Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Data wydania: 8 marca 2023
Liczba stron: 400
Przekład: Maria Gołębiewska-Bijak
Oprawa: twarda
Cena det.: 59,90 zł
Tytuł recenzji: Doświadczenia graniczne
Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich wraca tym razem do klasyki, bo najnowsza publikacja to nie przykład nordyckiej literatury współczesnej, lecz intrygujące połączenie dwóch znanych już polskiemu czytelnikowi książek Tarjeia Vesaasa, ale zaprezentowanych w nowym tłumaczeniu Marii Gołębiewskiej-Bijak, która dodatkowo wzbogaca tom krótkimi (to cenne!) uzupełnieniami o charakterze posłowia. To tam dowiadujemy się, że „Wiosenna noc” powstała inspirowana snem, co wyjaśnia jej specyficzną oniryczność, a druga narracja, czyli „Zamek z lodu”, stworzona została spontanicznie i szybko. Jakby Vesaas chciał oddać enigmatyczność relacji dwóch dziewczynek w taki sposób, nie rozwijać tematu zanadto i nie oferować żadnych czytelnych rozwiązań fabularnych. Obie te książki zawarte tu w jednym tomie opowiadają o niezwykle silnych doświadczeniach, właściwie doświadczeniach granicznych. Takich przeżyciach, które kształtują dalsze życie i dorosłą wrażliwość. Norweski pisarz opowiada o konfrontacjach nastoletnich jeszcze nie w pełni ukształtowanych osobowości z czymś, co jest zagadkowe samo w sobie, a staje się jeszcze bardziej skomplikowane, gdy zdarzenia filtruje wyjątkowa percepcja czternastolatka oraz jedenastolatki. Za każdym razem Vesaas prowadzi swoich młodych bohaterów tam, dokąd jednocześnie nie są w stanie dotrzeć, a tym samym do takiego punktu egzystencjalnego doświadczenia, po przekroczeniu którego nic już w dziecięcym odbiorze świata nie będzie takie jak dotychczas.
Czytałem wcześniej tylko jedną powieść Tarjeia Vesaasa. Przejmujący „Dom w ciemności”, orwellowską wizję totalitaryzmu, do której norweski prozaik dodał elementy charakterystyczne – dostrzegam to po lekturze nowej książki – dla swojego warsztatu twórczego, a mianowicie rozbudowaną różnymi środkami teatralność prozy. W tym tomie widać to bardziej w „Wiosennej nocy”, która podobnie jak „Dom w ciemności” doskonale nadawałaby się do wystawienia w teatrze. To właśnie konkretne sceny są bardzo istotne. Obrazując przerażające realia bezdusznego systemu, Vesaas jest równie sugestywny jak w rozbijaniu ram bezpiecznego świata młodziutkiego chłopaka, dla którego spokojnym mikrokosmosem był położony z dala od wsi żółty dom, gdzie można było odkrywać świat na własnych zasadach, dzięki swoistej umiejętności tworzenia nietuzinkowych asocjacji. Tylko że cały bezpieczny świat zaczyna się rozpadać. Podobnie dzieje się w „Zamku z lodu”, w którym niepisane zasady relacji między dziewczynką a jej najbliższym otoczeniem zostaną poddane próbie. Po której zmieni się wszystko. A przecież w obu zaprezentowanych w tym tomie narracjach pozornie nie dzieje się nic wielkiego. „Coś tu jest źle” – to stwierdzenie pada jednak w „Wiosennej nocy” i myślę, że śmiało można je przenieść jako definiujące świat przedstawiony także „Zamku z lodu”. Vesaas posłuży się wielopoziomową symboliką, aby dodatkowo połączyć dramaty egzystencjalne bohaterów z surową harmonią norweskiej natury. Bo w świecie urządzonym przez rytm pór roku, w świecie wyjątkowo portretowanego chłodu i niezwykłych niuansów kształtujących pejzaż, mimo wszystko otoczenie wciąż pozostanie takie samo, a jakiekolwiek zmiany wyznacza cykliczność. Wszystko przychodzi i odchodzi w ustalonym tempie, na ustalonych zasadach. Tymczasem w życiu bohaterów pojawią się rewolucje o trudnych do określenia przyczynach oraz równie trudnych do ustalenia konsekwencjach. Zwłaszcza że Vesaas pozostawia swe młode postaci bezradne wobec nowych doświadczeń, a czytelników w niedosycie. To jednak taki twórczy sposób stymulowania wyobraźni odbiorcy. Dzięki temu obie te krótkie powieści dość mocno zapadną w pamięć, każąc domyślać się ich dalszych ciągów.
„Ile jest tego, czego człowiek nie wie” – to bardzo chciałby wykrzyczeć światu czternastoletni Hallstein z „Wiosennej nocy” i jest to zdanie chyba najtrafniej definiujące klimat oraz przesłanie obu narracji. Okazuje się, że bohaterowie poczują się przede wszystkim bezradni i zmuszeni do ujrzenia świata w innym kształcie oraz nowym wymiarze. Czternastolatek i jego siostra będą musieli wpuścić do swojego domu obcych ludzi i ogrom skomplikowanych relacji, które zostaną wniesione w miejsce, gdzie dotąd wszystko było jasne i ustalone. Jedenastolatka zderzona zostanie z tajemnicą zniknięcia rówieśniczki, z którą usiłuje nawiązać przyjaźń. Hallstein będzie działał zadaniowo, choć jednocześnie wciąż obserwował i zmieniał fronty sympatii oraz antypatii. Siss skonfrontuje się z tym, co nowa przyjaciółka chciała jej zakomunikować, i tym, że nikt tak naprawdę nie będzie w stanie odczytać tego komunikatu. Vesaas portretuje dzieci, którym rozpada się ich uporządkowany świat. Dzieje się coś, na co nie są przygotowane. Zaczyna być groźnie i niebezpiecznie. Nie wiem, która z tych powieści mocniej oddziałuje właśnie grozą niedopowiedzeń, ale myślę, że bardziej subtelnie i wyraźnie wieloznacznie jest to rozpisane w „Zamku z lodu”. Tym niemniej obie te narracje są o konfrontacji i dramacie bycia niegotowym na coś, co właśnie ujawnia swoje zaskakujące oblicze. Ludzie Vesaasa – młodzi i starsi – niosą bagaż trudnych doświadczeń i tylko niektóre ponure elementy tego bagażu są ujawniane czytelnikom. Jak choćby ślad niedawno zakończonej wojny, który tkwi w postawie mrocznego mężczyzny z „Wiosennej nocy”, oraz doświadczenie bezradności ciotki Unn z „Zamku z lodu”, która musi zaopiekować się dziewczynką doświadczoną rodzinną traumą. Tymczasem dziecko wymyka się temu, co ona uznaje za normalne i przewidywalne.
Sporo symboli w obu tych książkach prowadzi w stronę dodatkowych interpretacji. Mnie szczególnie zaintrygował motyw lustrzanego odbicia. Ukazywany na początku dość dosłownie w „Zamku z lodu”, kiedy dziewczynki przyglądają się sobie w lusterku, lecz i z pewnym rodzajem dystansu, gdy obserwujemy, jak Hallstein zderza się z tym, że w miejscu jego wymyślonej towarzyszki pojawia się inna, realna i o tym samym imieniu. Mam wrażenie, że Tarjei Vesaas chce tu bardzo silnie podkreślać dwuznaczność egzystencjalnego doświadczenia. To, w jaki sposób bohaterowie oglądają się z innej perspektywy i czego się dzięki temu uczą. A wszystko podkreśla dosadnie jeszcze jeden ważny element: w obu tych narracjach dziecko zostaje zderzone ze śmiercią. Ona przychodzi nagle i jest opisana z detalami jak w „Wiosennej nocy”, ale przybywa również w inny, mocno dwuznaczny sposób, kiedy egzemplifikowana jest przez zniknięcie i narastający w związku z nim niepokój, a tak właśnie wygląda to w „Zamku z lodu”. To, co widzą w realnym lustrze lub lustrze własnej wyobraźni, wydaje się młodym bohaterom z różnego powodu trudne do zniesienia. Tymczasem Vesaas nie poprzestaje na konfrontacji z trudnością. On zmusza swe postacie do tego, aby weszły całymi sobą w to, co nowe, niepokojące, zaskakujące.
To, co osobiście przyciągnęło
mnie do tych opowieści, to przede wszystkim niebywale sugestywne opisy
krajobrazu. „Wiosenna noc” przenosi nas do czasu, kiedy możemy odczuć norweskie
gorąco, a „Zamek z lodu” zaprasza na samym początku w „zmrożoną późną jesień”.
Połączenie w jednym tomie dwóch tych opowieści pozwoli nam doświadczyć
norweskiej natury w całej jej złożoności. Jednakże dużo mocniej
przemawiają opisy w „Zamku z lodu” – nie tylko dlatego, że nadciągająca zima
jest symbolicznie opowiedziana przez tytułową przestrzeń. Tak, jeszcze
przestrzenie w doświadczeniach bohaterów stają się niezwykle istotne. Bo Vesaas
wychodzi od panoramy i kieruje nastolatków ku klaustrofobicznej klatce. Jest to
zatem pisarz świadomy, umiejętnie tworzący harmonię świata egzystencjalnych
doświadczeń z tym, co może zaoferować przyroda. Jakkolwiek byłoby to groźne,
otoczenie – o czym wspomniałem – pozostaje niezmienne. Zmienia się tylko
człowiek, zmieniają go okoliczności oraz nowe relacje. A i tak po lekturze tego
tomu pozostaniemy z wątpliwościami dotyczącymi tego, czym jest tu zmiana sama w
sobie i dlaczego przyszła. Bo to równie enigmatyczne jak cała reszta: okoliczności,
w jakich zaczyna się coś niezwykłego oraz mrocznego. Wszak jak czytamy w
„Wiosennej nocy”: „Nikt nie wybiera tego, co na niego spada”. Bohaterowie będą
musieli unieść doświadczenia, które nie były ich wyborem. Niezwykła podwójna
opowieść o tym, że dzieciom dużo trudniej jest znosić brzemię tego, co
niewybrane świadomie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz