Wydawca: Otwarte
Data wydania: 7 września 2022
Liczba stron: 272
Przekład: Agnieszka Walczy
Oprawa: twarda
Cena det.: 49,90 zł
Tytuł recenzji: Wyjść poza żałobę
Wydawnictwo Otwarte staje się specjalistą od niemieckojęzycznych narracji, które w założeniu mają podnosić na duchu, opowiadając o trudnych egzystencjalnych kwestiach. Powieść Jasmin Schreiber nie jest może dla każdego jak „Sen o okapi” Mariany Leky, bo ciężar jej wymowy jest znacznie większy, niemniej wraz z „Rowem Mariańskim” te dwie książki są doskonałym przykładem tego, że literatura ma ogromną moc terapeutyczną, a także potencjał, by pomagać zrozumieć to, co wydaje się nie do zrozumienia. Zwłaszcza w rozpaczy, a ta już dawno przejęła władzę nad bohaterką Schreiber. Po utracie bliskiej osoby brak jej zdecydowanie tego rodzaju wglądu w siebie, jaki prezentuje na przykład Joan Didion w „Roku magicznego myślenia”, ale to przecież coś zupełnie innego, fikcja literacka w służbie przekonania, że każdą traumę jesteśmy w stanie unieść i zaakceptować, jeśli pogodzimy się z tym, że zaistniała, zmieniła nasze życie i nigdy już nie pozwoli być tym, kim się było. „Rów Mariański” nie jest opowieścią tylko o pustce pojawiającej się po stracie młodszego brata. To specyficzna powieść drogi fantazjująca o tym, na ile konieczne jest pojednanie się ze światem, w którym zabrakło kogoś bliskiego, a na ile istotniejsze staje się w tym stanie pojednanie z samym sobą.
Dla Pauli przysłówek „zawsze” będzie jednoznaczny z brakiem, którego nie da się zrekompensować. Jej życie w pewnym momencie się zatrzymało – jak życie Tima, który pytał o świat i interpretował go po swojemu. Wspomnienia rozmów z chłopcem pokazują, jak dociekliwy w badaniu życiowych zagadek był i jednocześnie jak wiele witalizmu zabrał siostrze poprzez swoje odejście. Dziś pogrążona w nieustającej żałobie Paula nie ma już żadnych pytań, a retrospekcje dosadnie przypominają, że wraz z wyjątkowo wrażliwym i ciekawym otoczenia chłopcem odeszła już jakakolwiek chęć poznawania tego, co jest wokół. Te wspomnienia mają charakter monologów do zmarłego, które punktują, co było dla niego najważniejsze i co odeszło wraz z nim bezpowrotnie. Paula nie jest już zainteresowana ani otaczającą ją rzeczywistością, ani też samą sobą, bo przerwanie specyficznej bliskości z bratem odebrało jej ochotę na to, by fantazjować na temat świata z jego niefrasobliwością, której tu tak pełno, jednakże jest już tylko wspomnieniem. Schreiber nie chce jednak kreślić klasycznego obrazu kobiety podążającej w kierunku abnegacji i depresji. Chce swą bohaterkę sportretować w takim stanie emocjonalnym, w którym bardzo dużo już przeżyła, ale nie jest gotowa na to, by doświadczyć spojrzenia na swój prywatny dramat z perspektywy czasu. Bo czas pozornie się dla Pauli zatrzymał. Do momentu, w którym los zetknie ją z kimś, kto walczy z upływem czasu, by zrobić wszystko to, co w jego życiu konieczne.
„Rów Mariański” to opowieść o ekscentrycznej parze bohaterów, których zbliża wzajemna obcość wobec świata i kilka bardzo konkretnych doświadczeń egzystencjalnych. Frank jest już w jesieni życia, Paula dopiero to życie rozpoczyna. Oboje skryli się przed światem ze swoimi smutkami i rozczarowaniami, oboje też potrafią rozpoznać w tej drugiej osobie charakterystyczne cechy życiowej alienacji. Oboje także ruszą w niezwykłą podróż. I okaże się, że nie tylko bohaterowie tej powieści będą ekscentryczni. Schreiber operuje świetnym poczuciem humoru: czasem jest to czarny humor, niekiedy znakomity komizm sytuacyjny. Spłukiwanie z siebie prochów zmarłej, banda nagich staruszków w lesie, ratowanie kontuzjowanej kury – elementy co najmniej niezwykłe wyskakują nam z tego narracyjnego kapelusza kilka razy, a sama autorka udowadnia, że o sprawach ostatecznych oraz ludzkim bólu wobec utraty można opowiedzieć nieco inaczej. Powstaje z tego zwyczajnie dobrze napisana historia, w której istotne w podróży jest przemierzanie kolejnych kilometrów (a także czasu w świadomości i wspomnieniach bohaterów), a nie docieranie do konkretnego celu. Choć oczywiście podróż się tu kończy podobnie jak życia młodych ludzi pozostawiających po dramatycznych utratach bliskich, którym rozpada się świat.
Tożsamość Pauli rozpada się w różny sposób. Z jednej strony negowane jest wszystko, co do tej pory osiągnęła, na przykład w edukacji. Z drugiej – bohaterka chciałaby natychmiast stać się kimś innym, przemodelować swoje życie oraz wartości. Scena kompulsywnego usuwania z mieszkania wszystkich zbędnych dla Pauli rzeczy, które dopiero teraz postrzega jako naprawdę niepotrzebne, jest świetnym przykładem tego, w jaki sposób bohaterka chciałaby za wszelką cenę stworzyć sobie nowe warunki życia, stać się nową osobą. Bojąc się wszystkiego, nad czym nie ma kontroli, zrozpaczona zdaje sobie sprawę z tego, że straciła kontrolę nad sobą, swoim przeżywaniem świata. Jej żałoba jest destrukcyjna. Trudno jej określić, czy dla odnalezienia równowagi należałoby naprawdę skonfrontować się z tym, co minęło, czy po prostu otworzyć się na nowe możliwości, dać sobie szansę odbicia się od dna wspomnień. Paula nie spodziewa się, że podróż, w którą się uwikła, da jej odpowiedzi przynajmniej na kilka pytań, które wciąż pozostawały dla niej tragicznie retoryczne.
„Myśli kontroluje się równie trudno jak miłość, która je wywołuje” – to zdanie może stać się ważne, gdy Jasmin Schreiber będzie nam pokazywać, w jaki sposób tworzy się bliskość między ludźmi uciekającymi od świata i dramatycznych wspomnień. Opisana tu niezwykła podróż każdemu z nich uświadomi, że samokontrola pomaga przeżyć żałobę, ale również ułatwia stworzenie jakiegoś alternatywnego świata po niej. Po śmierci, która się wydarzyła, nikt tego nie cofnie i zwyczajnie trzeba przyjąć to do wiadomości. Tymczasem brak kontroli nad ogromem miłości, jakim bohaterowie obdarzyli swoich bliskich, będzie tu miał swoje konsekwencje, bo żal rozleje się szeroko, a powrót do duchowej równowagi będzie niemożliwy, jeśli nie znajdzie się sposobu na to, by przeszłość przestała być wyrzutem sumienia. „Rów Mariański” opowiada o tym, ile można sobie wzajemnie dać w przypadkowo nawiązanej relacji, jeśli spojrzymy na własne cierpienie z perspektywy drugiego człowieka. Frank i Paula wzajemnie się obserwują. Ale jednocześnie próbują znaleźć płaszczyznę porozumienia. Być może na niej znajdzie się również miejsce, by zaakceptować swój ból. Ale tak naprawdę autorka sugeruje nam, że najprawdopodobniej jesteśmy w stanie określić granice swojej rozpaczy dopiero wówczas, gdy ją komuś zwerbalizujemy.
Bardzo ciekawa jest numeracja
rozdziałów tej książki, stopniowe symboliczne wynurzanie się bohaterki, ale też
zmierzanie do konfrontacji z czymś, co z jednej strony jest blisko niej, lecz z
drugiej – nigdy nie wydarzyło się tuż obok. Paula to młodzieńcza tęsknota,
Frank to staroświeckość pamiętania o bliskich i przekonanie, że zmarłych należy
pożegnać na własnych zasadach. Oboje staną się tu wyrazicielami rozpaczy w
konfrontacji, która pomoże im tę rozpacz zrozumieć. Schreiber w rozważania
egzystencjalne bardzo ładnie wplata też świat natury: ten, o który pyta Tim,
ale również ten widziany oczyma jego siostry podczas podróży. Ta książka ma w
założeniu najbardziej empatycznie jak to możliwe zasugerować nam, że możemy być
sami dla siebie zagadką natury dotąd, dopóki jesteśmy jej częścią.
Pokrzepiająca lektura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz