2023-08-21

„Wszystkie winy mojej matki” M. M. Perr

 

Wydawca: Wydawnictwo Prozami

Data wydania: 17 sierpnia 2023

Liczba stron: 360

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 46,90 zł

Tytuł recenzji: Rodzinne tajemnice

Książki takie jak ta udowadniają, że odpowiednio dobrany tytuł i dopasowana doń okładka to już połowa sukcesu wydawniczego. Bo tak się składa, że nie znałem dotychczasowej twórczości autorki skrywającej się pod pseudonimem artystycznym M.M. Perr, ale informacja o tej powieści przykuła moją uwagę. Okazało się, że na dłużej – i jestem bardzo usatysfakcjonowany, bo pomijając niejednoznaczność gatunkową tej opowieści, warto docenić, w jaki sposób pisarka wykorzystuje pozornie wyeksploatowane motywy literackie takie jak dom, zniknięcie czy toksyczne relacje rodzinne. Autorka stosuje także bardzo prostą linię narracyjną, gdy opowieść córki, która niesie w sobie pokłady wielu negatywnych emocji do matki, są uzupełniane właśnie matczyną narracją pierwszoosobową. Nie ma zatem niczego niezwykłego w tym, na czym bazuje ta książka. Jednakże interesujące jest to, w jaki sposób „Wszystkie winy mojej matki” pokazują, że najsilniejsza relacja w życiu większości z nas może być intensywna w naprawdę zaskakujący sposób. Tu bohaterki skontrastowane są kilkoma metodami, spośród których najbardziej spodobało mi się umiłowanie bieli przez córkę i miłość, jaką do kolorów żywi matka. Jednakże dużo ciekawsze jest przyglądanie się temu, co zostaje tu zarysowane nie przez kontrast, lecz w półcieniach. To historie i ludzie z tła zaczną mieć większe znaczenie, niż moglibyśmy przypuszczać. I to jest najcenniejsze w tej powieści – warto z uwagą śledzić każdy wątek, by zrozumieć potem, jak intrygującą strukturę obyczajową stworzyła tutaj pisarka.

Gabriela od lat mieszka w Gdańsku. Z dala od rodzinnego Krakowa i z dala od matki będącej artystką. Zdecydowała, że sama nie będzie matką. Nie po tym, jak czuła się odtrącona, jak utraciła swoje dziecięce poczucie bezpieczeństwa i jak trudno było jej potem wybaczyć mentalne oddalenie matce, która powinna się córką opiekować. Po latach Gabriela staje się zgorzkniała i uprzedzona. Udało jej się zamknąć przeszłość, jednakże sytuacja losowa sprawia, że kobieta musi wrócić do Krakowa i skonfrontować się z tą, której przez lata nie mogła wybaczyć. „Za co ty ją tak nienawidzisz?” – pyta Gabrielę siostra Zu, kobiety najbliższej i jednocześnie najdalszej głównej bohaterce. Czy to nienawiść? Czy jedynie głęboka niechęć? A może w dystansie Gabrieli wobec matki kryje się coś jeszcze bardziej mrocznego?

Zuzanna wie, że nie była dobrą matką. Wspominając własną rodzinę, zwraca uwagę na przekazywany być może z pokolenia na pokolenie defekt. Ludzie z jej najbliższego otoczenia byli „skażeni nieumiejętnością czystego kochania”. Zuzanna pokochała kogoś bardziej niż własną córkę. Dziś przebywa w szpitalu, a wcześniej próbowała coś odkryć w swoim domu. Zu z krwistą szminką na ustach staje się bezwolną, pozbawioną dotychczasowej witalności postacią, która leży na szpitalnym łóżku i nawet wówczas, po latach, nie pozwala córce na jakiekolwiek zbliżenie. Zresztą Gabriela wcale ku niemu nie dąży. Żyje zadaniowo. Tym razem musi przygotować dom matki do sprzedaży i ustalić plan opieki nad nią. Nie będzie się spodziewała tajemnic oraz zagadek, z którymi się zderzy, gdy zajmie się starym domem rodzinnym.

To książka o tym, że bardzo często miłość w rodzinie skupiamy na jej jednym członku. Nie umiejąc dać innym podobnej bliskości, często czujemy się przez nich odtrącani. „Wszystkie winy mojej matki” to wielowątkowa opowieść obyczajowa o tym, czym może być nadmiar i deficyt miłości kogoś bliskiego. O rodzinach, które musiały żyć w ponurym cieniu tragedii, ale przede wszystkim o dzieciach dorastających bez przekonania, że są ważne dla swoich rodziców. W tym kontekście ciekawe jest pojawienie się wątku kuzyna Gabrieli. Mężczyzna dokonuje aktu wyzwolenia się od toksycznej matki – na innych zasadach niż Gabriela, ale z równie silnym przekonaniem o słuszności swoich poczynań. Okazuje się, że M.M. Perr obok barwnej opowieści o skomplikowanych relacjach matki i córki prezentuje nam ciekawych bohaterów drugiego planu, którzy niekoniecznie pozostaną na nim do końca. Sugeruje, że poczucie odrzucenia dziecka przez matkę jest tak samo traumatyzujące bez względu na płeć. Ale autorka dyskretnie zaznacza coś jeszcze: fakt, że miłość do własnego dziecka wcale nie musi być bezwarunkowa. Może być czymś, czego kobieta się uczy. Albo czego nie chce się nauczyć, bo miłość może być cierpieniem. Wie to dobrze Zuzanna. Wie równie dobrze ktoś jeszcze, kto znajduje się wciąż blisko matki i córki, którym po latach bardzo trudno jest nawiązać jakiś kontakt.

Podoba mi się w tej powieści logiczny porządek odsłaniania kolejnych rodzinnych tajemnic. Kilku kwestii można się domyślić, kilka pozostanie enigmatycznych do samego końca. W śledzeniu tej historii przydaje się również wrażliwość na detale. Bohaterki ukazywane są przez swoje wybory, przekonania i przez to, co robią i do czego nie są zdolne. Perspektywa opisu jest bardzo ciekawa. To, co mogła na swój temat powiedzieć Zuzanna, jest zamkniętą przeszłością. To, co myśli o matce obecnie dorosła córka, ukryte jest w bezpiecznej trzecioosobowej narracji. Tymczasem napięcie narasta, choć konfrontacje tych postaci nie są spektakularne. Jednocześnie M.M. Perr snuje opowieść o niezwykłej więzi, która została z jakichś powodów zniszczona. Symbolika wspólnego tworzenia skrzydeł z piór czy pisania bajek przez matkę i córkę jest czytelniejsza wówczas, kiedy ujrzymy, jak życiowe okoliczności podzieliły te kobiety. Bo coś stało się w momencie, w którym ze szczęśliwego domu rodzinnego znikł ktoś inny. Gabriela po latach ucieka w niepamięć. Zuzanna jest świadoma przeszłości, ale wie, że sama w niej zbyt często uciekała choćby w sztukę i teraz nie będzie już okoliczności łagodzących, relacje z córką pozostaną napięte. Perr opowiada historię, której struktura wciąż nie jest przed czytelnikiem całkowicie odsłonięta. Cały czas nie zdajemy sobie w pełni sprawy, jak głęboko wchodzimy w portretowaną relację i co tak naprawdę się kryje za tym, co możemy dostrzec. Jednocześnie „Wszystkie winy mojej matki” to powieść konsekwentnie odsłaniająca pozornie niewidoczne karty. Matka i córka opowiedzą wspólnie jeszcze jedną historię. Nie mniej wstrząsającą niż dramaty ich obu.

To książka dla wszystkich przekonanych o tym, że ból odtrącenia zawsze intensyfikuje traumatyczne wspomnienia, nie pozwalając wyjść poza przestrzeń, w której zostaliśmy odtrąceni. Pozornie nie ma tu żadnych okoliczności łagodzących, a tak naprawdę jest to historia wielu niedopowiedzeń, w których skrywa się to, czego boimy się najbardziej – niegotowość kogoś bliskiego na zbliżenie do nas. Bo jest to również opowieść o kobietach w szponach lęku. Zu na szpitalnym łóżku nie jest już pewną siebie i odważną kobietą sprzed lat. Zuzanna czegoś się boi. Nie tylko ona. A M.M. Perr w naprawdę przekonujący sposób opowiada nam o lęku, emocjonalnych deficytach i przede wszystkim o ludzkiej samotności.

Brak komentarzy: