaterem tej opowieści staje się natura. Widać również dużą dbałość Jacobsena i Pitz o to, by z detalami odwzorować naukowe fascynacje swojego bohatera. Bo stając się częścią rytmu natury, Friedrich Dörries jest tu jednak od początku do końca naukowcem zdobywcą. Gotowym nawet na to, by w służbie nauce przekroczyć granicę i zdobyć czaszkę jednego z autochtonów. Bardzo interesujące jest tu zestawienie w jednej postaci miłości do świata przyrody z fascynacją odczuwania zmysłami czegoś nowego, niepowtarzalnego. To też historia przemierzania specyficznej przestrzeni, wyjątkowa powieść drogi, lecz i bardzo intymna narracja o tym, co to znaczy tęsknić, powracać, stawać się częścią nieznanego i rozumieć coraz więcej ze świata, który wcale do siebie nie zaprasza, ale umie ugościć jak żaden inny. To powieść o walkach i konfrontacjach, jednak też o intymnych zbliżeniach. O specyficznym rodzaju umiłowania samotności, dzięki któremu Syberia staje się miłością, a jej codzienność – treścią najpiękniejszego życia. Jacobsen i Pitz zarazili się niezwykłą pasją. Jestem przekonany, że czytelnicy po lekturze również zaczną poznawać Syberię po swojemu. Z dystansem i fascynacją. Świetny pomysł na książkę i naprawdę zapadająca w pamięć jego realizacja.

Brak komentarzy: